Bez względu na to, czy się podoba czy nie, wiosenna
premiera (tak, wiem, że już jesień) HBO, serial Dziewczyny, został zauważony. Stało się tak z dwóch powodów. Po
pierwsze jest to całkowicie autorski twór 25-letniej Leny Dunham, która jest
jego pomysłodawczynią, scenarzystką, reżyserką, producentką i jakby tego było
mało, gra w nim także główną rolę. Po drugie, serial ten wyłamuje się z
dotychczas panującego schematu seriali o nastolatkach. Może dlatego, że jest
nie o nich. W recenzjach pojawiają się odniesienia do Gossip Girl czy innych
produkcji o pięknych i bogatych dzieciakach, jednak są one nieuzasadnione z
tego względu, że Dziewczyny kierowane
są do innej grupy wiekowej. Oczywiście, gros widowni GG czy 90210 stanowią
dwudziestoparolatki, ale generalnie seriale te są o i dla nastolatków (albo
były takie na początku, w końcu bohaterowie seriali też się starzeją i to nawet
szybciej od swoich widzów). Tymczasem Dziewczyny
są serialem jakiego brakuje pośród niezliczonej ilości telewizyjnych produkcji.
Ich bohaterkami są dwudziestokilkuletnie dziewczyny (a to zdziwienie!), które
skończyły niedawno studia i rozpoczynają samodzielne życie. Telewizja bardzo
rzadko poświęca seriale w całości takim osobom, zazwyczaj bohaterowie albo są
jeszcze w liceum, albo zaczynają college czy studia, albo poznajemy ich w
momencie, gdy mają już jakąś posadę, a ich kariera nabiera tempa, bądź właśnie
przechodzi kryzys. Chciałabym przytoczyć tytuł jakiegoś serialu, który podobnie
jak Girls (brawo za polskie
tłumaczenie tytułu! ;)) koncentrowałby się na tym chyba najtrudniejszym etapie
życia, ale niestety nic mi nie przychodzi do głowy. Czyżby dlatego, że z niczym
podobnym nie mieliśmy do tej pory do czynienia?
Od lewej: Marnie, Jessa, Hannah i Shoshanna. Pozy, jakie przyjęły tu dziewczyny, wiele o nich mówią |
Muszę przyznać, że dla mnie Girls
jest wydarzeniem szczególnym, bo znajduję się w bardzo podobnej sytuacji jak
bohaterki serialu. Wszystkie cztery nie do końca wiedzą co zrobić ze swoim
życiem, jednak postacią z którą najbardziej można się zidentyfikować jest graną
przez Dunham, Hannah. To bohaterka naszych czasów, głos naszego pokolenia
(straconego pokolenia?), urodzonego w drugiej połowie lat osiemdziesiątych.
Albo jeszcze inaczej – avatar zwyczajnego człowieka. Nie jest piękna, ma
nadwagę, nie ubiera się szczególnie stylowo, nie jest dobrze urodzona, a jej
życie jest raczej źródłem frustracji niż sukcesów. Poznajemy ją w momencie, gdy
rodzice postanawiają przestać łożyć na jej utrzymanie, co jest o tyle dotkliwe,
że Hannah od roku jest na bezpłatnym stażu, więc nagle zostaje zupełnie bez
środków do życia. W innym serialu Hannah
szybko znalazłaby fantastyczną pracę, którą załatwiłby jej najpewniej
jakiś przypadkowy znajomy, ale nie tu. Hannah będzie bliska wszystkim tym,
którzy mają wykształcenie i ambicje, co daje im pakiet nie będący dziś w cenie.
Hannah uważa się za pisarkę i tak o sobie mówi, ale i my i ona doskonale wiemy,
że sam fakt pisania do szuflady, literata z nas jeszcze nie czyni. No ale
zawsze lepiej brzmi „jestem pisarką” niż „jestem bezrobotna”. Hannah skupia w
sobie wszystkie bolączki swojego pokolenia – począwszy od braku pracy i
pieniędzy, poprzez społeczną degradację i poczucie beznadziei jakie ten stan z
sobą niesie, na problemach uczuciowych skończywszy.
Refleksja Hannah nad jej własnym życiem |
Ale nie ona jedna jest
ciekawą postacią. Jej przyjaciółki również są dziewczynami z krwi i kości,
takimi, które z łatwością odnajdziemy we własnym otoczeniu. Współlokatorką
Hannah jest Marnie (Allison Williams). Marnie ma poważną pracę w galerii
sztuki, jest w trwającym już kilka lat stabilnym związku z Charliem, świetnie
wygląda i generalnie wydaje się mieć idealne życie. Pozornie poukładana i
sympatyczna dziewczyna potrafi jednak być bezwzględnie szczera dla najbliższych
i zbyt daleko posuwać się w swoim egoizmie. Jej poczucie przytłoczenia miłością
Charliego może wydać nam się początkowo absurdalnym powodem do zerwania, fanaberią
rozpieszczonej dziewczyny, z drugiej jednak strony wydaje się, że postać Marnie
wyraża rozterki wielu młodych osób, które wahają się między stabilizacją a
chęcią spróbowania jeszcze czegoś nowego, w myśl zasady, że jak nie teraz, gdy
się jest młodym, to kiedy.
W ogóle wszystkie bohaterki serialu mają specyficzne
podejście do miłości i seksu. Hannah na przykład rozpaczliwie łaknie uczucia,
dlatego godzi się na poniżający seks ze swoim chłopakiem Adamem, o którym tak
naprawdę nic nie wie i którego tak naprawdę niewiele zdaje się obchodzić jej
życie i jej uczucia. Ale seks z nim jest dla Hannah przynajmniej namiastką
bliskości, daje też wrażenie normalności: „mam chłopaka, tak jak wypada w moim
wieku, a więc wszystko gra”. Na przeciwległym biegunie znajduje się Shoshanna
(Zosia Mamet), głupiutka i wiecznie szczebiocząca fanka Seksu w wielkim
mieście, której największym powodem do wstydu, tajemnicą i czymś co chciałaby
jak najszybciej zmienić, jest fakt bycia dziewicą. To właśnie nad jej łóżkiem
wisi plakat do kultowego serialu o czterech przyjaciółkach z Nowego Jorku,
który za każdym razem przypomina, że Dziewczyny
z Seksem… niewiele mają wspólnego,
choć pozornie wydają się być jego uwspółcześnioną wersją.
W lewym górnym rogu wypatrzycie wcale nie delikatną aluzję |
By zakończyć
wymienianie bohaterek, trzeba jeszcze wspomnieć o Jessie (Jemima Kirke),
atrakcyjnej Angielce, kuzynce Shoshanny. Jessa jest typem indywidualistki,
chodzącej własnymi ścieżkami, z duszą artystki, którą wyraża m.in. barwnym,
oryginalnym wyglądem. Jessa podróżuje po świecie, chwytając się dorywczo pracy
opiekunki, romansując z facetami i eksperymentując z nie do końca legalnymi
używkami. Ale jak to w życiu bywa za fasadą niezależności i pewności siebie,
kryje się mała dziewczynka marząca o kimś, kto się nią zajmie i pokocha, a przy
tym np. nie rozbije dla niej swojego małżeństwa. Jessa to chyba najbardziej
intrygująca postać serialu, właśnie ze względu na szereg sprzeczności jakie w
sobie łączy.
Patrząc na to zdjęcie, widać dobrze, że to Jessa ma szansę zostać drugą Carrie |
Generalnie,
trzeba powiedzieć, że wszystkie postaci występujące w Girls, to tacy anty-bohaterowie. Trochę nas irytują, wkurzają, nie
podoba nam się ich zachowanie w wielu kwestiach, czasami nas wręcz odpychają,
ale właśnie to stanowi o ich uroku. W gruncie rzeczy są oni bowiem po prostu
ludzcy, z krwi i kości, nie są kolejnymi kopiami tych samych klisz dobrze
ogranych przez wiele innych produkcji. Budzą sprzeczne uczucia i to chyba
najlepiej świadczy, że nie są to papierowe, jednowymiarowe postaci. co więcej,
postaci te ewoluują, a wraz z nimi zmienia się nasza sympatia do nich. Z
pewnością najłatwiej „zaprzyjaźnić się” z najnormalniejszą chyba Hannah i z
pokręconą, ale w gruncie rzeczy twardo stąpającą po ziemi Jessą, którą fajnie
byłoby mieć za kumpelę. Wątek Shosanny traktowany jest bardzo po macoszemu
(toteż i grająca ją Zosia Mamet nie może się wykazać), natomiast Marnie tak
bardzo nie wie czego chce, że trudną ją polubić.
O
ile mówi się, że jakiś serial jest o czyichś wzlotach i upadkach, Dziewczyny są
właściwie głównie o upadkach. A oglądanie takich seriali (pomyślmy np. o Skins czy Nurse Jackie) wiąże się może nie tyle z bólem – to zbyt mocne słowo
– ale z pewnym poczuciem smutku. Dziewczyny
są naturalne i prawdziwe na kilku płaszczyznach. Życie bohaterek nie jest
sielanką, a serial nie jest widokówką z Manhattanu. Nowy Jork nie jest tu taki
bajecznie kolorowy jak w Seksie w wielkim
mieście, nic nie przychodzi w nim tak łatwo, a bohaterki nie odwiedzają
luksusowych butików czy restauracji. Serial wyróżnia zupełnie inna estetyka niż
większość współczesnych seriali, począwszy od wyglądu bohaterów, przez wnętrza,
jak i sposób pokazania miasta, które jest powszechnym synonimem luksusu i
sukcesu. Dziewczyny pokazują tą
znacznie bardziej szarą i zwyczajną stronę NY.
Sukcesem
serialu jest to, że wszystko w nim jest takie znajome i bliskie – ciuchy
bohaterek (które mogą wyznaczać modę, w niektórych przypadkach), a nawet ich nieidealna
często waga, rozterki uczuciowe czy nawet egzystencjalne, sytuacje, w których
się znajdują, a także ich styl życia. W końcu możemy w jakimś serialu odnaleźć
własne problemy i znaleźć odbicie własnej codzienności. W przeciwieństwie do
wielu seriali o młodych ludziach, tu nie ma miejsca wieczne knucie intryg i
spiskowanie, totalnie oderwane od prawdziwego życia. Na codzienność dziewczyn
składają się bardzo prozaiczne czynności, podglądamy je zresztą w naturalnych
sytuacjach takich jak golenie nóg czy robienie siku, a seks nie wygląda tu ani tak
wulgarnie jak z filmu porno ani tak zmysłowo i romantycznie jak z tych
wcześniej wspomnianych seriali. Scena seksu z pierwszego odcinka spotkała się z
bardzo kontrowersyjnym odbiorem, a mi się wydaje, że nie ma się co oszukiwać,
ale fizyczne zbliżenia między dwójką ludzi tak właśnie często wyglądają,
nieatrakcyjnie dla postronnego obserwatora. Lena Dunham w swoim projekcie
ucieka zatem od wszelkiej sztuczności i schematyczności. Jak przyznaje,
scenariusz oparła na doświadczeniach własnych i swoich znajomych. Trzeba
przyznać, że jest świetną obserwatorką i ma dystans do siebie. Co więcej, pisze
świetne dialogi, Dziewczyn bardzo
dobrze się słucha. Jestem przekonana, że serial może się z tego względu
spodobać np. fanom Woody’ego Allena. Lena jest też zresztą najlepszą aktorką
spośród całego „dziewczyńskiego” towarzystwa. Chyba nie będzie dużą
nadinterpretacją stwierdzenie, że na ekranie jest ona po prostu sobą. Dorównać
może jej jedynie Jemima Kirke, magnetyzująca i uwodzicielska jako Jessa. Poza
tym aktorsko serial nie stoi może na wyżynach, ale nie jest też tak drewnianie
jak w polskich produkcjach, no i pojawiają się takie perełki jak świetnie
zagrany gej, były chłopak Hannah.
Skąd
to całe zamieszanie wokół Dziewczyn? W
końcu doczekaliśmy się serialu dla młodych kobiet (ale także facetów) robionego
przez ich rówieśniczkę (choć nie zapominajmy że w pisaniu scenariusza do Skins też biorą udział nastolatki), co
jest rzadkością. Serial bardzo wiarygodnie pokazuje, co tak naprawdę mają w
głowach dwudziestokilkulatki. Jego twórczyni ustami swoich bohaterek mówi
głośno o tym, co nas frustruje, wkurza, martwi, o tym jak naprawdę wygląda nasz
stosunek do aborcji, homoseksualizmu, seksu…Przecież w życiu rozmawiamy
otwarcie na te wszystkie tematy, dlaczego więc spojrzenie na nie w telewizji
miałoby być przejaskrawione. Wymienione przeze mnie tematy tabu są już dziś
coraz mniej tabu, stacje TV takie właśnie jak HBO starają się je oswajać, ale
chyba robią to nadal w zbyt hollywoodzki sposób, atrakcyjny dla widza, bo pełen
dramaturgii. Tymczasem Dunham mówi o wszystkim wprost. Serial przekonuje do
siebie także tym, że nie jest taki stylowy
i glamour, a przecież mógłby
taki być. Dunham jednak doskonale wyczuła, że młodzi ludzie mają już dość
patrzenia na idealnie wyglądających, ubranych i zachowujących się ludzi,
mieszkających w gustownie urządzonych apartamentach.
Pierwszy
sezon Dziewczyn jest naprawdę
powiewem świeżości i absolutnie wartym polecenia popkulturalnym przeżyciem. Na
początku możecie jeszcze być sceptyczni, bo serial wyda wam się jakiś taki
inny, specyficzny, ale potem z pewnością dacie się uwieść. Mnie, i pewnie nie tylko
mnie, ciekawi w jaką stronę Lena Dunham pójdzie w drugiej serii. Wszystkie
wątki właściwie zostały otwarte, więc pole do popisu jest duże. Boję się tylko,
że z czasem Dunham ulegnie pewnym schematom i serial zatraci tę oryginalność,
jaką dziś się może poszczycić. Przed drugą serią (która jednak dopiero na
początku 2013 roku) czuję się więc jak fanka, która czeka na drugą płytę
zespołu, w którego muzyce się bezgranicznie zakochała i martwi się, że nie
przebije ona debiutu. Ale co do tego, jak wiemy, nie ma reguły. Na szczęście.
Girls
otrzymuje ode mnie 9/10 i z kredytem zaufania ląduje na liście seriali
ulubionych.
P.S. Eksperymentuję z wyglądem bloga, więc proszę o wyrozumiałość, gdyby coś wyglądało nie tak ;)
P.S. Eksperymentuję z wyglądem bloga, więc proszę o wyrozumiałość, gdyby coś wyglądało nie tak ;)
Kurcze, tyle ciekawych seriali wciąż powstaje, a czasu na nie nie przybywa. Nawet "Dr House" jeszcze nie dooglądałam do końca. =/
OdpowiedzUsuńJa postanowiłam wyłowić coś z nowości, za którymi też nie nadążam, i po wielu pozytywnych recenzjach postawiłam na Girls. Opłacało się więc polecam ;)
UsuńMnie zdecydowanie pierwszy sezon Dziewczyn zaintrygował - jest inny, świeży, inteligentny; postać Hannah nieco mnie drażni, ale uważam, że nadaje serialowi charakteru; każda z dziewczyn jest inna, każda ciekawa...na pewno obejrzę drugi sezon:)
OdpowiedzUsuńZaintrygowanie to dobre słowo także w moim przypadku ;)
Usuńmoje zdanie już znasz, ale z ciekawością przeczytałem Twoją recenzję. Tak sobie myślałem, że na pewno ten serial będzie inaczej odbierany przez ludzi, którzy są w podobnym wieku i podobnie patrzą na świat.
OdpowiedzUsuńNa pewno masz rację - to nie jest "idealny" świat i to też mi się tu podoba.
Myślę, że ten serial jest rzeczywiście odpowiedzią na zapotrzebowanie ze strony mojego pokolenia. Warto żeby każda grupa wiekowa miała taki swój serial o równolatkach. Tyle że spotykam się też z głosami, że ktoś woli oglądać ten nierzeczywisty, bajkowy świat z Plotkary, właśnie po to by uciec od swojej szarej egzystencji.
UsuńSuper, właśnie takiego serialu szukałam. Bardzo podoba mi się, że bohaterki nie wyglądają jak perfekcyjnie zrobione panie z rozkładówek;)
OdpowiedzUsuńChoć trzeba przyznać, że Marnie i Jessa są bardzo ładne. Z drugiej strony, Jessa nie jest najszczuplejsza, a dziewczyn o urodzie Marnie są setki, więc rzeczywiście to nie są klasyczne bohaterki seriali.
UsuńPo twojej recenzji z ciekawością obejrzałam pilot i spodobał mi się, ale jeszcze nie zachwycił. W końcu oglądałam serial, czując zrozumienie dla bohaterki. Ale też w końcu nie była to perfekcyjna lalunia z idealnie wąską talią osy i nienagannym makijażem, a jej świat to nie różowa chmurka. Z tego względu na pewno obejrze kolejne odcinki :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię zmotywowałam :) Mam nadzieję, że serial Cie nie rozczaruje :)
UsuńSłyszałam o tym serialu same pozytywne opinie. Mam go nawet w planach, ale nie wiem kiedy to nastąpi. :)
OdpowiedzUsuńHaha, wszyscy tak słyszeli i dlatego się zabierają prędzej czy później za oglądanie ;) jeśli nie teraz to może obejrzyj na krótko przed startem drugiego sezonu ;)
UsuńMi nie podobał się w ogole....za dużo seksu...za płytki...irytujący, wytrzymałam 1,5 odcinka
OdpowiedzUsuńNie mogę, nie kolejny serial... Ja mam życie prywatne! (chociaż oglądam ostatnio taką ilość seriali, że sama zaczynam w to wątpić ;))
OdpowiedzUsuńAle zachęciłaś mnie skutecznie do serialu, którego nie miałam zamiaru nawet kijem dotknąć. Ale jednak, stało się.
Chociaż nie wiem, może mnie takie prawdziwe życie, które lubię w filmach, w serialu zirytuje... No zobaczymy :)
moja przyjaciółka ogląda i ciągle mnie namawia więc chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPS. Świetne zdjęcie w nagłówku :)
Serial rzeczywiście dobry, ale na pewno nie spodoba się absolutnie wszystkim. Ma swój target, którym jest młodzież - dorośli mogą go uznać za płytki.
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? Częściej spotykam się z negatywnymi ocenami tego serialu ze strony młodzieży: że Hannah brzydka, a seks całkowicie naturalistyczny (co nie równa się z 'atrakcyjny'). Wydaje mi się, że jednak trzeba do niego trochę dojrzeć.
Usuń