Zabawy
blogowe nie budzą mojego entuzjazmu – lubię je czytać, ale zdradzać coś o sobie
– niekoniecznie. Raz się skusiłam i żałuję. Jednak tym razem sprawa ma się
inaczej. 5 filmów w moim wieku to
zabawa rozwijająca, bo pogłębiająca naszą wiedzę o kinie. Dzięki niej mamy
okazję zapoznać się z filmami, o których istnieniu być może nawet nie
wiedzieliśmy. Jak już zauważyłam, blogerzy nie są leniwi i nakreślają nawet
pewne tło dla kolejnych dat. Zabawa mi się zatem spodobała i z chęcią się do
niej przyłączam.
Jak
podaje IMDB, w 1987 roku powstało 3.155 filmów. Sporo, prawda? W grudniu, a
więc gdy swoją premierę miałam ja, prawdopodobnie większość tych filmów znana
już była światu. Aż wstyd przyznać, że jak na tyle tytułów, widziałam tylko
dwie produkcje z tego rocznika (oczywiście nie przejrzałam wszystkich ponad 3
tys. tytułów, a jedynie kilkaset najpopularniejszych na IMDB). Są to:
Dirty Dancing (reż. Emile Ardolino) i La Bamba
(reż. Luis Valdez)
Wychodzi
na to, że taneczno – muzyczne klimaty są bliskie mojemu sercu. Któż jednak tych
filmów nie widział, będąc swego czasu skazanym na nie w telewizji w każde
święta. Nie są to oczywiście moje ulubione filmy, ani nie uważam ich za
najlepsze produkcje roku 1987. Dirty Dancing w przeciwieństwie do wielu
przedstawicielek płci pięknej nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Główna
bohaterka jest bowiem niebywale irytująca. W filmie brak też klimatu, znacznie
bardziej wyczuwam go w sequelu, całkiem udanym, z Romolą Garai w roli głównej.
Niemniej jednak, Dirty Dancing mocno wpłynęło na kino i popkulturę. Wystarczy
spojrzeć jaki mieliśmy swego czasu wysyp filmów tanecznych czy wspomnieć Poradnik pozytywnego myślenia. No i jeszcze jedna sprawa – Dirty Dancing
doczekało się u nas jednego z najgłupszych tłumaczeń tytułów.
Jeśli
chodzi o La Bambę, biograficzna historia latynoskiego muzyka Richiego Valensa,
bardzo mnie chwytała za serce, gdy oglądałam ją jako dziecko. Sporo czasu
upłynęło od dnia kiedy oglądałam ten film ostatnio, więc nie pamiętam na jakim
poziomie stoi jego realizacja, ale kojarzę, że nie brakowało w nim emocji i
dramatyzmu. Czyli chyba da się obejrzeć i dziś.
Kolejne
filmy, które wskażę to filmy z roku 1987, które chciałabym obejrzeć.
Full Metal Jacket (reż.
Stanley Kubrick)
Za
mną już kilka filmowych wizji wojny w Wietnamie, wypadałoby więc obejrzeć
uznane dzieło i tego wybitnego reżysera. Film stoi już na mojej półce, ale jako
że temat ciężki, trudno mi się zebrać do oglądania.
Prawo pożądania (reż. Pedro Almodovar)
Ciekawa
jestem każdego filmu Pedro Almodovar. Zwłaszcza jego starsze dzieła, jak ten
film, pozostają dla mnie jeszcze nie odkryte. Tematyka filmu wydaje się być
intrygująca – miłosny trójkąt (z udziałem Antonio Banderasa).
Złote czasy radia (reż. Woody Allen)
Czyli
z nostalgią o czasach, kiedy radio było dla wielu bogiem. Podobno to jeden z
lepszych filmów Allena, więc mam nadzieję kiedyś go obejrzeć. obok tej komedii
Allen nakręcił też w 1987 roku poważny dramat Wrzesień, nawiązujący do twórczości Czechowa, po który też na pewno
warto sięgnąć.
A
w 1987 roku światło dzienne ujrzały też takie produkcje jak: Uczta Babette, Czarownice z Eastwick, Wpływ księżyca (Oscar dla Cher), Niebo nad Berlinem, Ostatni cesarz (Oscar dla najlepszego filmu), Fatalne zauroczenie, Wall
Street (Oscar dla Michaela Douglasa), Zabójcza
broń, Nietykalni, Predator.
Ło jeju mocny rocznik! Dirty Dancing to film wręcz pokoleniowy. Mogę go oglądać w nieskończoność! Full Metal widziałam raz i nie chcę więcej już. No i Allenek mniamniusi. Almodovara widziałam bardzo dawno.
OdpowiedzUsuńMoje filmy mają kilka lat więcej:)
Z tych, które Ty widziałaś oglądałem film "La Bambę". Z tych, które chcesz zobaczyć - "Full Metal Jacket" - świetny! Z tych których nie widziałaś, a ja widziałem - "Predator", "Zabójcza broń", "RoboCop", "Imperium słońca" (niestety bardzo dawno i niczego nie pamiętam - "wkrótce" będę czytał książkę, na podstawie której Spielberg nakręcił film, więc będę chciał sobie odświeżyć), "Uciekinier", "Good Morning Vietnam", "Gliniarz z Beverly Hills II", "Szczęki 4", "Akademia policyjna 4", "Trzej mężczyźni i dziecko". Z mojego rocznika, jak patrzę na pierwszą setkę, która wyświetla się domyślnie, to raptem jeden czy dwa filmy widziałem. Czyżby jakaś klątwa wisiała nad filmami w naszym wieku? ;)
OdpowiedzUsuń"Full..." gorąco polecam! Z kolei "Dirty dancing" nie bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńInne dobre filmy: "Imperium słońca", "Good morning, Vietnam", "Nietykalni", "Krótki film o zabijaniu", "Kingsajz", "Ostatni cesarz" no i "Zabójcza broń", do której mam słabość. :P
o radio był na Planete + Doc FF francuski film "Kocham radio" byłam nim zachwycona, aczkolwiek złote czasy radia ciągle mi umyka... full metal jacket i ucztę babette wielbię :)
OdpowiedzUsuńAż spojrzałam na swój rok i też niezłe filmy wtedy wyszły na ekrany kin. Aż ukradnę i napiszę o tym notkę u siebie ;) Ale to za jakiś czas, obejrzę kilka, których nie pamiętam już, bądź nigdy nie widziałam.
OdpowiedzUsuńTo ten sam rocznik :))
OdpowiedzUsuńTeż zaczęłam kompletować swoją listę, i "Dirty Dancing" jest na jej szczycie. Nie wiem, mnie też może trochę główna bohaterka irytuje, ale dla mnie jest to film taki jak "Grease". Raczej kojarzy mi się z dobrymi wspomnieniami, z czymś takim... Hm, że wszyscy to oglądali, to takie ikony nie tyle kultury, co tego, że my wszyscy znamy te filmy. I ścieżka dźwiękowa, i ta scena w wodzie z podnoszeniem, i wszechobecne nawiązania. Jakiś sympatyczny sentyment mam do obu tych filmów, chociaż do "Grease" znacznie większy.
"Dirty dancing" i La Bamba" to filmy mojego dzieciństwa :) z kolei "Full..."oglądałam juz jako dorosła osoba.Ciekawe zestawienie bo i ciekawy rocznik jeśli chodzi o filmy,są tu bowiem takie które wspomina sie z nutką nostalgii,ale jakoś niekoniecznie miałabym ochotę znowu po nie sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nigdy nie udało mi się obejrzeć w całości "Dirty Dancing". Jest w tym filmie coś co mnie od niego odrzuca, ale wspomniany przez Liritio "Grease" bardzo mi się podobał. Może to kwestia aktorów - Patrick Swayze i Jennifer Grey nie budzą aż takiej sympatii jak John Travolta i Olivia Newton John.
OdpowiedzUsuńZ zestawu jaki zaproponowała autorka tego bloga widziałem w całości tylko "Full Metal Jacket" i moim zdaniem jest to jeden z najlepszych filmów Stanleya Kubricka. Inne ciekawe filmy z tego rocznika, które nie zostały wymienione ani w tekście Malwiny ani w komentarzach to: horror "Hellraiser" Clive'a Barkera, włoski thriller "Opera", film wojenny "Kondory Wschodu", norweski film przygodowy "Tropiciel" czy chociażby pierwsza wersja "Człowieka w ogniu".
Mariusz, coś w tym jest, za Swayze nigdy nie przepadałam, a jednak Travolta i Newton John to natychmiastowy uśmiech na mojej twarzy. Jest też kwestia powagi, jednak "Drity Dancing" stara się być filmem serio, podczas gdy "Grease" to, no cóż, to "Grease" :)) coś różowego, amerykańskiego i świetnie z przymrużeniem oka zrobionego, w "Drity Dancing" trochę jakiegoś wylotu nadmiaru pary tej całej romantyczno/tragicznej otoczki zabrakło.
OdpowiedzUsuńJa się szykuję do wpisu o filmach w moich wieku i zauważyłam ciekawą rzecz, żaden z moich ulubionych reżyserów albo nie wypuszczał nic, albo jakieś słabsze filmy w 87'. Tylko to "Full Metal Jacket" Kubricka, no ale on do moich faworytów nie należy, chociaż ludzie uparcie mi tłumaczą, że po obejrzeniu "Dr Strangelove..." w Kubricka wsiąknę i ja. Możliwe, to ciągle przede mną :)
Ja za Kubrickiem nie przepadam, podobały mi się tylko trzy jego filmy - "Full Metal Jacket", nowatorska "Odyseja kosmiczna 2001" i "Spartakus", przy którym Kubrick nie miał swobody artystycznej. Natomiast "Dr Strangelove", "Mechaniczna pomarańcza", "Lśnienie" i parę innych nie trafiły w moje gusta ("Lśnienie" Stephena Kinga bardzo mi się podoba, niesamowicie trzyma w napięciu, o adaptacji Kubricka nie mogę powiedzieć tego samego).
UsuńNo i warto było się zabawić, dla Waszych komentarzy. Dzięki za wszystkie polecenia. "Full..." wpisuję na listę do szybkiego obejrzenia.
OdpowiedzUsuń"Złote czasy radia" też warto wpisać. To taki "Allen z przedmieścia", mniej wielkomiejski, bardziej nostalgiczny, niezmiennie zabawny.
OdpowiedzUsuńOsobiście mam teraz "fazę" na Allena i za sobą 16 filmów w ostatnim miesiącu, a to wszystko właśnie dzięki "Złotym czasom...". No i dzięki Panu z Wypożyczalni, który mnie do tego filmu namówił i którego w podzięce serdecznie pozdrawiam (choć nie przeczyta).