8.03.2012

Kino na Dzień Kobiet (nie musi być płytkie)

Dzisiaj wpis okolicznościowy, jako że mamy Dzień Kobiet czyli kolejne niepotrzebne „święto”. Niepotrzebne równie bardzo jak wszelkie inne dni Matki, Babci, Dziecka czy zakochanych. Ja w takie dni, jeśli akurat są mi dedykowane, niczego nie oczekuję. Żadnych życzeń czy prezentów. Czy nie milej byłoby dostać tego kwiatka jutro albo za tydzień, a nie właśnie dziś, tak jak sobie wymyślił to…no właśnie: kto? Dlaczego tego jednego szczególnego dnia kwiatek należy mi się bardziej niż każdego innego (to pytanie tyczy się też tych wszystkich innych pseudoświąt)? Każdy powinien sam decydować, kiedy chce sprawić prezent bliskiej osobie, a nie dostosowywać się do czyjegoś widzimi się. Czy mam dzisiaj tylko leżeć i pachnieć, bo jest moje „święto”? Czy jutro to będzie mniej fajne, czy może mniej na miejscu? Ale przyznaję, jeśli akurat ktoś mi coś w takim dniu postanawia podarować to nie odmawiam, a nawet się cieszę, bo przecież każdy lubi usłyszeć miłe słowo lub dostać prezent (z walentynkami sprawa jest bardziej skomplikowana, o czym może napiszę za rok, bo teraz to już przepadło). Nie wyobrażam też sobie nie uściskać mamy czy babci w dedykowanym im dniu, ale to tylko dlatego, że wiem, że one tego się spodziewają i mogłoby im być zwyczajnie przykro, gdyby nagle tego uścisku zabrakło. Dzień Kobiet spośród wszystkich takich okolicznościowych dat budzi najwięcej kontrowersji, bo jest silnie naznaczony politycznie. 8 marca nieodmiennie kojarzy się z feminizmem i niekończącą się dyskusją o prawach kobiet, parytetach, aborcji itd. itd. Oczywiście większość kobiet się cieszy z tego dnia, pójdzie sobie na babski maraton filmowy do multipleksu, albo na występ grupy striptizerów (serio, nie wiem co kobiety w tym widzą, dla mnie to jest żałosne i uwłaczające godności mężczyzny) i pewnie nie będzie się dziś liczyć nawet z kaloriami, a ja tylko marudzę. Mnie właśnie te powszechnie organizowane w tym dniu specjalne seanse kinowe dla kobiet zainspirowały do tego wpisu. Bo cóż możemy sobie z tej okazji obejrzeć? W moim mieście panie z Dyskusyjnego Klubu Filmowego zaprotestowały przeciwko temu, żeby wyświetlono w tym dniu Rozstanie, argumentując swoją decyzję tym, że to zbyt poważny film, no i traktujący o czymś niefajnym czyli o rozstaniu. Naprawdę jest to dla mnie dość zaskakująca postawa. Z kolei jedno z olsztyńskich kin zaprasza panie na specjalny pokaz Listów do M. a tamtejsze Centrum Filmowe Helios nauczy w tym dniu kobiety (przedpremierowo!) Jak upolować faceta. Generalnie, przeglądając oferty kin przygotowane na ten dzień z myślą o paniach nie trzeba być Sherlockiem by odkryć, że przeważają filmy lekkie i przyjemne czyli głównie komedie romantyczne (które akurat w polskim wydaniu nie zawsze są przyjemne). Ja bym odradzała korzystanie z tych propozycji, które najczęściej urągają inteligencji zarówno damskiej jak i męskiej. Zgodzę się, że istnieje podział na kino męskie i kobiece, ale należy też pamiętać,że żaden film nie jest zastrzeżony naklejką „tylko dla mężczyzn” i  odwrotnie. Niejedna z nas woli więc w tym dniu obejrzeć sobie dajmy na to Daniela Craiga w Casino Royal zamiast Sarah Jessicę Parker i spółkę w Seksie w wielkim mieście. Określenie „kino kobiece” kojarzy nam się z komediami romantycznymi czy ewentualnie melodramatami. Faktycznie, jest większe prawdopodobieństwo, że filmy reprezentujące te gatunki przypadną do gustu paniom niż panom i chyba właśnie dlatego, że są stricte kobiece z takim upodobaniem nam się je serwuje w dniu kobiet. Ale ponownie – dlaczego tego dnia nie mogę sobie obejrzeć czegoś innego niż to, co jest dla mnie najlepsze zdaniem innych? Alternatywą niech będą filmy z mocną kobiecą obsadą, w której mężczyźni to tylko postaci drugoplanowe. Kino o kobietach, ale nie wyłącznie dla nich. To filmy, które z powodzeniem zainteresują też mężczyzn, bo jest w nich albo akcja, albo jakaś psychologia postaci, albo nawet zagadka kryminalna, słowem coś więcej niż w przeciętnej komedii romantycznej. Kilka z nich, które szczególnie polecam:

  1. Coś na czasie czyli Służące, o których pisałam już tutaj. Film, który opowiada o tym jak czarnoskóre służące postanawiają ujawnić sekrety swojej pracy u zamożnych mieszkańców amerykańskiego południa. Oprócz tego, że jest świadectwem ówczesnej sytuacji czarnoskórych mieszkańców USA, film podejmuje też temat emancypacji kobiet (za sprawą postaci panienki Skeeter, która chce w życiu osiągnąć coś więcej ponad urodzenie i wychowanie dzieci), a więc wpisuje się w feministyczny aspekt Dnia Kobiet. Niewątpliwie jednak najmocniejszym punktem Służących jest doborowa obsada, oczywiście zdominowana przez panie.
  1. Thelma i Louise czyli film o kobiecej przyjaźni utrzymany w konwencji kina drogi. W rolach głównych Susan Sarandon i Geena Davis, a w epizodzie młody Brad Pitt. Ogląda się nieźle, choć bohaterki mnie irytowały. Ale temat jest wielu kobietom bliski - chęć ucieczki od codzienności, męża, domu, dzieci...Taką tęsknotę kryje w sobie pewnie niejedna pani domu i chyba w tym trzeba upatrywać dużej popularności tego filmu. 
  1. W matni czyli niedoskonały film o przyjaźni doskonałej (oczywiście jak dla mnie). Mamy tu do czynienia z ogromnym poświęceniem, poświęceniem wolności w imię przyjaźni. Dwie przyjaciółki zostają oskarżone o przemyt narkotyków, prawdopodobnie niesłusznie, choć nawet po kilkukrotnym obejrzeniu nadal nie mam co do tego pewności. Jedna z nich bierze winę na siebie i w tym momencie ja zawsze mam łzy w oczach. Rzecz się dzieje w Tajlandii, a tam przemyt narkotyków to najgorsze z możliwych przestępstw, poświęcenie jest więc niebywałe.  Film nie jest arcydziełem, ale jest dobrze zagrany (Kate Becinsale i Claire Danes w rolach głównych), a historia jest naprawdę wiarygodnie przedstawiona i pozbawiona banału czy patosu, o jaki byłoby tu nie trudno.
  1. Przerwana lekcja muzyki czyli znowu o przyjaźni (choć trochę mniej oczywistej), ale głównie jednak o kobietach nie radzących sobie z życiem. Dziewczynach właściwie. Zagubionych, zbyt wrażliwych, będących zakładniczkami swoich własnych przekonań, zbuntowanych przeciwko społeczeństwu narzucającemu im jak mają żyć. Spodoba się zwłaszcza tym, którzy czują podobnie. Znakomite kreacje Angeliny Jolie i Winony Ryder. Polecam też książkę Susanny Kaysen pod tym samym tytułem.
  1. Godziny czyli o kobietach, które pragną bardziej. Refleksyjnie o śmierci i sensie istnienia. Rozgrywająca się na przestrzeni trzech różnych epok historia trzech kobiet, które łączy poczucie braku i książka, „Pani Dalloway”. Perfekcyjnie opowiedziana i zagrana – popis trzech wybitnych aktorek, spośród których jedna drugiej nie ustępuje talentem. W dodatku chyba najlepsza ekranizacja książki, z jaką miałam do czynienia.
  1. Przekleństwa niewinności czyli dorastające dziewczęta widziane oczami chłopców. Ciekawie opowiedziana historia pokazująca do czego w najgorszym wypadku prowadzić może surowe wychowanie. Melancholijny, ociekający depresją film, z nutką erotyzmu w osobie Kirsten Dunst, pięknymi zdjęciami i nastrojową muzyką. Sophia Coppola nie dość że zna się na kobietach, to jeszcze na robieniu filmów. 
  1. 8 kobiet czyli musical o kobietach z zagadką kryminalną w tle. Na jego planie zebrały się największe gwiazdy francuskiego kina, na czele z Catherine Deneuve, a każda z nich stworzyła naprawdę ciekawą, wyrazistą postać. Film jest absolutnie fantastyczny – rozśpiewany, roztańczony, zabawny, a przy tym trzymający w napięciu i zupełnie nieprzewidywalny. I oferuje przegląd różnych kobiecych typów osobowościowych. 8 kobiet, 8 tajemnic i jedno pytanie: kto zabił? Ach, nabrałam ochoty obejrzeć ponownie. 
  1. Grindhouse: Death Proof czyli siła kobiet wg Tarantino. Najbardziej „męski” film z tego zestawienia. Jest tu mnóstwo seksownych dziewczyn, które robią wrażenie nie tyle swoją urodą (choć też), co swoim sposobem bycia. Są pewne siebie, zadziorne, wiedzą czego chcą i lubią dobrą zabawę. Ich dialogi, które wypełniają znaczną część filmu, są tak naprawdę o niczym, ale absolutnie nie nudzą. Wręcz odwrotnie, bo dialogi u Tarantino są zawsze na najwyższym poziomie, są istotą jego filmów. Bawią i budują napięcie. Jak przystało na kino drogi są też widowiskowe pościgi. Jest świetna muzyka. Mnóstwo drobiazgów, o które dba reżyser. Każdy plakat, książka na półce, wszystko jest dokładnie przemyślane i nie znajduje się w kadrze bez powodu, a nie wiem jak Wam, ale mi odnajdywanie takich smaczków daje ogromną radość. 
  1. Na koniec reżyser, któremu znajomości kobiecej psychiki pozazdrościć może niejeden mężczyzna. Ulubiony reżyser kobiet? Pewnie tak. Pedro Almodovar. Nie jestem w stanie wskazać jednego jego filmu, który szczególnie zasługiwałby na uwagę w kontekście dzisiejszego dnia, bo niemalże wszystkie są o kobietach i z kobietami w rolach głównych. Chyba najwięcej radości przyniosło mi oglądanie Kobiet na skraju załamania nerwowego, a najwięcej wzruszeń Wszystko o mojej matce, więc w zależności co komu potrzebne, polecam obejrzeć. Każdy film Almodovara jest hołdem dla kobiecości, prezentem dla kobiet. W tym zestawieniu jego nazwiska po prostu nie mogło zabraknąć. 
Jeśli znacie inne filmy, w obsadzie których dominują kobiety, ale które nie są komediami mniej lub bardziej romantycznymi, to piszcie. Na koniec życzę sobie i Wam, Czytelniczkom, aby ludzie byli dla nas mili nie tylko od święta. 

13 komentarzy:

  1. Ja nie oglądałem jeszcze żadnego filmu Almodovara. Z filmów, które wymieniłaś oglądałem: "Thelmę i Louise", "Przerwaną lekcję muzyki", "8 kobiet" i "Grindhouse: Death Proof". To filmy bardzo różne - kino drogi, dramat psychologiczny, musical z zagadką kryminalną i thriller; dobry wybór, bo te filmy mogą się podobać zarówno kobietom jak i mężczyznom.
    Z filmów, które widziałem ostatnio to mogę polecić "Agorę" (2009). Tu może kobiety nie dominują, ale jest jedna, główna bohaterka, bardzo wyrazista, inteligentna i odważna, która próbuje sobie poradzić w świecie zdominowanym przez mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, Almodovar koniecznie do nadrobienia ;) "Agorę" widziałam, również mam bardzo pozytywne zdanie. W sumie Hypatia jest tak wyrazistą postacią, że w tym moim skromnym zestawieniu film mógłby się znaleźć.

      Usuń
  2. Widziałam: "Służące", "Thelmę i Louise", "Przekleństwa niewinności", "Grindhouse: Dath proof" oraz kilka filmów Pedra.

    Wspomnianą przez Mariusza "Agorę" sama polecam, zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie.

    I pustka, bo patrząc na Twoje kryteria, nie potrafię przywołać takiego filmu z pamięci. Gdzieś w tle kołacze się "Whip it", debiut reżyserski Drew Barrymore. Komedia, ale bardziej obyczajowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, chyba nie ma zbyt wielu takich filmów. Mnie samej przyszedł teraz jeszcze do głowy "Piknik pod Wiszącą Skałą", w którego obsadzie zdecydowanie przeważają kobiety (a raczej dziewczęta), ale jest to film, który moim zdaniem wymyka się wszelkim kategoriom i w sumie sama nie wiem czy to o kobiety i ich naturę w nim chodzi, właściwie to nie pamiętam, bo oglądałam dość dawno. Ale pozostawił we mnie pragnienie obejrzenia ponownie. Mam zresztą wydanie z Filmu ;)
      "Whip It" miałam obejrzeć, ale po tym jak przeszedł w kinach bez echa, a do naszych nawet nie dotarł jakoś o nim zapomniałam.

      Usuń
  3. A co Wy na "Wszystko w porządku" z J.Moore? :) Kobieta z kobietą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, podobał się, ale jednak chyba to nie to o co mi tu chodzi.

      Usuń
  4. Polecam; "Księga Diny"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że warto to obejrzeć. Teraz znalazło się na mojej liście w ramach oglądania filmów z Madsem Mikkelsenem.

      Usuń
  5. Skoro w założeniu na seanse w dzień kobiet idzie się z kimś (najczęściej pewnie z przyjaciółkami), to naturalne, że kina starają się wyświetlać tego dnia filmy lekkie, bo właśnie one najlepiej się (teoretycznie) dla grup nadają (można pokomentować, wątku się nie straci, ogólnie integrują). A skoro ma być dla kobiet, to wygrywają komedie romantyczne, niestety. I raczej się tego nie zmieni. Ale już panie z DKF dziwią bardzo.

    Ja tam lubię wszelkie tego typu "dni kogoś", bo to dobry moment, żeby wznowić temat w świadomości. Ale miło byłoby, żebyśmy jednak wrócili z do korzeni i pamiętali skąd się dzień kobiet wziął... Może wtedy jego "obchody" byłyby nieco inne?

    Spośród wymienionych przez Ciebie jakoś nie ma wielu filmów, które bym bardzo lubiła. No, ale ja nie przepadam za Almodavarem ("Kobiety na skraju załamania nerwowego", akurat mi się podobały, ale niewiele więcej) i Tarantino. Z tych wymienionych przez Ciebie całkiem lubię "Godziny", dobre były też "Służące" i "Thelma i Louise", a cała reszta jakoś mi nie do końca pasuje...

    A moje propozycje filmów o kobietach, to oczywiście "Smażone zielone pomidory". I może jeszcze "Stalowe magnolie" i "Czarowny kwiecień", "Lawendowe wzgórze" i w trochę inną stronę "Pełnia życia panny Brodie". A z polskich zdecydowanie "Dziewczęta z Nowolipek" i "Rajska jabłoń".

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, jest trochę racji w tym co piszesz na temat rodzaju filmów wyświetlanych z okazji dnia kobiet, jednak nie można generalizować. Ale ostatecznie, jak komuś się nie podoba to nie musi przecież z tej oferty korzystać.
      Niezły zestaw przygotowałaś ;) Oglądałam tylko Lawendowe wzgórze - rzeczywiście pasuje do tematu :) Przyjemny film. Wymieniłam tylko filmy, które oglądałam, bo nie widzę sensu w pisaniu o filmach, których nie widziałam, a więc siłą rzeczy pominęłam takie tytuły jak Smażone zielone pomidory czy Stalowe magnolie. Nie widziałam ich, wiec nie wiem też czy do końca to takie filmy o jakie mi chodzi - bo to chyba są jednak takie dość łzawe obyczajówki, czyż nie?

      Usuń
    2. I całe szczęście, że nas nikt nie zmusza do korzystania z tych ofert, bo ja bym mogła nie przetrwać. ;)

      Ciężko mi powiedzieć, czy te filmy pasują do Twojej listy, ale szłam kluczem "filmy o silnych kobietach (więc automatem pominęłam takie na przykład "Czułe słówka") i raczej nie komedie". :)

      Ale skoro "Lawendowe wzgórze" Ci pasuje, to myślę, że w sumie reszta też powinna. W takich "Smażonych, zielonych..." jest nawet dość silny wątek około-kryminalny i z pewnością nie nazwałabym ich łzawymi. No ale przecież każdy ma swój gust, więc trudno powiedzieć, co Ty byś stwierdziła.

      A przy okazji dorzuciłabym jeszcze serial "Rizzoli and Isles".

      Usuń
  6. Jedyne co a chwile obecną przychodzi mi do głowy, to chyba Nine, kobiet pełno, a romantycznie chyba aż tak nie było ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam Nine i rzeczywiście kobiety tam na pierwszym planie. Ale jest to jednak dosyć płytka rozrywka, to nie jest dobry film (choć oczywiście nie twierdzę, że te, które ja wymieniłam muszą się wszystkim podobać). Pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...