Nie
sądziłam, że porwie mnie serial komediowy, bo nigdy nie byłam ich fanką.
Zaliczyłam jakieś polskie sitcomy, wiadomo, kto by ich nie znał. Ale nie
oszalałam na punkcie The Big Bang Theory (obejrzałam pierwszy sezon),
How I Met Your Mother nie oglądałam nigdy,
podobnie – przyznaję ze wstydem – Przyjaciół.
Dotrwałam do połowy drugiego sezonu New
Girl, gdy stwierdziłam, że szkoda
mojego czasu na te lekko absurdalne i często niesmaczne żarty (choć wiele w tym
serialu lubiłam, a najbardziej Zooey Deschanel i jej styl, i chyba do niego
wrócę). Do obejrzenia Dwóch spłukanych
dziewczyn skłoniła mnie właściwie jedna recenzja, może nie będę pisać kogo,
ale jest to młody krytyk, którego zdanie sobie wysoko cenię, bo w dużej mierze
mamy podobny gust. On osadził serial gdzieś pomiędzy Dziewczynami a Seksem w
wielkim mieście, pisząc, że wiele mówi on o współczesnych młodych
kobietach. To mnie przekonało, a nie bez znaczenia były też dwa inne fakty: że
serial jest o dziewczynach niezbyt zamożnych (choć to pojęcie biedy jest
względne i wrócę do niego dalej) i że jest o…babeczkach ;) Bo babeczki kocham
piec i jeść, a i zamożna nie jestem i jako freelanserce ciułającej grosz do
grosza bliżej mi do Hanny Horwath czy właśnie do Max i Caroline niż do Carrie
Bradshaw.
Max
i Caroline pracują w restauracji (czy raczej knajpie) na Brooklynie, a
dokładnie w Williamsburgu, jako kelnerki. Max pochodzi z biednej rodziny,
wychowała się bez ojca, matka nieszczególnie się nią interesowała, a żeby się
utrzymać dziewczyna pracuje teraz na dwa etaty: jako kelnerka i opiekunka do
dzieci. Caroline to jej przeciwieństwo – córka milionera, której nigdy niczego
nie brakowało, osierocona przez matkę, doskonale wykształcona. Jej życie sypie
się jednak jak domek z kart, gdy ojciec trafia do więzienia za gigantyczne
oszustwa finansowe. I tak Caroline, żeby się utrzymać, zatrudnia się w
restauracji, w której pracuje Max. Ta podchodzi do niej z rezerwą, ale
przygarnia ją pod swój dach. Dobór bohaterek oparty jest na sprawdzonej formule
przeciwieństw. Max ma cięty język, jest impulsywna, ale jednocześnie nie wierzy
w siebie. Caroline to natomiast pewna siebie, wygadana, ale jednocześnie dobrze
ułożona, nieco egzaltowana dziewczyna przywykła do luksusów. Zderzenie tych
dwóch osobowości sprawia, że w serialu nigdy nie jest nudno. Dziewczyny sobie
wzajemnie dogryzają i często mają odmienne zdania, co przynosi wiele śmiechu,
ale jednocześnie z odcinka na odcinek darzą się coraz większą sympatią.
To,
co podoba mi się w scenariuszu najbardziej to fakt, że nie poprzestano
wyłącznie na pokazaniu codziennych perypetii bohaterek, ale wprowadzono od razu
motyw spajający kolejne odcinki, jakim jest zbieranie funduszy (250 tys.
dolarów) na otwarcie własnego biznesu – firmy sprzedającej babeczki, w których
wypieku specjalizuje się Max. Każdy odcinek kończy się planszą pokazującą
aktualny stan konta dziewczyn. No a babeczki na ekranie zawsze prezentują się
pysznie, a tu ich nie brakuje.
Dwie spłukane dziewczyny to jednak przede wszystkim prześmiewczy obraz
współczesności. Dostaje się wszystkim: hipsterom, mniejszościom etnicznym,
religijnym, celebrytom, bogaczom, a nawet Polakom… Nie będzie też przesadą
nazwanie go satyrą na współczesny konsumpcyjny styl życia. Pretekstów do żartów
nie brakuje, bo serial żyje bardzo w zgodzie z trendami. Wszystko co jest
modne, wszystko o czym się mówi, nie przejdzie tu bez echa. Stąd liczne
odniesienia do innych seriali, bohaterów pierwszych stron gazet czy po prostu
do naszego funkcjonowania w mediach społecznościowych. Twórcy są bardzo czujni
i nic nie umyka ich uwadze. Jeśli cenicie sobie w serialach (trafne) komentarze
do bieżących wydarzeń, Dwie spłukane
dziewczyny to serial dla was.
Dwie spłukane dziewczyny to 20 minut niezobowiązującej rozrywki, niegłupiej i
mocno osadzonej w prawdziwych realiach. Jak wspomniałam i jak sugeruje tytuł,
główne bohaterki klepią biedę – może nie skrajną (w końcu mieszkają w całkiem
niezłym mieszkaniu), ale jednak biedę. Ubierają się w lumpeksach, zakupy robią
na darmowe kupony z gazet, nie płacą podatków, zadłużają się. Z własnym
biznesem też mają pod górkę. Łatwo można się więc z nimi utożsamić, bo ich
problemy (w tym nieidealny wygląd), dylematy, marzenia są większości z nas
bliskie. Przy czym to wszystko nie jest pokazane na serio, więc odpada silne
zaangażowanie i przejęcie się ich losami do tego stopnia, by dołować siebie
samych.
Na
koniec to, co mnie przyciąga do tego serialu najbardziej – cięte riposty Max.
Serial ten właściwie opiera się na cynicznej wymianie zdań między bohaterami, a
ostatnie słowo zawsze należy właśnie do Max, dla której nie ma żadnych
świętości. Kat Dennigs w tej roli jest genialna – choć mam wrażenie, że nie
musi za wiele grać, bo tak ironiczna i zabawna jest z natury. Caroline grana
przez Beth Behrs jest nie mniej temperamentna, choć bardziej ma talent do gagów
niż niewyparzony język. Razem jednak tworzą zgrany duet, który świetnie się
uzupełnia. Ktoś napisał, że Dwie spłukane
dziewczyny to stand-up w formie serialu i trudno się z tym nie zgodzić.
Zwłaszcza, że wielokrotnie mam wrażenie, jakby niektóre sceny były
improwizowane – przez wyraz twarzy Dennigs i Behr, nie mogących się powstrzymać
od śmiechu. Zwłaszcza ta druga często ma minę, jakby niesamowicie ją samą śmieszyło
to, co właśnie się dzieje w danej scenie.
Poza
głównymi bohaterkami, także reszta obsady jest niesamowicie zabawna. To ciekawa
galeria postaci: zdziecinniały Koreańczyk Han, właściciel baru, w którym
pracują Max i Caroline, któremu Max wytyka wciąż niski wzrost, obleśny Ukraińczyk
Oleg, nieustannie myślący o seksie, czarnoskóry, dobrotliwy kasjer Earl i
Sophie (znakomita Jennifer Coolidge) - rodowita Polka, jedna z tych kiczowatych, wyzywających pań po 40-tce,
które zdarza nam się mijać na ulicy. I jak tu zaprzeczyć, że Brooklyn to
kulturowy tygiel.
Nawet
jeśli nie lubicie sitcomów – obejrzyjcie. Może przepadniecie tak jak ja.
Sztuczny śmiech nie przeszkadza.
Moja
ocena: 8/10
Ciekawa recenzja. Gdybym miala dostep do tego serialu pewnie bym obejrzala, niestety poki co nie mam. Ja w sumie tez nie przepadam za serialami komediowymi, ale jesli sa dobre to czemu nie ... Bawi mnie niesamowicie Teoria wielkiego podrywu i Seks w wlk miescie, chociaz ten ostatni to gatunkowo chyba komediodramat, mimo to genialny ;D
OdpowiedzUsuńObejrzałam kilka pierwszych odcinków, ale porzuciłam na rzecz Homeland, który podobno nie miał takiej widowni jakiej się po nim spodziewano, a szkoda, bo to ciekawy serial. :)
OdpowiedzUsuńTeż się wkręciłam w "Dwie spłukane dziewczyny", więc wiem dokładnie co czujesz! :D
OdpowiedzUsuń