16.11.2012

Elegia (reż. I. Coixet, 2008)

Elegia w reżyserii Hiszpanki Isabel Coixet to adaptacja opowiadania Konające zwierzę Philipa Rotha, autora, którego wymienia się jako jednego z przyszłych zdobywców literackiego Nobla (i dlatego muszę nadrobić jego twórczość, zwłaszcza, że Elegia bardzo do tego zachęca).

Elegia to bardzo melancholijna, poruszająca historia związku młodej, pięknej studentki Consueli z jakieś trzy razy starszym od niej profesorem literatury i krytykiem teatralnym, Davidem. On jest zafascynowany jej urodą, młodością, witalnością. Consuela ma być jego kolejną zdobyczą, nie planuje zbliżać się do niej emocjonalnie, a jedynie miło spędzać czas w jej ramionach. Ona w starszym mężczyźnie widzi mądrość, dojrzałość i chcąc, nie chcąc, zakochuje się w nim, a przynajmniej możemy tak przypuszczać. Początek ich związku to wielka namiętność, beztroska i radość z wzajemnego towarzystwa. Jednak David wzdryga się przed zbytnim zaangażowaniem. Wolałby tylko podziwiać piękne ciało Consueli, podczas gdy ona chciałaby, żeby w pełni uczestniczył w jej życiu. Z drugiej jednak strony, wydaje się, że po raz pierwszy David ma ochotę, by jego przelotny romans przerodził się w coś więcej. Bo Consuela jest inna wszystkie jego dotychczasowe partnerki. Zaskakująco dojrzała, jak na swój wiek, czarująco niewinna (choć tylko pozornie) i jest zdeklarowanie monogamistyczna. Czego jednak boi się David? Ano najbardziej tej różnicy wieku. Śmierć najbliższego przyjaciela uświadamia mu, że i na niego może przyjść wkrótce pora, a nawet jeśli tak się nie stanie, to obawia się, że Consuela po prostu szybko znudzi się takim „starcem”. Wszak David będzie się tylko starzał, a nie młodniał. Mamy tu więc ciekawe zderzenie młodości i związanego z nią poczucia, że przyszłość jest długa i tyle pięknych rzeczy można będzie zrobić, ze starością, która wiąże się już tylko ze wspomnieniami i z poczuciem, że to, co najlepsze, już za nami. Wydaje się, że zdaniem Davida tych dwóch światów nie da się na trwałe połączyć. Wyroki losu okażą się jednak zaskakujące…To Consuela znajdzie się  w sytuacji, w której przestanie czuć się atrakcyjna dla Davida. Zakończenie filmu pozostanie otwarte, z furtką uchyloną zarówno dla optymistów, którzy odbiorą je jako zwycięstwo prawdziwej miłości, jak i dla niewierzących w happy endy.

Od początku śledzimy na ekranie historię związku niemożliwego, miłości tragicznej. Tragizm potęgowany jest przez pierwszoosobową narrację Davida, który w dodatku używa do niej czasu przeszłego, co sugeruje też jakoby finał historii nie był szczęśliwy. Reżyserka filmu słusznie zdecydowała się na taki zabieg, który w pewien sposób „ratuje” w naszych oczach Davida, bo pozwala nam dowiedzieć się, co on myśli, jakie są jego lęki, uczucia, a nie tylko obserwować krzywdę, jaką wyrządza swojej kochance. David wbrew pozorom nie jest tu postacią negatywną. Wyraźnie chciałby zerwać ze swoim nawykiem przygodnych romansów ze studentkami, ale jego psychiczne blokady mu na to nie pozwalają.


Nad obrazem Coixet unoszą się pojęcia straty, przemijania i niespełnienia. To jednak także studium bliskości dwójki osób, pokazujące ją w jej najpiękniejszych odcieniach. Fizyczna fascynacja została tu pokazana bardzo subtelnie, ze smakiem, odcinając się od wulgarności czy perwersji. Elegia jest wysmakowanym artystycznie obrazem, który za pomocą bardzo oszczędnych środków buduje melancholijny, adekwatny do tytułu klimat, absorbując widza i wydobywając z niego naprawdę duże pokłady wrażliwości. To dzieło kompletne, także ze względu na piękną, nastrojową muzykę i wyśmienite aktorstwo. Zdecydowanie Elegia to jedna z najlepszych ról Penelope Cruz. To zaskakujące, jak dobrze ta aktorka radzi sobie z przeskakiwaniem od ról silnych, dojrzałych kobiet (jak np. w rok wcześniejszym Volver) do grania młodych, niedoświadczonych dziewczątek. Po raz kolejny uwiódł mnie też Ben Kingsley, aktor – mam wrażenie – niedoceniany. Zwrócił moją uwagę w Domu z piasku i mgły (dobry film!) i w Elegii potwierdził, że jak nikt nadaje się do grania bohaterów udręczonych swoją własną osobą. Wybór właśnie jego do roli uwodzicielskiego profesora, choć zupełnie nieoczywisty, okazał się być bardzo trafiony. Cieszy też obecność w obsadzie  Patricii Clarkson, która nieodmiennie zachwyca mnie tym, że choć nie jest już najmłodsza, na ekranie (jak i poza nim) swoim wdziękiem, urodą i aurą zmysłowości, którą roztacza wokół siebie, swobodnie może konkurować z młodszymi aktorkami. A przy tym jest szalenie wiarygodna jako aktorka. Elegia to też obraz ważny w historii filmu, bo przed kamerą po raz ostatni stanął tu Dennis Hopper, wybitny aktor, który wcielił się w postać umierającego przyjaciela Davida, czego nie trudno odebrać symbolicznie.

Mimo iż Elegia niesie z sobą banalne prawdy o życiu, śmierci i miłości, robi to w tak wysublimowany i niebanalny sposób, że łza w oku się kręci. To jeden z tych filmów, po których obejrzeniu siedzisz jak zamurowany i trudno ci przejść od razu do porządku dziennego. Tak naprawdę, jedyne na co masz wtedy ochotę, to się do kogoś przytulić. Kocham takie filmy i takich filmów szukam. Polecam.

Moja ocena 9/10.

P.S. Przy okazji chciałam Was zachęcić do lektury mojej recenzji "Trafnego wyboru" czyli pierwszej powieści J.K. Rowling po cyklu o Harrym Potterze. Recenzja została opublikowana w serwisie Lubimy Czytać czyli dokładnie tu :)

8 komentarzy:

  1. widziałam ten film kilka lat temu, podobał mi się wtedy ale czytając twoją recenzję po raz pierwszy pomyślałam, że byłam trochę za młoda na taką pokoleniową historię ;)

    a co do Coixet- uwielbiam, każdy kolejny film spotyka się z rosnącym uwielbieniem z mojej strony. Szczególnie podobało mi się 'Moje życie beze mnie', trochę pretensjonalna, ale dająca do myślenia historia młodej kobiety, która przygotowuje się na śmierć... naprawdę ciekawe kino

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo - oglądałam go dość szybko po premierze i też chyba nie odebrałam go wtedy należycie, choć podobał mi się. Dlatego bardzo chciałam do niego wrócić i ten drugi seans był już zupełnie inny, bardziej świadomy.
      Też lubię Coixet, co prawda nie widziałam jeszcze jej dwóch ostatnich filmów, ale bardzo sobie ją cenię.

      Usuń
  2. A ja przeczytałam trzy lata starszy i dalej brnęłam (zastanawiając się co tu jest problemem) :) aż jakoś stwierdziłam, że coś mi nie gra i doczytałam już porządnie ...
    Nie widziałam, ale obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, to znak żeby nie czytać recenzji po łebkach ;) (choć niestety w natłoku ciekawych blogów i małej ilości czasu to może być nieuniknione ;)). Obejrzyj koniecznie ;)

      Usuń
  3. Ten film jeszcze przede mną. Nie wiem, czy ktoś mi go nie polecał. Na pewno nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. To prawda. Siła tkwi w prostocie. Dobry jest też ten plakat http://2.bp.blogspot.com/-ZfhXJORNJiI/T6_RYIzIg0I/AAAAAAAAAF0/DwHelCCvqzE/s1600/elegy_plakat.jpg chamsko skopiowany potem przez producentów polskiej Różyczki

      Usuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...