31.10.2012

W roli głównej: Jedzenie


Wielu ludzi nie potrafi oglądać filmów czy seriali bez jakiejś przekąski pod ręką. Myślę jednak, że to głównie dotyczy ludzi, którzy filmy oglądają od okazji do okazji, potęgując towarzystwem smakołyków celebrację tej chwili. My, filmożercy (jesteśmy nimi, prawda?), nie jemy nie tylko w kinie, ale i oglądając w domowym zaciszu. Są jednak takie filmy, których nie da się obejrzeć spokojnie bez czegoś dobrego w zasięgu ręki, a już z pewnością nie powinno się ich oglądać z pustym brzuszkiem. Oto kilka takich filmów (i jeden serial), podczas oglądania których zachciało mi się jeść:

  1. Maria Antonina (reż. S. Coppola)

Te wszystkie ociekające różowym lukrem babeczki, torciki, mniejsze, większe, z bitą śmietaną lub bez, ale wszystkie niemożliwie słodkie. aż proszą się, żeby je zjeść. Nie macie chleba, jedźcie ciastka – miała powiedzieć podwładnym Maria Antonina. O tak, takie ciastka z chęcią, bez patrzenia na skutki uboczne.

  1. Julie&Julia (reż. N. Ephron)

Ten film jest w całości o gotowaniu, koncentruje się na nim i zasadza wokół niego swoją fabułę. Trudno więc nie ślinić się przed ekranem. Gorzej mogło być chyba tylko kiedy czytaliśmy książkę, na podstawie której powstał – tam potraw przewija się znacznie więcej i są szczegółowo opisane. Aż chce się gotować. Nie mówiąc o jedzeniu, oczywiście.

  1. Perfect Sense (reż. D. Mackenzie)

Ten film nie jest cały o jedzeniu, ale i tak są momenty, kiedy jedzenie występuje na pierwszym planie. Musi tak być, kiedy jednym z traconych przez bohaterów po kolei zmysłów jest poczucie smaku.

  1. My Blueberry Nights (reż. W. Kar - Wai)

Ciasto jagodowe. Nigdy nawet o nim nie słyszałam, zanim nie zobaczyłam tego filmu. A odkąd go obejrzałam, to ciasto chodzi za mną i chodzi… Wygląda smakowicie, ale w końcu piecze je sam Jude Law.

  1. Mine vaganti (reż. F. Ozpetek)

Polski podtytuł tego filmu to „O miłości i makaronach”, nic więc dziwnego, że jest na mojej liście. Jestem bowiem ogromną amatorką makaronu i uwielbiam go pod każdą postacią. W filmie o makaronie więcej się mówi niż go je, więc nie jest tak źle, choć i tak nie  polecam oglądać „na głodnego”.

  1. Czekolada (reż. L. Hallstrom)

Cóż, tytuł chyba mówi sam za siebie. Jego główna bohaterka, Vianne, prowadzi kameralny sklep z czekoladą, miejsce które przez mieszkańców konserwatywnego miasteczka, staje się synonimem zła i rozpusty. Czekolada leje się tu strumieniami, przewija przez ekran w naprawdę nieprzyzwoitych ilościach, dlatego ostrzegam: lepiej mieć jakiś przeogromnie słodki batonik pod ręką w trakcie oglądania. A na ekranie przecież jeszcze bardzo słodki Johnny Depp…


  1. Charlie i fabryka czekolady (reż. T. Burton)

Ponownie Johnny Depp, już nie taki słodki, ale nadal w towarzystwie czekolady. Fabryka czekolady to miejsce w którym trudno powstrzymać pracę swoich ślinianek, zwłaszcza jeśli jest ona wykreowana przez Tima Burtona.

  1. Gdzie pachną stokrotki (reż. m.in. B. Sonnenfeld)

Na koniec serial, którego oglądanie też może sprawić…ból. Bo trzeba sobie powiedzieć, że oglądanie jedzenia na ekranie zawsze wiąże się ze wzmożonym apetytem. A nie zawsze możemy sobie na jedzenie pozwolić, czy to dlatego, że w danej chwili nie mamy nic pod ręką, czy też z powodu jakichś narzuconych sobie ograniczeń. No i rodzi się wewnętrzny ból. Można też odczuwać go w żołądku. Serio, spróbujcie obejrzeć ten serial i go nie poczuć. Nie da się, bo główni bohaterowie prowadzą cukiernię, a więc ciasta się tu robi, je i mówi o nich. No a Ty widzu patrz i zazdrość. Swoją drogą, serial wart uwagi, choć skasowany został po zaledwie dwóch sezonach.

A Wy, co byście dorzucili do tego menu?

21 komentarzy:

  1. ja dorzuciłbym jeszcze Tost z Helenką Bonham Carter, tam to dopiero były ciasta *_*

    po mine veganti od razu pobiegłem do kuchni ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Też polecam Toast. Historię chłopięcego głodu - widziałam film, ale jeszcze nie czytałam książki, na podstawie której powstał. To kino pachnie, smakuje, rozleniwia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To brzmi bardzo zachęcająco. Wiem, że jest też książka. Chyba się kiedyś skuszę, zwłaszcza, że lubię Helenę BC.

      Usuń
  3. mało apetyczne "Wielkie żarcie" Ferreri ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi ten film przyszedł na myśl :)

      Usuń
    2. Coś mi ten tytuł mówi, ale jeśli jest mało apetyczny to nie wiem, czy chcę go oglądać ;)

      Usuń
  4. Maria Antonina ogólnie bardzo mi się podobała. Co prawda kolorowe słodkie ciasteczka nie należą do moich faworytów, więc akurat wtedy nie robiłam się głodna :)
    Julie & Julia - na tym filmie niestety zasypiałam, więc o jedzeniu mowy nie było :D
    Czekolada - no dobraaaaaaaa, tutaj chciało mi się słodkiego :D Szczególnie nugatu z czekoladą, mniam!
    Od Charliego i jego fabryki wzięłabym najchętniej tę płynną czekoladę do picia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasypiałaś na Julie i Julia? Cóż, film jest gorszy od książki, ale nie oceniałabym go zbyt surowo. Sympatyczny moim zdaniem na poprawę humoru ;)

      Usuń
  5. Z tego zestawienia oglądałam "Czekoladę", którą uwielbiam, i "Charliego...". Oj, tak przy oglądaniu tych dzieł zdecydowanie trzeba zaopatrzyć się w tabliczkę czekolady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego wynika, że lubisz czekoladę ;) Oczywiście, ja w żadnym przypadku nie miałam jej pod ręką (niestety ;))

      Usuń
  6. Od samego czytania, chce się jeść. Zwłaszcza, gdy docieramy do "czekoladowych" filmów. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. :) przypomniało mi się "Wielkie żarcie" - no, muszę przyznać, że to chyba jedyny film o jedzeniu (upraszczam sens, wiem) po którym nie ma się ochoty na jedzenie. Zdecydowanie, nie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba przekornie - z ciekawości obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O:) nie znasz? To będzie ciekawe doświadczenie dla Ciebie, na pewno:) Fantastyczna dekadencja i prowokacja!

      Usuń
  9. Ojej, filmy z jedzonkiem w tle, uwielbiam Cię, Malwino, za ten temat :)
    Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to faktycznie "Maria Antonina", to jedna z moich ulubionych scen i rzeczywiście wodzi na pokuszenie : http://www.youtube.com/watch?v=cLJ1vuUWprA
    Nie chcąc się jednak powtarzać, dorzucę od siebie takie tytuły, jak : "Tylko Marta" ;) - ciepła, urocza historia szefowej kuchni-pracoholiczki podbiła moje serce, pewnie dlatego, że jakoś postać głownej bohaterki jest mi bliska, no i gotują naprawdę dużo i same pyszności, a do filmu mam sentyment także ze względu na okoliczności oglądania (tuż przed Wigilią, mój pierwszy powrót do domu ze studiów ;))
    "Faceci od kuchni" (jak mi ciężko przechodzą te polskie tytuły filmów przez palce...) - to z kolei francuska produkcja, może nie z kategorii tych, które koniecznie trzeba zobaczyć, ale ja miło spędziłam czas oglądając ten film, niestety nie zjadłam przedtem kolacji, to był poważny błąd;)
    "Przepis na miłość" (arghhh!) - francuska komedia romantyczna z czekoladkami w roli głównej :)
    no i jest jeszcze animacja "Ratatuj" :D
    Na pewno coś mi umyka, ale fajnie, że umieściłaś tutaj "Mine vaganti", to taki skromny film, który ma jednak coś więcej do zaoferowania, chyba mało kto go zna, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wszystkich tych filmach słyszałam, ale najchętniej obejrzałabym "Przepis na miłość". ale są pewne priorytety więc najpewniej nie prędko się to stanie ;) ach, ten czas ;)

      Usuń
  10. Fajne zestawienie:) Dodałabym jeszcze "No reservations" z Zetą-Jones,"Woman on top" z Penelopą i Jeszcze klimatyczne "Przepiórki w płatkach róży".

    OdpowiedzUsuń
  11. dla mnie jeszcze "Uczta Babette"! Pięknie obnażona hipokryzja zdewociałej społeczności.

    OdpowiedzUsuń
  12. i jeszcze "Big night" ("Wielkie otwarcie") - piękny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...