2.05.2011

Somewhere, (reż. S. Coppola, 2010)




Chciałabym się zawsze tak nudzić, jak wynudziłam się na nowym filmie Sofii Coppoli. To jest film o nudzie, jak słusznie dostrzegają recenzenci. A film o nudzie musi być siłą rzeczy nudny, czyż nie? Czego więc spodziewali się ci, którzy teraz ten film tak strasznie krytykują? 

Każdy już to wie, ale powtórzę: Johnny Marco, główny bohater "Somewhere", jest znudzonym hollywoodzkim aktorem. Znudzonym swoim gwiazdorskim stylem życiem do tego stopnia, że zasypia w trakcie striptizu dwóch seksownych króliczków Playboya. Jest też tragicznie samotny, choć kobiety kręcą się wokół niego nieustannie. 
 
Johnny ma wszystko – szybkie ferrari, apartament w dekadenckim hotelu Chateau Marmont, uwielbienie ludzi na całym świecie. Otoczony jest blichtrem, który jednak nie daje mu poczucia szczęścia. Jest zmęczony tym, że agentka ciągle coś od niego chce, że musi odpowiadać na idiotyczne pytania dziennikarzy, że musi fałszywie uśmiechać się do fotoreporterów. Niestety, trwa w tym bezruchu, nie potrafi nic zmienić. W jego życie wkradła się rutyna. 



Johnny już dawno przegrał swoje małżeństwo. Ma za to świetny kontakt z córką, dla której jest jednak bardziej kumplem niż ojcem. Kiedy zamieszka z nim na parę dni, będą się nudzić razem. Nuda we dwoje nie jest już taka zła.

Ale Johnny nie potrafi z Cleo rozmawiać i to jest problem, który rzuca się w oczy. Oboje się lubią, dobrze się razem bawią, ale w relacji rodzic – dziecko nie wystarczy tylko wspólne jedzenie lodów, gra w Guitar Hero i pływanie w basenie. "Somewhere" to między innymi film o problemach w porozumiewaniu się. Johnny’ego nie rozumie nikt. Była żona wręcz bagatelizuje jego stwierdzenie, że czuje się nikim. 

Gościnny występ Benicio Del Toro był dużym zaskoczeniem...

 Johnny niewątpliwie wydaje się być człowiekiem, który odniósł sukces. Czemu więc czuje się sam ze sobą beznadziejnie? Sofia Coppola pokazuje to mniej znane oblicze celebrytów - pochodząc z „takiej” rodziny, coś o nim wie. Myślę, że każdy kinoman powinien obejrzeć ten film, nie dlatego, że jest to arcydzieło, ale właśnie ze względu na temat.

Mówią, że w tym filmie nic się nie dzieje. Rzeczywiście, tak jest, potwierdzam. Ten film jest autentyczny. Nie ma fajerwerków, jest monotonia życia. W tym widzę siłę tego obrazu. Kameralna atmosfera, długie ujęcia zmuszające do refleksji, świetne zdjęcia, subtelna muzyka – urok "Somewhere" tkwi według mnie w prostocie. Ta oszczędność środków buduje cały klimat. Ale trzeba chcieć, trzeba wczuć się w sytuację Johnny’ego, spróbować go zrozumieć. Nie chcę zostać źle odebrana – to nie jest film stricte o nudzie. Raczej o sytuacji, w której nie mamy już nic do roboty. Wszystko, co mogło zostać osiągnięte, jest osiągnięte. Jesteśmy sami, wypaleni, nie mamy już żadnego celu przed sobą. Można go też odbierać jako film o niespełnieniu. Prawdę mówiąc, myślę, że wiele osób może postawić się w sytuacji Johnny’ego. Nie trzeba być gwiazdorem, żeby czuć pustkę. 


 „Somewhere” jak dla mnie, niesie proste przesłanie afirmacji najkrótszych choćby chwil spędzanych z kimś bliskim. Nawet jeśli sprowadzają się one do pozornie nic nieznaczących, prozaicznych czynności, to one wnoszą do naszego życia największą wartość. Dają więcej radości niż splendor i sława. „Chwila to wszystko czego można oczekiwać od doskonałości”, pisał Chuck Palahniuk.

O tym, jak bardzo potrzebni są nam w życiu inni ludzie, mówi każdy film Sofii. Osobiście mam nadzieję, że tę tematykę reżyserka „sprzeda” nam jeszcze nie raz, zmieniając jedynie opakowanie. Ja to kupuję w ciemno.


 Na dwie rzeczy jeszcze muszę zwrócić uwagę: aktorstwo i muzyka. Między Stephenem Dorffem a Elle Fanning widać na ekranie chemię. Tworzą zgrany duet, pięknie się ze sobą nudzą. A muzyka w filmach Coppoli nieodmiennie mnie zachwyca. Jej muzyczny szósty zmysł jest bezcenny i inni reżyserzy powinni być o niego zazdrośni.

                                                                  Moja ocena to 8/10


P.S. Nagminne porównywanie „Somewhere” do „Między słowami” jest moim zdaniem bez sensu.

P.S. 2 Dla fanów Sofii mam dobrą wiadomość. Niedawno ogłosiła, że kończy pracę nad scenariuszem nowego filmu, „Secret Door”, z Kirsten Dunst w roli głównej. Akcja będzie dziać się w Paryżu w latach 40. Ja już zacieram ręce!

3 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu zabieram się za ten film i jakoś brakuje nastroju. Lubię filmy, gdzie zasadniczo nic się nie dzieje, nuda jest jednym z zabiegów reżyserskich. Przynajmniej przeczytałam w kwietniowym "Filmie" artykuł o Chateau Marmont, co z pewnością wpłynie na odbiór, pozytywnie.

    Lubię Sofię i muszę nadrobić "Między słowami". Swego czasu stał się tak przereklamowany, że wręcz odpychało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafna recenzja :) Ja o tym filmie pisałam, że może się spodobać po jakimś czasie i u mnie właśnie tak było. Zresztą Między słowami też nie oczarowało mnie od razu. Oba filmy jednak są świetne, choć każdy z nich na odmienny sposób. O porównania to chyba się postarał dystrybutor, z tym swoim podtytułem :D
    Wspomniane przez Ciebie długie ujęcia nawet mi się podobały, chociaż w scenie kiedy nakładają Johnny'emu to coś na twarz reżyserka trochę przesadziła. Aż zaczęłam się bać, że będzie tak siedział do końca filmu ;)

    Bardzo mnie ucieszyłaś tą wiadomością o nowym filmie Sofii, zwłaszcza że akcja ma dziać się w Paryżu :) Oby tylko nie czekała kazać za długo, jak to ma w zwyczaju.

    P.S. Nie zapomniałam o Twoim poprzednim temacie, tylko cały czas myślę nad przykładami. A na wiadomość na fw odpiszę jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z całej filmografii Sofii widziałam tylko "Marię Antoninę". Ale chciałabym nadrobić jej filmografię. Zdobyłam już "Między słowami", a teraz poluję na "Przekleństwa niewinności".
    "Somewhere" też chętnie obejrzę. Podobał mi się zwiastun. Film o nudzie musi być ciekawy :) A chyba takiego jeszcze nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...