Szkarłatny płatek i biały to książka, która zawładnie Waszym czasem na
kilkanaście dni. 850 stron początkowo przeraża, ale wydaje się być obietnicą
fascynującej podróży w przeszłość, do drugiej połowy dziewiętnastego wieku.
Warto podjąć to wyzwanie, bo takiego obrazu wiktoriańskiego Londynu, który
wyłania się z tej powieści, nie znajdziemy u tworzących ówcześnie sióstr Bronte
czy Dickensa. Wtedy szanującym się pisarzom pisać o ciemnych zakamarkach miasta
i dusz ludzi je zamieszkujących, pisać nie wypadało. W XXI wieku to co innego.
Michael Faber nie musiał stosować żadnych ograniczeń. Jego Londyn to miasto prawdziwej
rozpusty. Zderzenie świata próżniaczej klasy wyższej ze światem nędzarzy i
prostytutek. W tym mieście ludzie kierują się swoimi żądzami i obsesjami. To
miejsce nie jest ani piękne, ani przyjazne, nie jest miastem z przewodnika.
W
pierwszym rzędzie, ta napisana z rozmachem powieść, to historia młodej
prostytutki, Sugar, do której pewnego dnia uśmiecha się szczęście: oczarowany
nią, a przede wszystkim jej nadzwyczajnym intelektem, William Rackham,
właściciel fabryki perfum, odmienia jej nieciekawy los. Najpierw wyciąga ją z
domu publicznego pani Castaway, de facto jej rodzonej matki, którego jest
niejako „znakiem firmowym” i daje własne mieszkanie, a po jakimś czasie
zatrudnia ją jako guwernantkę swej kilkuletniej córki. Możnaby więc tę powieść
odczytywać po prostu jako pocieszającą historię o tym, że los potrafi się
cudownie odmienić. Coś w rodzaju „od pucybuta do milionera”. Ale po pierwsze,
życie Sugar w rezydencji Williama wcale nie jest usłane różami, a po drugie
Faber podejmuje zbyt wiele innych interesujących tematów, by traktować jego
debiut powieściopisarski (wcześniej pisał opowiadania) tak powierzchownie. Co
autora interesuje znacznie bardziej to religia (od obłąkańczego fanatyzmu do
jej negacji), kwestia moralności, pożądania, seksualności, a nader szczególnie
wzajemne relacje w jakie wchodzą z sobą te zjawiska.
Przybliża
nam je za pomocą galerii oryginalnych postaci, spośród których wymienić należy
przede wszystkim: Agnes – chorą umysłowo żonę Williama, mającą obsesję na
punkcie wiary, Henry’ego – brata Williama, rozdartego miedzy pożądaniem a duchownym
powołaniem, panią Fox – sfrustrowaną erotycznie kobietę, która sprowadza prostytutki
na lepszą drogę, ale jednocześnie sama pragnie zaznać namiętności u boku Henry’ego.
Poznajemy też Ashwella i Bodleya – rozpustnych przyjaciół Williama, piszących
obrazoburcze książki….W końcu istotnym bohaterem jest sam William, znudzony
swoim życiem, chorą żoną, obowiązkami zawodowymi, szukający ucieczki od
domowych spraw w ramionach prostytutek. One same też są ważnymi bohaterkami – w
większości bezrefleksyjnie wykonują swoją pracę, nie mając żadnych ambicji,
przyjmując swój los za z góry przesądzony.
Jest
to też w pewnym stopniu książka o seksie, jego mocy, o tym, co można dzięki
niemu osiągnąć i o tym, że jest on ogromną pokusą, zwłaszcza, że rządzą nami
popędy. Siłą rzeczy pojawiają się tu więc stosowne opisy. Są one dość
naturalistyczne, nieszczególnie metaforyczne, ale też nie wulgarne czy
obrzydliwe. Co prawda, Faber nie przebiera w słowach, ale język jest
dostosowany do czasów w których rozgrywa się akcja. Nie stroni jednakże od
opisywania czynności fizjologicznych w sposób jak najbardziej dosłowny czy od
nazywania wprost intymnych części ciała. Ta książka jest więc w pewnym sensie
odważna, ale raczej nie dlatego, że w ogóle podejmuje takie kwestie, lecz
dlatego, że przyzwyczajeni jesteśmy raczej do innego sposobu przedstawienia
czasów wiktoriańskich.
To,
bez czego pewnie nie byłoby nad Szkarłatnym
płatkiem i białym tylu zachwytów
to jednak przede wszystkim szczególny rodzaj narracji – wszechwiedzący narrator
(a właściwie narratorka) zwraca się bezpośrednio do czytelnika wprowadzając go
w świat przedstawiony używając słów, które mają pobudzić jego wyobraźnię ażeby
poczuć, że jest w samym środku opisywanych wydarzeń. Dla przykładu:
Możesz już wyjść z ukrycia. Rozgość się,
bo w pokoju zapadł całkowity mrok, który będzie tu panował aż do świtu. Jeżeli
chcesz, możesz nawet zaryzykować i położyć się obok Caroline, która zapomina o
Bożym świecie, gdy śpi, i nie zauważy twojej obecności – o ile tylko zdołasz
się powstrzymać i nie dotkniesz jej.
Jesteśmy
przez narratora prowadzeni za rękę, a to zacieśnia nasz kontakt ze światem
przedstawionym. Czujemy się podglądaczami obserwującymi mieszkańców Londynu z
odrobiną wyższości, bo narrator wpaja nam, że właściwie nikt tu nie jest
kryształowo czysty. Największe jednak na mnie wrażenie zrobiło przyrównanie
naszej relacji z ową książką do relacji…no właśnie:
A przecież nie wybrałeś mnie na chybił
trafił. Wzbudziłam w tobie pewne oczekiwania. Nie wstydź się: miałeś nadzieję,
że spełnię wszystkie twoje pragnienia, do których boisz się przyznać, a w najgorszym
wypadku zapewnię ci dobrą zabawę. Teraz wahasz się, ciągle mnie obmacujesz, ale
masz ochotę wypuścić mnie z rąk. Kiedy po raz pierwszy mnie dotknąłeś, nie od
razu się zorientowałeś, jaka jestem duża. Nie przypuszczałeś także, że tak
szybko i głęboko cię zainteresuję.
Bardzo
zaskakuje zakończenie, zwłaszcza, że na końcowych kartach powieści atmosfera
robi się coraz gęstsza, akcja zdecydowanie przyspiesza, a sprawy przyjmują
nieprzewidywalny obrót, naturalne jest więc, że chce się pochłonąć następne
strony jak najszybciej, by dowiedzieć się jak to wszystko się skończy. A finał
nie daje niestety tych odpowiedzi. Z drugiej strony, mimo iż otwarte
zakończenie daje poczucie niedosytu, lepsze jest chyba od zakończenia ckliwego
lub od najprostszego rozwiązania, za którym szedłby jakiś podnoszący na duchu
morał. Zamiast kończyć happy endem
albo odwrotnie, gorzkim endem, pozostawiono
dalszy los bohaterów w sferze niedomówień, dając możliwość interpretacji
czytelnikowi, co raczej rzadko spotykane jest w literaturze. Ale dla tych
którzy nie wyobrażają sobie życia w takiej niewiedzy Faber wydał Jabłko, tom opowiadań, w których
śledzimy dalsze losy kilku bohaterów Szkarłatnego
płatka…
Bardzo
polecam Wam tę powieść. Mocno wciąga. Jeśli lubicie dłuższe wyprawy w świat
fikcji to powinno się wam spodobać, a czas spędzony z bohaterami nie będzie
stracony. Ta pozycja to nie tylko rozrywka, ale przede wszystkim inne
spojrzenie na czasy wiktoriańskie, które być może rzeczywiście nie były wcale
mniej grzeszne od dzisiejszych. A może nawet były bardziej?
Moja ocena to 8/10.
P.S. BBC oczywiście zdążyło już (tzn. w 2011 roku) nakręcić miniserial na podstawie bestsellera Fabera. W roli Sugar obsadzono Romolę Garai, którą uważam za całkiem dobrą aktorkę, ale jakoś nie pasuje mi fizycznie do tej postaci. Mam więc powód (czyli sprawdzenie jak wypadła), by ten czteroodcinkowy serial kiedyś obejrzeć. Produkcja wydaje się być tym bardziej ciekawa, że w panią Castaway (burdelmamę, można rzec) wciela się zapomniana trochę Gillian Anderson. Tymczasem również Hollywood bierze się za prozę australijskiego pisarza (tak, co ciekawe, Faber jest Australijczykiem). Jeszcze w tym roku swoją premierę ma mieć Pod skórą, film na podstawie książki o tym samym tytule. Główną rolę powierzono Scarlett Johansson, aktorce, którą bardzo lubię, więc nie pozostaje mi nic innego jak zdobyć książkę, przeczytać (choć trochę się obawiam, bo to ponoć science-fiction) i czekać na film.
Moja ocena to 8/10.
P.S. BBC oczywiście zdążyło już (tzn. w 2011 roku) nakręcić miniserial na podstawie bestsellera Fabera. W roli Sugar obsadzono Romolę Garai, którą uważam za całkiem dobrą aktorkę, ale jakoś nie pasuje mi fizycznie do tej postaci. Mam więc powód (czyli sprawdzenie jak wypadła), by ten czteroodcinkowy serial kiedyś obejrzeć. Produkcja wydaje się być tym bardziej ciekawa, że w panią Castaway (burdelmamę, można rzec) wciela się zapomniana trochę Gillian Anderson. Tymczasem również Hollywood bierze się za prozę australijskiego pisarza (tak, co ciekawe, Faber jest Australijczykiem). Jeszcze w tym roku swoją premierę ma mieć Pod skórą, film na podstawie książki o tym samym tytule. Główną rolę powierzono Scarlett Johansson, aktorce, którą bardzo lubię, więc nie pozostaje mi nic innego jak zdobyć książkę, przeczytać (choć trochę się obawiam, bo to ponoć science-fiction) i czekać na film.
nie czytałam debiutu powieściopisarskiego, ale znam autora, miałam okazję przeczytać opowiadania zebrane w tomie pt. "Bliźnięta Fahrenheit [czy jakoś tak]" i pamiętam, że ta książka zrobiła na mnie duże wrażenie, do dzisiaj z niepokojem wspominam tę opowieść o dzieciach wychowywanych krainie śniegu... mocne
OdpowiedzUsuńSzkarłatnego ptaka mam w domu, ale grubość tej książki sprawiła, że nadal się za nią nie zabrałam... chyba wstyd...
To nie wstyd, ja to zupełnie rozumiem ;) Ja sama jestem zaskoczona, że zabrałam się za tak grubą książkę i że przeczytałam do końca (choć to nietrudne, bo naprawdę wciąga). To chyba najgrubsza książka, jaką przeczytałam kiedykolwiek! Teraz żaden Ulisses nie powinien mi być straszny ;)
UsuńMnie z kolei wstrzymuje 900 stronicowa autobiografia Thatcher.^^ I tak moim rekordem jest "To" Kinga (prawie 1200 stron).
OdpowiedzUsuńWiktoriański Londyn (co się roznosi na całą Anglię) niemal zawsze przygarnę. Gdyby nie Twoja recenzja, prawdopodobnie nie zwróciłabym na nią uwagi. Ciekawe z jaką książką wyskoczysz przy następnej okazji, bo dobrze się Ciebie czyta (envy mode on).
Tak, wiktoriański Londyn to jest to ;) Ja o Szkarłatnym płatku słyszałam już dawno, ale tak jak już wspominałam - najczęściej omijam bestsellery. Ale pod wpływem jakiejś recenzji zachciało mi się ją przeczytać, podobnie jak Tobie pod wpływem mojej jeśli dobrze rozumiem ;) Teraz mam zamiar zdobyć Jabłko, a potem może coś Sarah Waters - ta współczesna autorka także akcję swoich książek umieszcza w tamtych czasach. Podobno świetna jest jej Złodziejka. A póki co jak widać czytam Vilette, choć na razie szału nie ma. Nie wiem co będzie kolejną recenzją, ale mam nadzieję, że zrobi równie dobre wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńMnie liczba stron mało kiedy przeraża, wiadomo :) Gdzieś już słyszałam o tej książce, ale czy do niej zajrzę, nie wiem. Nie wiem, czy lubię tego typu historie, choć prowadzenie narracji wydaje się ciekawe (rzadko mam z czymś takim do czynienia). Nigdy nie mów nigdy, więc kto wie co przyniesie przyszłość...
OdpowiedzUsuńproszę czy ktoś wie kim był narrator w tej powieści erotycznej? Kriss
OdpowiedzUsuń