Elegia w reżyserii Hiszpanki Isabel Coixet to adaptacja opowiadania Konające zwierzę Philipa Rotha, autora,
którego wymienia się jako jednego z przyszłych zdobywców literackiego Nobla (i
dlatego muszę nadrobić jego twórczość, zwłaszcza, że Elegia bardzo do tego
zachęca).
Elegia to bardzo melancholijna, poruszająca historia związku młodej, pięknej
studentki Consueli z jakieś trzy razy starszym od niej profesorem literatury i
krytykiem teatralnym, Davidem. On jest zafascynowany jej urodą, młodością,
witalnością. Consuela ma być jego kolejną zdobyczą, nie planuje zbliżać się do
niej emocjonalnie, a jedynie miło spędzać czas w jej ramionach. Ona w starszym
mężczyźnie widzi mądrość, dojrzałość i chcąc, nie chcąc, zakochuje się w nim, a
przynajmniej możemy tak przypuszczać. Początek ich związku to wielka
namiętność, beztroska i radość z wzajemnego towarzystwa. Jednak David wzdryga
się przed zbytnim zaangażowaniem. Wolałby tylko podziwiać piękne ciało
Consueli, podczas gdy ona chciałaby, żeby w pełni uczestniczył w jej życiu. Z
drugiej jednak strony, wydaje się, że po raz pierwszy David ma ochotę, by jego
przelotny romans przerodził się w coś więcej. Bo Consuela jest inna wszystkie
jego dotychczasowe partnerki. Zaskakująco dojrzała, jak na swój wiek, czarująco
niewinna (choć tylko pozornie) i jest zdeklarowanie monogamistyczna. Czego
jednak boi się David? Ano najbardziej tej różnicy wieku. Śmierć najbliższego
przyjaciela uświadamia mu, że i na niego może przyjść wkrótce pora, a nawet
jeśli tak się nie stanie, to obawia się, że Consuela po prostu szybko znudzi
się takim „starcem”. Wszak David będzie się tylko starzał, a nie młodniał. Mamy
tu więc ciekawe zderzenie młodości i związanego z nią poczucia, że przyszłość
jest długa i tyle pięknych rzeczy można będzie zrobić, ze starością, która
wiąże się już tylko ze wspomnieniami i z poczuciem, że to, co najlepsze, już za
nami. Wydaje się, że zdaniem Davida tych dwóch światów nie da się na trwałe
połączyć. Wyroki losu okażą się jednak zaskakujące…To Consuela znajdzie
się w sytuacji, w której przestanie czuć
się atrakcyjna dla Davida. Zakończenie filmu pozostanie otwarte, z furtką
uchyloną zarówno dla optymistów, którzy odbiorą je jako zwycięstwo prawdziwej
miłości, jak i dla niewierzących w happy endy.
Od
początku śledzimy na ekranie historię związku niemożliwego, miłości tragicznej.
Tragizm potęgowany jest przez pierwszoosobową narrację Davida, który w dodatku
używa do niej czasu przeszłego, co sugeruje też jakoby finał historii nie był
szczęśliwy. Reżyserka filmu słusznie zdecydowała się na taki zabieg, który w
pewien sposób „ratuje” w naszych oczach Davida, bo pozwala nam dowiedzieć się,
co on myśli, jakie są jego lęki, uczucia, a nie tylko obserwować krzywdę, jaką
wyrządza swojej kochance. David wbrew pozorom nie jest tu postacią negatywną.
Wyraźnie chciałby zerwać ze swoim nawykiem przygodnych romansów ze studentkami,
ale jego psychiczne blokady mu na to nie pozwalają.
Nad
obrazem Coixet unoszą się pojęcia straty, przemijania i niespełnienia. To
jednak także studium bliskości dwójki osób, pokazujące ją w jej
najpiękniejszych odcieniach. Fizyczna fascynacja została tu pokazana bardzo
subtelnie, ze smakiem, odcinając się od wulgarności czy perwersji. Elegia jest wysmakowanym artystycznie
obrazem, który za pomocą bardzo oszczędnych środków buduje melancholijny,
adekwatny do tytułu klimat, absorbując widza i wydobywając z niego naprawdę
duże pokłady wrażliwości. To dzieło kompletne, także ze względu na piękną,
nastrojową muzykę i wyśmienite aktorstwo. Zdecydowanie Elegia to jedna z najlepszych ról Penelope Cruz. To zaskakujące,
jak dobrze ta aktorka radzi sobie z przeskakiwaniem od ról silnych, dojrzałych kobiet
(jak np. w rok wcześniejszym Volver)
do grania młodych, niedoświadczonych dziewczątek. Po raz kolejny uwiódł mnie
też Ben Kingsley, aktor – mam wrażenie – niedoceniany. Zwrócił moją uwagę w Domu z piasku i mgły (dobry film!) i w Elegii
potwierdził, że jak nikt nadaje się do grania bohaterów udręczonych swoją
własną osobą. Wybór właśnie jego do roli uwodzicielskiego profesora, choć
zupełnie nieoczywisty, okazał się być bardzo trafiony. Cieszy też obecność w
obsadzie Patricii Clarkson, która
nieodmiennie zachwyca mnie tym, że choć nie jest już najmłodsza, na ekranie
(jak i poza nim) swoim wdziękiem, urodą i aurą zmysłowości, którą roztacza
wokół siebie, swobodnie może konkurować z młodszymi aktorkami. A przy tym jest
szalenie wiarygodna jako aktorka. Elegia
to też obraz ważny w historii filmu, bo przed kamerą po raz ostatni stanął tu
Dennis Hopper, wybitny aktor, który wcielił się w postać umierającego
przyjaciela Davida, czego nie trudno odebrać symbolicznie.
Mimo
iż Elegia niesie z sobą banalne prawdy
o życiu, śmierci i miłości, robi to w tak wysublimowany i niebanalny sposób, że
łza w oku się kręci. To jeden z tych filmów, po których obejrzeniu siedzisz jak
zamurowany i trudno ci przejść od razu do porządku dziennego. Tak naprawdę,
jedyne na co masz wtedy ochotę, to się do kogoś przytulić. Kocham takie filmy i
takich filmów szukam. Polecam.
Moja
ocena 9/10.
P.S.
Przy okazji chciałam Was zachęcić do lektury mojej recenzji "Trafnego
wyboru" czyli pierwszej powieści J.K. Rowling po cyklu o Harrym Potterze.
Recenzja została opublikowana w serwisie Lubimy Czytać czyli dokładnie tu :)
widziałam ten film kilka lat temu, podobał mi się wtedy ale czytając twoją recenzję po raz pierwszy pomyślałam, że byłam trochę za młoda na taką pokoleniową historię ;)
OdpowiedzUsuńa co do Coixet- uwielbiam, każdy kolejny film spotyka się z rosnącym uwielbieniem z mojej strony. Szczególnie podobało mi się 'Moje życie beze mnie', trochę pretensjonalna, ale dająca do myślenia historia młodej kobiety, która przygotowuje się na śmierć... naprawdę ciekawe kino
Mam tak samo - oglądałam go dość szybko po premierze i też chyba nie odebrałam go wtedy należycie, choć podobał mi się. Dlatego bardzo chciałam do niego wrócić i ten drugi seans był już zupełnie inny, bardziej świadomy.
UsuńTeż lubię Coixet, co prawda nie widziałam jeszcze jej dwóch ostatnich filmów, ale bardzo sobie ją cenię.
A ja przeczytałam trzy lata starszy i dalej brnęłam (zastanawiając się co tu jest problemem) :) aż jakoś stwierdziłam, że coś mi nie gra i doczytałam już porządnie ...
OdpowiedzUsuńNie widziałam, ale obejrzę :)
Ha ha, to znak żeby nie czytać recenzji po łebkach ;) (choć niestety w natłoku ciekawych blogów i małej ilości czasu to może być nieuniknione ;)). Obejrzyj koniecznie ;)
UsuńTen film jeszcze przede mną. Nie wiem, czy ktoś mi go nie polecał. Na pewno nadrobię :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńPlakat jest hipnotyzujący!
OdpowiedzUsuńTo prawda. Siła tkwi w prostocie. Dobry jest też ten plakat http://2.bp.blogspot.com/-ZfhXJORNJiI/T6_RYIzIg0I/AAAAAAAAAF0/DwHelCCvqzE/s1600/elegy_plakat.jpg chamsko skopiowany potem przez producentów polskiej Różyczki
Usuń