23.03.2015

Kącik polskiego filmu: Body/Ciało (reż. M. Szumowska, 2015)



Body/Ciało weszło do naszych kin już jako zwycięzca Srebrnego Niedźwiedzia na Festiwalu w Berlinie. Na pewno ta nagroda pomogła filmowi w przyciągnięciu widzów do kin, jednak dla mnie każdy kolejny film Małgorzaty Szumowskiej to po prostu pozycja obowiązkowa.

Body/Ciało, jak sam tytuł wskazuje mówi o ciele, cielesności. Ciało jest tu ciągle obecne: główny bohater, prokurator Janusz, na co dzień ma do czynienia z ludzkimi zwłokami, na które chyba w pewnym sensie jest już zobojętniony. Jego córka, Olga, ma obsesję na punkcie swojej wagi – co doprowadza ją do bulimii. Anna, terapeutka ze szpitala, do którego trafia Olga, kompletnie nie przejmuje się swoim ciałem, swoim wyglądem. Ważniejsza dla niej jest sfera duchowa. Jest medium, kontaktuje się ze zmarłymi. Ciałem jest także zmarła żona prokuratora. Tylko ciałem. Ale według Anny, choć nie ma już jej ciała, jej dusza wciąż czuwa przy najbliższych. Tytuł filmu wskazuje na dualizm w postrzeganiu ciała, pragmatyzm zderzony z wiarą w coś więcej. Ach, zapomniałabym o jeszcze jednym – scenie, w której Ewa Dałkowska, nie młoda już kobieta, z fałdkami na brzuchu i obwisłym biustem, tańczy topless w rytm Śmierci w bikini Republiki. Scena ta może szokować, śmieszyć, a u nie jednego pewnie wzbudzi zniesmaczenie. Ale w tej całej poważnej bądź co bądź tematyce, ta właśnie scena przypomina, że ciało to także coś radosnego, danego nam dla przyjemności, coś zwyczajnie przyziemnego.  


Podobnie jak ciało, w filmie obecne jest też na każdym kroku jedzenie, któremu kamera Michała Englerta przygląda się z dużą uwagą. Prokurator lubi jeść i wszystko „pieprzy”, bo wtedy wszystko jest bardziej strawne, jego córka obżera się chlebem i słodyczami, by potem wszystko zwrócić w toalecie, a terapeutka dziewczyn z zaburzeniami odżywiania przyrządza sobie na kolację warzywa i ryż i zagryza to dietetycznym chrupkim pieczywem, jakby sama była wiecznie na diecie. Znacie powiedzenie „coś dla ciała, coś dla ducha”? Jedzenie to coś dla ciała, a co za tym idzie, stosunek bohaterów do jedzenia odzwierciedla też ich stosunek do ciała właśnie.

Każdy z trójki bohaterów filmu jest postacią interesującą i niejednoznaczną, niedopowiedzianą. Między aktorami występuje świetna chemia, a debiutantka Justyna Suwała – ponoć znaleziona na facebooku – swoim naturszczykostwem (jest takie słowo?) dodaje tej historii autentyzmu. Janusz Gajos to oczywiście klasa sama w sobie i w roli prokuratora jest taki jaki powinien być – zmęczony, oschły i topiący smutki w alkoholu. Natomiast najlepiej skonstruowana jest postać terapeutki Anny, która po śmierci synka odkryła w sobie zdolność do kontaktowania się z zaświatami. Pytanie, czy naprawdę jest medium, czy tylko tak uważa? Jest coś intrygującego w jej życzliwości, w jej wierze i zaniedbanym wyglądzie. Jej postać skonstruowana jest ze sprzeczności, dopuszcza się rzeczy, których robić nie powinna, ale wiemy przecież, że ukształtowało ją tak bolesne doświadczenie z przeszłości. I ostatecznie pomaga prokuratorowi i jego córce. Maja Ostaszewska wcielając się w postać Anny zagrała prawdopodobnie swoją najlepszą rolę. Zbudowała postać niezwykle ciekawą, a jednocześnie oddała jej też – to nie przypadek – swoje ciało, zmieniając wygląd wręcz nie do poznania.

Jak zawsze w swoich filmach Szumowska porusza – tym razem w tle – tematykę społeczną. Body/Ciało dzieje się we współczesnej Polsce, autorka filmu co rusz robi aluzje nie pozostawiające co do tego wątpliwości. Dotyka głośnych spraw kryminalnych, które znamy z mediów, muska tematyką sporów światopoglądowych tak żywych w naszym kraju. Bardzo polski wydaje się być też czarny humor, którego jest tu naprawdę dużo. Tak dużo, że w niektórych krajach, w których dystrybuowany jest film, reklamuje się go jako czarną komedię. Komedią nie jest, ale począwszy od otwierającej go sceny, Szumowska znakomicie równoważy powagę i dowcip, dzięki czemu film nie jest nadmiernie patetyczny i pretensjonalny.


Zasadnicze pytanie w kontekście filmu, zadane na plakacie i w zwiastunie, brzmi: Czy jest coś więcej? Subtelne, niespodziewane zakończenie filmu na szczęście nie daje na nie odpowiedzi. Film pozostawia miejsce na domysły, w żadnym momencie nie daje gotowych twierdzeń np. że z ciałem po śmierci na pewno coś się dalej dzieje. Szumowska dystansuje się od stawiania jednoznacznych diagnoz, jest tym razem tylko obserwatorem. Powtórzę to za autorem jakiejś recenzji – tak jak W imię miało dosyć nachalne i niepotrzebne zakończenie, tak Body/Ciało zostawia drzwi uchylone dla naszej własnej interpretacji, co może tylko i wyłącznie świadczyć o tym, że Szumowska jako reżyserka pokornieje i uczy się na swoich błędach.

Reżyserka kolejny raz udowodniła, że potrafi dotykać aktualnej tematyki i poruszać widza sposobem opowiadania o otaczającej nas rzeczywistości. Wielu mówi, że Body/Ciało to najdojrzalszy, najlepszy film Szumowskiej. Osobiście największe wrażenie zrobiły na mnie znacznie bardziej emocjonalne 33 sceny z życia (które swoją drogą chętnie sobie odświeżę), jednak faktycznie – jej najnowszy film jest idealnie wyważony (także jeśli chodzi o długość - już dawno czas w kinie nie zleciał mi tak szybko). Nie jest to co prawda film, który dotknąłby doszczętnie moich emocji, ale zostawi po sobie na pewno bardzo pozytywne wrażenia. 

Moja ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Dramat, ciekawa polska produkcja. Pan Gajos jak zawsze w formie. Bardzo polecam - http://body.none.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie. Nie widziałam żadnego filmu Szumowskiej, więc może nadszedł czas by to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinnaś nadrobić :) Myślę nawet, że możesz zacząć właśnie od Body, bo raczej nie powinien Cię zrazić do Szumowskiej (a jest to rezyserka, którą albo się lubi albo nie).

      Usuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.