14.02.2013

W roli głównej: Piosenki o miłości


Ok., skoro się zobowiązałam pod wpływem chwili, że stworzę listę ulubionych piosenek o miłości, no to tworzę. Choć dziś już nie do końca uważam, że to dobry pomysł, bo moja lista po pierwsze będzie dosyć monotematyczna (polski rock), po drugie ciężko wybrać tylko dziesięć takich piosenek, a nie chcę też rozciągać listy w nieskończoność.

Skutkiem tego, w dziesiątce znalazły się tylko dwie piosenki po angielsku. Generalnie trzeba przyznać, że wybór był ogromny, bo przecież jakieś 80 % piosenek to piosenki o miłości. O części na pewno teraz zapomniałam, ale jednak te które wybrałam to taki stały zestaw, którego słucham i który lubię nie od dziś. Ja się bardzo łatwo wzruszam i jestem dużą romantyczką, więc "ładna" piosenka o miłości wystarczy, by zakręciła mi się łezka. Przy większości z tych piosenek płakałam co najmniej raz. Ale zacznijmy energetycznie:

Coma – Na pół

To piosenka o miłości, nie inaczej. Jak zauważył recenzent, bodajże „Gitarzysty”, jest to najlepszy liryk Piotra Roguckiego. Jego mistrzostwo polega na tym, że jest wyznaniem miłości pozbawionym wielkich słów. Za to bardzo pozytywnym.



Coma – 100 tysięcy jednakowych miast

Piosenkami Comy i Piotra Roguckiego mogłabym zapełnić całą tę listę, ale nie chcę zostać odebrana jako zapatrzona w Roguca psychofanka ;) Jednak przydałoby się miejsce dla Popołudni bezkarnie cytrynowych, Małej, Wolnej piosenki o miłości… Ale 100 tysięcy… jest piękną balladą. Co warte podkreślenia, Roguc raczej nigdy nie pisze o miłości wprost, pojawia się ona zawsze gdzieś między słowami, trochę przy okazji.



Strachy na lachy – Dziewczyna o chłopięcych sutkach

To jest z kolei najlepsza chyba piosenka erotyczna, jaką znam. Dla mnie czysta poezja.



Myslovitz – Chciałbym umrzeć z miłości

Podpisuje się pod stanowiskiem autora tekstu (nie jestem pewna czy był to Artur Rojek). Też bym chciała. Och, a jakie cudne jest wykonanie z Edytą Bartosiewicz…


Teledysk okazuje się być chyba zbyt obrazoburczy, bo nie ma go na YT. A szkoda, bo jest piękny.

Hey – Zazdrość

Wybrałam Zazdrość, choć może się wydawać, że to piosenka nie o miłości, tylko właśnie o tytułowej zazdrości. Ale przecież, jak śpiewała inna pani, „nie ma miłości, bez zazdrości”. Nosowskiej w tym tekście udało się znakomicie uchwycić co czuje zakochana kobieta, zwłaszcza na początku znajomości. Ale piękne jest też znacznie później powstałe Mimo wszystko, mówiące o wszystkich, także tych ciemniejszych stronach wspólnego z kimś życia.



Closterkeller - Pora iść już drogi mój

Z wyborem piosenki Closterkellera miałam duży problem. Anja Orthodox pisze bowiem głównie o miłości. Zdecydowałam się, dosyć przewrotnie, na piosenkę mówiącą o końcu miłości. Wybrałam ją w dużej mierze dlatego, że jest to piosenka tego zespołu, którą najszybciej polubiłam (słucham Closterkellera od niedawna) i zawszę będę mieć do niej duży sentyment. Ale mogłabym też tu wymienić wiele piosenek z płyty Bordeaux np. Abracadabra czy innych np. Czas komety czy Owoce Wschodu.



Piotr Banach i Dziun – Jej piosenka o miłości

Ta piosenka jest wyjątkowa, bo od początku do końca opowiada pewną historię. I to poniekąd z dwóch perspektyw, bo powstała też wersja męska, zaśpiewana przez Gutka. Ja wolę chyba tę, bo w końcu jestem dziewczyną ;)



Robert Gawliński – Trzy noce z deszczem

W sumie piosenek Wilków czy samego Gawlińskiego też mogłoby się tu znaleźć więcej, bo Gawliński ma talent do pisania o miłości. Lubię też bardzo Z tobą odeszły anioły czy Eli lama sabachtani. Cóż, lubię piosenki smutne ;)



Oasis – Wonderwall

Od dziecka kocham tę piosenkę, choć fanką tych prekursorów brit popu nigdy nie byłam. Ale ta piosenka jest cudowna. I teledysk kojarzy mi się z dobrymi, starymi czasami, kiedy na MTV można było posłuchać dobrej muzyki.



Coldplay – The Scientist

Jedna z tych piosenek, w której jesteś zakochany już po pierwszym wysłuchaniu. 



To tyle. Pewnie nie znaleźliście ze mną wiele podobieństw. No ale cóż, to mój blog, więc skoro miałam ochotę popełnić taki wpis, no to go popełniłam :) Coś mi się w te Walentynki należy, skoro moja miłość daleko ;)

12 komentarzy:

  1. Z tej listy wybieram Myslovitz. Od siebie dodałabym chyba Joy Division.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka piosenka Joy Division? Chętnie przesłucham ;) (znam może dwie).

      Usuń
    2. No cóż, najszybciej przychodzi mi do głowy "Love will tear us apart" ale jest też kilka innych;p

      Usuń
  2. Również kojarzę głównie Myslovitz. Nawet nie będę starała się ułożyć swojej. Z pewnością by się różniła od Twojej, ale czy to źle? To fantastycznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. comy nie trawię, ale strachy na lachy to strzał w dziesiątkę. najlepsza z najlepszych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że znajdzie się ktoś kto otwarcie napisze, że nie trawi Comy ;) A o do Strachów - to chyba moja ulubiona ich piosenka.

      Usuń
  4. Ja tutaj widzę, że lubisz sporo polskich piosenek. Myslovitz kiedyś słuchałam, głównie ze względu na siostry, które bardzo lubiły ten zespół. Strachy na Lachy mają fajne teksty.
    Zapraszamy serdecznie do nas. Leci obserwacja. Pozdrawiamy, Archibald Sofia.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja ci powiem, że wiele się zgadza :) "Na pół" Comy bardzo lubię, w ogóle b. lubię wokal pana Roguckiego - "Trujące rośliny" to dla mnie smutna piosenka o miłości, może dlatego, że czytałam wtedy coś o takiej tematyce i piosenka z tym mi się kojarzy. Coldplay to jeden z moich ulubionych zespół, więc wiadomo a "Trzy noce z deszczem" to jedna z pierwszych piosenek, które sama zagrałam na gitarze. Wszystkie cudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Trujące rośliny" też są w mojej czołówce piosenek Comy :) rzeczywiście, smutna to piosenka ale piękna.

      Usuń
  6. Coldplay - mój faworyt. Kiedy słyszę "The Scientist" umieram z nadmiaru emocji.
    Pozdrawiam i zapraszam
    http://coccinellegrande.tumblr.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. a co, jeżeli podobieństwo jest absolutne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba jesteśmy jakimiś pokrewnymi duszami ;)

      Usuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.