1.11.2014

Zaginiona dziewczyna (reż. D. Fincher, 2014)




Moich małych rozczarowań ciąg dalszy. Zaginiona dziewczyna okazała się być filmem dobrym, ale na pewno nie najlepszym w karierze Davida Finchera. Oglądając kilkakrotnie zwiastun, za każdym razem obawiałam się, że wszystko co najważniejsze już zostało w nim pokazane. A przede wszystkim – że film zupełnie niczym mnie nie zaskoczy – w końcu wszystko wskazywało na to, że bohater Bena Afflecka faktycznie zamordował własną żonę. Z drugiej jednak strony pamiętałam, że to Fincher, a on chyba nie podpisałby się pod czymś tak sztampowym. Jego filmy są mroczne, nieprzewidywalne i obfitują w zaskakujące zwroty akcji, dzięki czemu wbijają w fotel i chwytają za gardło (z wyjątkami takimi jak niedokończony przeze mnie Benjamin Button). Zaginiona dziewczyna też w pewnej części taka jest, lecz nie trzyma w napięciu tak jak Siedem czy Zodiak. I nie jest tak oryginalna jak Podziemny krąg czy nawet The Social Network. To sprawnie zrealizowany thriller z dużą domieszką dramatu psychologicznego, ale w wielu miejscach posiadający niedociągnięcia.


Nie wymagam od thrillerów wiarygodności. Zresztą Fincher zawsze, nawet w swoich najbardziej doskonałych dziełach, takich jak wspomniane Podziemny krąg czy Siedem (a także w mniej udanej Dziewczynie z tatuażem) daleki jest od opowiadania historii, które naprawdę mogły się wydarzyć. Wiadomo, że szansa zawsze jest, ale jedna na milion. Scenariusz musi być ciekawy, a niekoniecznie wiarygodny. Zaginiona dziewczyna powstała na podstawie książki – bestsellerowej oczywiście – Gillian Flynn. I to w niej leży wina za wszelkie wady filmu. Scenariusz pełen jest bowiem nieścisłości, nielogiczności i naciąganych rozwiązań, których źródło zapewne tkwi w powieści. Widz musi się sam sporo domyślać, bo nie brakuje niejednoznaczności. Niewiarygodni są nawet sami bohaterowie. Aż się dziwię, że reżyser nie protestował czytając ten skrypt. Nie da się jednak zaprzeczyć, że sama intryga utkana przez Flynn jest fascynująca, zwłaszcza, że mniej więcej w połowie filmu autorka w obraca akcję o 360 stopni. W pewnym momencie widz dostaje mocno po głowie, jednak coś za coś - od tej chwili napięcie trochę siada (nie licząc jednej moooocnej sceny). Końcówka natomiast już w ogóle niczym nie zaskakuje i wręcz rozczarowuje. Finał jest po prostu mało wiarygodny i słaby, choć daje pole do refleksji.


Plusy filmu? Na pewno dwutorowa narracja, która buduje w widzu zainteresowanie. Muzyka duetu Trent Reznor/Atticus Ross, która potęguje napięcie. Aktorstwo – zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowe. Rosamund Pike początkowo okropnie mnie denerwowała swoim wystudiowanym sztucznym głosem, jednak z czasem okazało się, że to jej sposób na postać Amy. Ben Affleck, którego uważam za kiepskiego aktora, tym razem odnalazł się idealnie w roli męża - przeciętniaczka.  Bardziej jednak zapada w pamięc Carrie Coon, grająca jego siostrę (aktorka jest znakomita także jako Nora Durst w Pozstawionych) i Kim Dickens jako detektyw Boney nierozstająca się z kubkiem kawy. Warto też wspomnieć o małej roli Neila Patricka Harrisa, która pokazuje, że aktor ten doskonale odnajduje się nie tylko w rolach komediowych.



Zaginiona dziewczyna robi spore wrażenie (dobre), głównie ze względu na tematykę, a nie sposób przedstawienia. To satyra na dwulicowe media żądne sensacji oraz ciekawe spojrzenie na małżeństwo. Daje do myślenia, bo jest w niej sporo cennych i trafnych spostrzeżeń. Wydaje mi się, że Fincher bardziej niż kiedykolwiek skupił się na wymowie swojego filmu i przesłaniu, z którym chce trafić do widzów, aniżeli na formie. Nie ma tu tej mrocznej atmosfery niepokoju charakterystycznej dla thrillerów reżysera Siedem. Zaginioną dziewczynę ogląda się właściwie bez większych emocji, bez strachu, bez poczucia zagrożenia. Klimatu więc najbardziej mi zabrakło. Mimo wszystko jest to bardzo dobry film, który do samego końca pozostaje dla widza swego rodzaju zagadką, choć nielogiczną. Co jednak trochę kłóci się z definicją zagadki...

Moja ocena: 7,5 


5 komentarzy:

  1. "Wydaje mi się, że Fincher bardziej niż kiedykolwiek skupił się na wymowie swojego filmu i przesłaniu"

    To prawda. Jak rzadko który film, ten skłania do dyskusji na wielu forach. Tak jak wspomniałaś na temat mediów, problemów małżeństw ze stażem 5+, no i na temat samego thrillera, który jest mimo wszystko na dalszym planie. Oceniłem go wyżej, głównie ze względu na jego wielowarstwowość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie rozczarowania z oceną 7,5 to wiesz.. ;) Sama przyjemność ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się z tym, że nie jest to jego najlepszy film, warto jednak go obejrzeć

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja niestety jeszcze nie widziałam tego filmu...

    OdpowiedzUsuń
  5. ja również nie widziałem filmu, ale na pewno go jeszcze obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.