Moich
małych rozczarowań ciąg dalszy. Zaginiona
dziewczyna okazała się być filmem dobrym, ale na pewno nie najlepszym w
karierze Davida Finchera. Oglądając kilkakrotnie zwiastun, za każdym razem
obawiałam się, że wszystko co najważniejsze już zostało w nim pokazane. A
przede wszystkim – że film zupełnie niczym mnie nie zaskoczy – w końcu wszystko
wskazywało na to, że bohater Bena Afflecka faktycznie zamordował własną żonę. Z
drugiej jednak strony pamiętałam, że to Fincher, a on chyba nie podpisałby się
pod czymś tak sztampowym. Jego filmy są mroczne, nieprzewidywalne i obfitują w
zaskakujące zwroty akcji, dzięki czemu wbijają w fotel i chwytają za gardło (z
wyjątkami takimi jak niedokończony przeze mnie Benjamin Button). Zaginiona
dziewczyna też w pewnej części taka jest, lecz nie trzyma w napięciu tak
jak Siedem czy Zodiak. I nie jest tak oryginalna jak Podziemny krąg czy nawet The
Social Network. To sprawnie zrealizowany thriller z dużą domieszką dramatu
psychologicznego, ale w wielu miejscach posiadający niedociągnięcia.
Nie
wymagam od thrillerów wiarygodności. Zresztą Fincher zawsze, nawet w swoich najbardziej doskonałych
dziełach, takich jak wspomniane Podziemny
krąg czy Siedem (a także w mniej udanej Dziewczynie z tatuażem) daleki jest od
opowiadania historii, które naprawdę mogły się wydarzyć. Wiadomo, że szansa
zawsze jest, ale jedna na milion. Scenariusz musi być ciekawy, a niekoniecznie
wiarygodny. Zaginiona dziewczyna
powstała na podstawie książki – bestsellerowej oczywiście – Gillian Flynn. I to
w niej leży wina za wszelkie wady filmu. Scenariusz pełen jest bowiem
nieścisłości, nielogiczności i naciąganych rozwiązań, których źródło zapewne
tkwi w powieści. Widz musi się sam sporo domyślać, bo nie brakuje
niejednoznaczności. Niewiarygodni są nawet sami bohaterowie. Aż się dziwię, że
reżyser nie protestował czytając ten skrypt. Nie da się jednak zaprzeczyć, że
sama intryga utkana przez Flynn jest fascynująca, zwłaszcza, że mniej więcej w połowie
filmu autorka w obraca akcję o 360 stopni. W pewnym momencie widz dostaje mocno
po głowie, jednak coś za coś - od tej chwili napięcie trochę siada (nie licząc
jednej moooocnej sceny). Końcówka natomiast już w ogóle niczym nie zaskakuje i
wręcz rozczarowuje. Finał jest po prostu mało wiarygodny i słaby, choć daje
pole do refleksji.
Plusy
filmu? Na pewno dwutorowa narracja, która buduje w widzu zainteresowanie. Muzyka
duetu Trent Reznor/Atticus Ross, która potęguje napięcie. Aktorstwo – zarówno
pierwszo-, jak i drugoplanowe. Rosamund Pike początkowo okropnie mnie
denerwowała swoim wystudiowanym sztucznym głosem, jednak z czasem okazało się,
że to jej sposób na postać Amy. Ben Affleck, którego uważam za kiepskiego
aktora, tym razem odnalazł się idealnie w roli męża - przeciętniaczka. Bardziej jednak zapada w pamięc Carrie Coon,
grająca jego siostrę (aktorka jest znakomita także jako Nora Durst w Pozstawionych) i Kim Dickens jako
detektyw Boney nierozstająca się z kubkiem kawy. Warto też wspomnieć o małej
roli Neila Patricka Harrisa, która pokazuje, że aktor ten doskonale odnajduje
się nie tylko w rolach komediowych.
Zaginiona dziewczyna robi spore wrażenie (dobre), głównie ze względu na
tematykę, a nie sposób przedstawienia. To satyra na dwulicowe media żądne
sensacji oraz ciekawe spojrzenie na małżeństwo. Daje do myślenia, bo jest w
niej sporo cennych i trafnych spostrzeżeń. Wydaje mi się, że Fincher bardziej
niż kiedykolwiek skupił się na wymowie swojego filmu i przesłaniu, z którym
chce trafić do widzów, aniżeli na formie. Nie ma tu tej mrocznej atmosfery niepokoju
charakterystycznej dla thrillerów reżysera Siedem.
Zaginioną dziewczynę ogląda się właściwie
bez większych emocji, bez strachu, bez poczucia zagrożenia. Klimatu więc najbardziej
mi zabrakło. Mimo wszystko jest to bardzo dobry film, który do samego końca
pozostaje dla widza swego rodzaju zagadką, choć nielogiczną. Co jednak trochę
kłóci się z definicją zagadki...
Moja ocena: 7,5
"Wydaje mi się, że Fincher bardziej niż kiedykolwiek skupił się na wymowie swojego filmu i przesłaniu"
OdpowiedzUsuńTo prawda. Jak rzadko który film, ten skłania do dyskusji na wielu forach. Tak jak wspomniałaś na temat mediów, problemów małżeństw ze stażem 5+, no i na temat samego thrillera, który jest mimo wszystko na dalszym planie. Oceniłem go wyżej, głównie ze względu na jego wielowarstwowość.
Takie rozczarowania z oceną 7,5 to wiesz.. ;) Sama przyjemność ;)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z tym, że nie jest to jego najlepszy film, warto jednak go obejrzeć
OdpowiedzUsuńa ja niestety jeszcze nie widziałam tego filmu...
OdpowiedzUsuńja również nie widziałem filmu, ale na pewno go jeszcze obejrzę :)
OdpowiedzUsuń