10.05.2015

Fortitude (Sky Atlantic, 2015 - )


Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Fortitude to serial inny niż wszystkie. Niby kryminał, brytyjski, dziejący się na dalekiej Północy, więc wydawałoby się – nic nowego pod słońcem. Sama bym pewnie po niego nie sięgnęła, gdyby nie wszechobecne pozytywne recenzje. Nagle okazało się, że dużo osób go ogląda i chwali (teraz myślę, że może była to po prostu część machiny promocyjnej). Na świeżo (Edit: pisałam te słowa jakieś 2 tygodnie temu ;)) po obejrzeniu finału, podzielę się z wami moimi refleksjami na jego temat. Uczucia mam mieszane, bo i serial jest bardzo nierówny. Nie ma szans, by znalazł się w czołówce moich ulubionych seriali, ale na pewno jest jednym z tych, które się pamięta.



Bo Fortitude się wyróżnia. Po pierwsze miejscem akcji – Fortitude to fikcyjne miasteczko na skraju koła podbiegunowego, w którym mieszka zaledwie 800 osób. Do tej pory uchodziło za jedno z najbezpieczniejszych miejsce na ziemi – nigdy nie popełniono tu żadnego przestępstwa. Po drugie – klimatem. Jest tu mroźnie i śnieżnie, ta zimowa sceneria może przywodzić nieco na myśl Fargo. Po trzecie – intryga kryminalna. Dość zagmatwana, długo nie prowadząca do żadnych sprawców. Napisana na zasadzie: pojawiają się nowe pytania, nie pojawia się zbyt wiele odpowiedzi. W dodatku, nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale momentami serial ociera się o horror i sci-fi, przy czym nie jestem pewna, czy to dobrze. Ale na pewno to właśnie jego największy wyróżnik.



Jeśli zabierzecie się za oglądanie Fortitude, musicie się nastawić na taki schemat: początek nudny i chaotyczny, z dużą ilością postaci i wątków, które nie wiadomo do czego zmierzają, następnie środek dobry i wciągający, kiedy zaczyna się czuć sympatię do wybranych bohaterów i rozgryzać o co w tym wszystkim chodzi, a na koniec rozczarowanie rozwiązaniem zagadki i kilkoma konkretnymi scenami. Summa summarum, mnie Fortitude raczej nie powaliło na kolana, ale nie mogę też powiedzieć, że jest to zły serial. Bardzo ciekawie poprowadzone zostały postaci, choć jest ich na tyle dużo, że nikogo nie poznajemy w pełni, co wydaje mi się być największym niedociągnięciem. Brakuje mi jednego – dwóch głównych bohaterów, którym się kibicuje. Tutaj mamy nadmiar bohaterów równorzędnych, a ci, którzy w jakiś sposób wybijają się na pierwszy plan, nie budzą jakiejś ogromnej sympatii. Nie są charyzmatyczni, to przede wszystkim. Z drugiej strony, Fortitude to pewna odmiana po oglądaniu takich seriali kryminalnych jak The Killing, Broadchurch czy The Fall, bo mamy tu zupełnie inny schemat i oglądamy zupełnie inne środowisko. Coś świeżego, pewien eksperyment, choć nie do końca udany. Jest sporo scen zbędnych, za to brakuje trochę emocji między bohaterami. Wątek medyczno – biologiczny, tak go nazwijmy, również nie porywa. Atutem serialu są natomiast aktorzy. Najmocniejszy z całej obsady jest Stanley Tucci, klasą jest Michael Gambon, z dobrej strony pokazał się nieznany mi wcześniej Richard Dormer, a wśród kobiet bryluje znana z Forbrydelsen Sofie Grabol, kreująca postać nieodgadnionej jak dla mnie pani gubernator, najbardziej tajemniczej z całego serialu.



Niestety tło dla historii kryminalnej jest dosyć ubogie. Poznajemy bardzo wielu bohaterów, ale żadnego z nich zbyt dokładnie. Trudno więc poczuć z bohaterami jakąś więź, nie mówiąc już o empatii. Fortitude ogląda się z dystansem do bohaterów i całej tej dość nieprawdopodobnej historii, co dla mnie jest dużą przeszkodą w czerpaniu całkowitej przyjemności z oglądania. Nie znaczy to jednak, że serial odradzam. Ponieważ ma powstać drugi sezon, warto dać tej historii szansę, być może będzie to dla Was przygoda na dłużej. Jeśli macie ochotę na trochę odmiany w repertuarze oglądanych przez Was seriali, myślę, że Fortitude będzie naprawdę dobrym wyborem.

Moja ocena: 6+/10



4 komentarze:

  1. Zgadzam się właściwie ze wszystkim, Pomimo wszystkich dorych rzeczy w serialu postaci były nie do końca udane, a zakończenie jest tak bardzo bez sensu, że wygląda jkby pochodziło z innego serialu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam posta pobieżnie gdyż jestem w trakcie oglądania. Jak na razie serial podoba mi się bardzo. Siedzę ciągle jak na szpilkach, uwielbiam bać się w ten sposób. No i te skandynawskie wnętrza, które spędzają mi sen z powiek:). Uwielbiam także Stanley'a Tucci i każde jego pojawienie się na ekranie robi mi dobrze. Jestem z gatunku tych, którzy najlepiej czują się w śniegu, mrozie i kocu także moja ocena pewnie będzie wysoka...ale ale nie chwalę serialu przed zachodem słońca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zapowiada się fajnie :) Na pewno go obejrzę, jak skończę oglądać mój obecny serial :)

    OdpowiedzUsuń
  4. MI też wydaje się, że może być fajny :) i pewnie się skuszę na to żeby obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...