5.11.2012

Kącik polskiego filmu: Jesteś Bogiem (reż. L. Dawid, 2012)


Trochę spóźniona recenzja, bo wszyscy zdążyli się już o Jesteś Bogiem wypowiedzieć. Ale może uda mi się dorzucić coś nowego. Ciekawe były okoliczności, w jakich oglądałam ten film. To było najbardziej spontaniczne wyjście do kina, jakie zdarzyło mi się w życiu. Co robić, kiedy już się zobaczy, że w największym toruńskim centrum handlowym są sklepy, w których ceny przekraczają mój obecny majątek? Iść do kina. Na co? Za 10 minut grają Jesteś Bogiem, a przecież chcieliśmy to obejrzeć, więc może to znak? Do kasy podeszłam z nadzieją, że będą wolne przynajmniej jakieś w miarę atrakcyjne miejsca, wyobraźcie więc sobie jakie było moje zdumienie, gdy okazało się, że sala jest pusta. Tego dnia wszyscy szli na premierę Skyfall. Z nutą wahania z mojej strony zdecydowaliśmy kupić bilety. I nie żałujemy. Jesteś Bogiem to jeden z najbardziej poruszających filmów, jakie ostatnio widziałam.

W czasach świetności Paktofoniki byłam jeszcze w sumie dzieckiem, ale ta muzyka docierała do mnie. Nie wiem nawet czy wtedy, czy dopiero później, kiedy po śmierci Magika, twórczość zespołu, paradoksalnie, dostała drugie życie. Nieważne. W każdym razie była dla mnie czymś interesującym, nigdy nie ciągnęło mnie w stronę hip hopu, ale miałam wrażenie, że to cos więcej niż wulgarny rap, jednak przeszłam obok niej obojętnie. Dopiero mój chłopak, którego muzyczne korzenie sięgają do hip hopu, zaczął mi czasami puszczać Paktofonikę czy Kaliber 44. Film chciałam obejrzeć nie dla wspomnień, nie dla muzyki, tylko dlatego, żeby zobaczyć jak wyszło zmierzenie się z takim tematem, bo sądząc po recenzjach krytyków – świetnie. Moje odczucia są trochę mieszane. Niewątpliwie jest to dobry film, zastanawiam się, na ile jednak powszechny pozytywny odbiór warunkowany jest samą historią, która nie da się ukryć, jest przejmująca. Magik czyli Piotr Łuszcz, główny bohater filmu. popełnił samobójstwo w wieku 22 lat. Był liderem ogromnie popularnej grupy, miał niezwykły talent do rymowania i pisania tekstów. Tłumy spijały jego słowa z ust podczas koncertów. Ale on czuł się niespełniony. Film pokazuje, że w tamtych czasach, na przełomie lat 90. i dwutysięcznych, młodym wykonawcom było znacznie trudniej niż dziś. Sporo więc było zmagań żeby nagrać płytę, znaleźć uczciwego menadżera, zdobyć porządny sprzęt i cokolwiek zarobić. Ale w chłopakach z Paktofoniki była miłość do muzyki i ona kierowała ich naprzód. Z tymże Magik był – z tego co zobaczyłam w filmie – strasznie skomplikowaną osobą, która sama nie wie czego chce. Nie polubiłam Magika, bo mimo że miał wszystko, ciągle był niezadowolony. Trochę żałuję, że film nie wyjaśnia, skąd się wzięły jego problemy psychiczne. Moim zdaniem jego przekleństwem okazał się perfekcjonizm. Z drugiej jednak strony, czy ktokolwiek z jego otoczenia byłby w stanie powiedzieć, co siedziało w jego głowie?

Jesteś Bogiem można roztrząsać na poziomie zgody z faktami i tak robią zwłaszcza ci, którym nie da się wytłumaczyć, że film nie jest niczyją biografią. Z tymi faktami jest w filmie różnie – podobno nie jest zachowana chronologia prawdziwych wydarzeń i nie jest też np. prawdą, że Rahim i Fokus kiedy poznali się z Magikiem, dopiero stawiali pierwsze kroki na scenie hip hopowej. Dla mnie to jest pewien zgrzyt. Oczywiście, nie jest to dokument a film fabularny, jednakże przekręcanie faktów nie robi dobrego wrażenia na fanach zespołu, i wprowadza w błąd laików w tym temacie. Ale to w sumie drobnostka, patrząc na całość filmu, który jest dla mnie jak najbardziej wiarygodny. Realia czasów sprzed kilkunastu lat zostały dobrze oddane, język, którym posługują się bohaterowie nie jest sztuczny (z wyjątkiem jednej sceny, która prosi się o mocniejsze słownictwo), no a aktorstwo jest genialne. Marcin Kowalczyk (Magik), Tomasz Schuchardt (Fokus) i Dawid Ogrodnik (Rahim) to aktorzy jeszcze nie znani, ale świetnie rokujący. Wielki szacunek za to, że sami nagrywali wokale do filmu, a patrząc na to, jak robili to muzycy Paktofoniki, zwłaszcza Magik, musiało to być nie lada wyzwanie. Poza tym taki casting był doskonałym wyborem z tego względu, że znane twarze w obsadzie mogłyby „zabić” wiarygodność. Ale trzeba też dodać, że znakomicie wypadł Arkadiusz Jakubik w roli menadżera chłopaków, Gustawa.

Czy to jest film tylko dla słuchaczy hip hopu? Zdecydowanie nie. „Jesteś Bogiem” to przede wszystkim historia o ludziach, o dążeniu do celu, o pasji, ambicji, o braku zrozumienia. Widz bardzo się w tę historię angażuje podczas seansu. Choć może wszystko zależy od wrażliwości, bo w Internecie nie brakuje przecież jego „hejterów”. Jednak nie ma tu dłużyzn, zbędnych scen, a Magik w interpretacji Kowalczyka jest tak przejmujący, że nie sposób myślami odpłynąć gdzieś daleko. Widz skupia się totalnie na nim. Do tego hipnotyzująca muzyka Paktofoniki, z tekstami, które tak wiele mówiły o jej twórcach. Naprawdę, mnie ten film porwał, wbił w fotel i niemalże wycisnął z oczu łzy. I długo o nim myślałam po seansie, a moich refleksji, jak widać, nie udało się ubrać w jakieś sensowne słowa. Niemniej, nie dziwię się, że film jest chwalony, bo to mocne kino i przykład dobrego filmowego rzemiosła. To jeden z tych obrazów, które nikogo nie zostawiają obojętnym. Trzeba mieć względem niego jakieś stanowisko, bo inaczej po prostu się nie da. Albo się ten film kupuje, albo nie. Warto zobaczyć, bo takie filmy to u nas ciągle wyjątki.

Moja ocena to 8/10.

6 komentarzy:

  1. Zgadzam się z tym, iż "Jesteś Bogiem" nie jest adresowany wyłącznie do osób słuchających rapu i siedzących w hip-hopowej kulturze. Co prawda, nie wyobrażam sobie życia bez polskiego rapu, ale na pewno poleciłam ten film także osobom zupełnie niezwiązanym z tego typu tematyką. Byłam w kinie, ale mam ochotę obejrzeć ten film ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wybierałam się. I raczej nie wybiorę. Ale z przyjemnością - jak zwykle - zapoznałam się z Twoją opinią.

    OdpowiedzUsuń
  3. widziałam i również mi się podało, wszczególności te stricte hiphopowe sceny w klubach [ich pierwszy koncert i freestyle Magika]

    a najbardziej niespodziewane wyjście do kina? cóż, to miejsce od lat należy się Across the Universe, od momentu obejrzenia zwiastuna w piżamie do początku seansu [odejmując transport] minęło kilka minut ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jaa! to dopiero spontan. Mam nadzieję, że nie żałowałaś? Ja bardzo lubię ten film.

      Usuń
  4. u mnie też była recenzja tego filmu ale już jakiś czas temu :) zaraz po wyjściu z kina... na świeżo :) bardzo mi się podobał ten film, choć nigdy nie byłam fanką ani PFK ani całego hip-hopu i uważam, że była to jedna z najlepszych polskich produkcji :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.