15.03.2015

Kącik polskiego filmu: Disco Polo (reż. M. Bochniak, 2015)


Na film o disco polo czekałam odkąd tylko poznałam szczegóły na jego temat. A żeby była jasność- fanką tej muzyki nie jestem. Temat wydał mi się jednak szalenie ciekawy i byłam zwyczajnie ciekawa, jak zostanie zaprezentowany, zwłaszcza że występować w nim mieli bardzo utalentowani aktorzy, których cenię. Gdy okazało się, że będzie to komedia i to nie do końca na serio, zaczęłam się bać.  Ale do kina i tak poszłam. I nie żałuję, bo już dawno nie bawiłam się w kinie tak dobrze.

Zacznijmy od tego, że Disco Polo utrzymane jest w hollywoodzkiej konwencji, która wbrew pozorom znakomicie nadaje się do tego, by mówić o american dream, amerykańskim śnie, którym było disco polo dla jego twórców i wykonawców. Choć ta baśniowa sceneria, która jest tłem dla filmowych wydarzeń – z kolorowymi kostiumami, limuzynami, jachtami i …pustynią, nie każdemu przypadnie do gustu i może wydać się przesadą – w tym szaleństwie jest metoda! Ja to kupuję i uważam, że Maciej Bochniak, reżyser filmu (wespół z Mateuszem Kościukiewiczem, który występuje tym razem w roli współscenarzysty), miał genialny pomysł. Dzięki tej stylizacji jego film bawi, śmieszy, a jednocześnie nie jest pozbawiony refleksji.


Bo przecież dla zwykłego Zenka (i nie mam tu na myśli żadnego konkretnego wykonawcy disco polo) nagły wielki sukces tak właśnie musiał wyglądać. Może wszystko było bardziej przaśne (wszak był to początek lat 90.), może nie były to limuzyny, może pieniądze były mniejsze, ale dla tego człowieka, który jeszcze wczoraj siedział na zapyziałej prowincji, a nagle dzięki swojej muzyce znalazł się w wielkim świecie, znanym mu dotąd tylko z telewizji, to musiał być american dream. Celowe przerysowanie tej sytuacji pomaga widzowi w zrozumieniu fenomenu tej muzyki i tego jak wynosiła ona swoje gwiazdy na piedestał. Zwłaszcza, że jest też w filmie bardzo ważny moment, który obecny jest pewnie w życiu każdego artysty – kiedy woda sodowa uderza do głowy i wydaje mu się, że jest nie wiadomo kim. A Bochniaka ten kryzys przechodzi, a jak jest w życiu – wiadomo.



Disco Polo, choć jest komedią, a z tymi bywa różnie, to kino bardzo inteligentne, które nie traktuje widza jak półgłówka. Już samą konwencję trzeba zaakceptować, zrozumieć po co są tu np. motywy z westernu – i wiedzieć, że nie należy brać ich poważnie. Ale co najważniejsze, Disco Polo naprawdę śmieszy i nie są to żarty kloaczne. Sprostać gustom polskiej publiczności nie jest co prawda trudno, bo już same sceny, w których Dawid Ogrodnik śpiewał do wtóru grającego na klawiszach Piotra Głowackiego i podrygiwał niczym Marcin Miller czy Tomasz Niecik, budziły na sali kinowej salwy śmiechu. Być może dlatego, że wszyscy wiemy, że disco polo to obciach, a tu nagle staje przed nami aktor (który na pewno takiej muzyki nie słucha) i śpiewa Ona tańczy dla mnie, z pełnym zaangażowaniem, wiarą w to co śpiewa i z radością. To też dowód na to, że Dawid Ogrodnik wykonał kawał porządnej roboty – przede wszystkim sam wykonuje w filmie wszystkie piosenki, ale widać, że również spędził godziny na oglądaniu odpowiednich teledysków, co zaowocowało profesjonalnymi scenicznymi ruchami. Trudno uwierzyć, że ten chłopak wcześniej grał hip – hopowca i niepełnosprawnego nastolatka. Oglądając go na ekranie miałam wrażenie, jakby nic innego w życiu nie robił tylko śpiewał disco polo. Podobnie wiarygodnie wypadł zresztą Piotr Głowacki, który z tego duetu miał być tym śmieszniejszym (ale nie głupkowatym) i bardziej wątpiącym w sukces. I faktycznie był, udowadniając, że także jest aktorem wszechstronnym, którego jeszcze nie raz zobaczymy w wielkiej roli.



Perełką, jak można się było spodziewać po zwiastunie, jest oczywiście postać Daniela Polaka, w którego wciela się Tomasz Kot, po raz kolejny udowadniając, że zagra każdego, za każdym razem robiąc to genialnie. Nazwisko Polaka jest oczywiście nieprzypadkowe, bo jak „coś się Polakowi spodoba, to to się będzie wszystkim podobać”. Coś w tym jest. Zostając przy aktorach, trzeba wspomnieć o Joannie Kulig, która występuje w roli dla niej idealnej. Aktorka jest ogromnie utalentowana wokalnie, co reżyserzy na szczęście coraz częściej wykorzystują. Jako uwodzicielska królowa disco polo, żyjąca w złotej klatce, Kulig wypada zachwycająco. Obok niej mamy w obsadzie jeszcze inną młodą aktorkę, Aleksandrę Hamkało, którą w tym roku można było już oglądać w Ziarnie prawdy. Tym razem widzimy ją w dużo ciekawszej, choć też drugoplanowej roli. Jako wyluzowana chłopczyca Hamkało wypadła świetnie, nieco zabawnie, i zdecydowanie dała się zapamiętać. Może to znak, że odtwórczyni niechlubnej głównej roli w Big Love powinna grać właśnie w komediach? Komediowy talent ma też pewnie Mateusz Kościukiewicz, dla którego brawa za dystans do siebie. Współscenarzysta filmu jest przecież aktorem, więc na ekranie się też pojawia. W kilku rolach. Przez jakieś 1,5 minuty łącznie. Takie mrugnięcia okiem do widza lubię.



Nie będę się rozpisywać na temat strony technicznej czy wizualnej filmu, bo wypadła po prostu bardzo dobrze – począwszy od strojów przez scenografię i charakteryzację. Jest kolorowo i kiczowato, czyli tak jak być powinno. Efekty specjalne może i nie są na najwyższym poziomie, ale myślę, że to był trochę zamierzony ruch. Prawdziwym smaczkiem są natomiast aluzje do innych filmów. Część z nich dostrzegą być może tylko bardziej zaawansowani kinomaniacy, ale parodię sceny z Titanica zauważy każdy. I tym sposobem mogę podsumować, że film Bochniaka nie ma właściwie słabych stron ani znaczących wad, poza sekwencją zbliżającą nas do finału. Motyw z cofnięciem czasu zupełnie niepotrzebny, strzelanina na dachu Pałacu Kultury także – co za dużo, to niezdrowo i do konwencji filmu nie pasowało to wcale. Jednakże sam finał, bajkowy, cukierkowy, hollywoodzki – z happy endem, a jakże - rozczula i wyraźnie odwołuje się do siedzącej gdzieś w nas polskości i patriotyzmu. Bo przecież „wszyscy Polacy to jedna rodzina”. I każdy z nas słuchał kiedyś disco polo.

Moja ocena 9/10

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawa recenzja bardzo dobrego filmu. Jedno z ciekawszych polskich dzieł filmowych w ostatnim czasie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...