I
znowu recenzja muzyczna. A to jeszcze nie koniec, mam w zanadrzu co najmniej
jedną.
Uwaga: linki w tytułach utworów przenoszą Was do piosenki na youtube :)
Ania
Dąbrowska wróciła z nową płytą. Właściwie nigdy nie zniknęła, bo była obecna i
w TV za sprawą udziału w jednym z talent – show, i w prasie za sprawą urodzenia
dziecka. Dla mnie Ania to prawdziwy talent. Jej historia w Idolu pokazuje że ostatni będą pierwszymi. Razem z Brodką (która
akurat Idola wygrała) są dla mnie najlepszym, co talent show nam kiedykolwiek
dały. To są wokalistki, z których naprawdę możemy być dumni. Podobnie jak
Brodka na Grandzie, tak Ania na Bawię się świetnie przechodzi pewną
muzyczną i wizerunkową metamorfozę. Zrywa ze stylistyką retro, sięga po
nowocześniejsze brzmienia i żegna się z melodyjnym popem. Ta płyta Ani jest w
gruncie rzeczy najmniej popowa z jej dotychczasowego dorobku, najmniej
przebojowa, ale paradoksalnie ma największe szanse, by się spodobać. Ania nigdy
nie była jedną z wielu popowych piosenkarek, była kimś więcej – artystką, ale
jednak traktowano ją jako trochę za bardzo smutną dziewczynę, która śpiewa
ładne piosenki. Dziś Ania pozostała zagubiona i wrażliwa, ale z dziewczyny
stała się kobietą – dojrzałą (w końcu przekroczyła magiczną trzydziestkę),
odpowiedzialną już nie tylko za siebie i świadomą, że życie jest usiane różnymi
pułapkami.
Siłą
najnowszej płyty jest delikatny, nieśmiały wręcz flirt z elektroniką i
melancholia. Otwierający krążek utwór, Nadziejka,
z fantastycznym wersem „wszystko to, co mam to moje nic”, wręcz ocieka
melancholią. Odpowiedzią na niego jest numer czwarty na płycie, zaledwie
dwuminutowe Bez cienia nadziei, z
prośbą „obiecaj mi ostatni raz, że za moje nic wszystko mi dasz”. Ogromnie podoba mi się
ten zabieg. Po raz pierwszy widzę na płycie Ani pewien koncept, utwory bardzo
dobrze razem współgrają, uzupełniają się. Ania do tej pory mówiła że nie śpiewa
o sobie, ale o zasłyszanych historiach, tu jest w dużej mierze inaczej. To
płyta bardzo osobista, pełna wyznań. Ania śpiewa w pierwszej osobie i po raz
pierwszy ma się wrażenie, że naprawdę śpiewa o sobie. Tym, co od zawsze porywa
w tekstach Ani i ich wykonaniu jest pewna rytmiczność - wokale się dobrze
wkomponowują w melodię, nie ma się wrażenia, że jakoś nie pasują, są gdzieś
obok. Jeśli chodzi zaś o teksty, Ania nie jest może drugą Nosowską, ale pisze o
rzeczach ważnych w sposób bardzo obrazowy, trochę metaforyczny, a jednocześnie
na tyle prosty, żeby nie było problemu ze zrozumieniem, co autorka miała na
myśli. Niektóre wersy na długo zapadają w pamięć i aż proszą się o zanotowanie
w jakimś notesie z cytatami. Teksty na Bawię
się świetnie z pewnością są najsmutniejszymi w karierze wokalistki. Kiedy
Ania śpiewa, że bawi się świetnie, wiemy, że wcale tak nie jest. Ten
najbardziej żywy utwór na płycie, w gruncie rzeczy ma bardzo smutną wymowę. Z
tego i z pozostałych tekstów bije tęsknota za utraconą młodością (Jeszcze ten jeden raz), gorycz niespełnienia, rozczarowanie światem i wiara, że
tylko miłość jest w stanie to wszystko zrekompensować. Jest mocno, szczerze i
smutno.
Bawię się świetnie to bardzo kobieca płyta. Słuchając Na oślep pewnie nie jedna z nas pomyśli
sobie, że to o niej. W tej kompozycji, która zaczyna się rewelacyjnie, bo lekko
elektronicznie (tak Brodkowo), a potem zostaje wzbogacona o gitary i staje się
dość hipnotyzująca, Ania wyznaje: „choć niewiele wiem, najlepsza jestem w tym”,
„rozsądek uczę spać”, „z nudów samą siebie próbuję grać”. W Sublokatorce natomiast, która jest
bardzo przestrzenną kompozycją ze słyszalnym ciekawym, bogatym instrumentarium
i znakomitym refrenem, Ania mierzy się ze swoim drugim ja, które tkwi w każdym
z nas, choć nie do końca jest przez nas pożądane. W słuchaczu budzi się jakiś
niekontrolowany smutek, gdy słyszy, że zostały „tylko cienie po mnie samej”.
Albo czuje solidarność z Anią śpiewającą w Dorosłość oddać musisz albo niepewność, że jej
„naiwny uśmiech znikł, już go młodszym oddałam”. Tak. Ja, mimo tego, że jestem
od Ani kilka lat młodsza, nie mam dziecka, ani bagażu doświadczeń, odbieram tę
płytę bardzo emocjonalnie i osobiście. Zawsze tak było w przypadku Ani, bo w końcu
jestem „smutną dziewczyną z poczuciem humoru”, a ona rzadko pisała o radości,
ale tym razem od początku do końca to jest „moja” płyta. No może, nie tak
całkiem do końca, bo ostatni utwór, Kiedyś mi powiesz, kim chcesz być dedykowany
jest Stasiowi, synkowi Ani. Jest to chyba jedno z najpiękniejszych wyznań matki
do dziecka i jednocześnie utwór, w którym Ania najbardziej się odsłania.
Pięknie śpiewa, do tego taka ładna |
Za
bardziej współczesne dźwięki, które można usłyszeć na płycie, odpowiedzialni są
producenci Kuba Galiński (wyprodukował hitowy Mój Big Bit Ani Rusowicz) i Olek Świerkot z mysłowickiej grupy
Miss Polski. Dzięki nim jak sądzę, w utworach widać większe stopniowanie emocji
i pojawiły się nowe instrumenty, porzucona została sekcja dęta, a jednymi z ważniejszych instrumentów stały się klawisze. Muzyka
Ani stała się bardziej monumentalna, złożona, bogata. Przy pomocy nowych producentów i za sprawą swoich dobrych jak
nigdy tekstów, Ania zostawia więc za sobą pewien etap swojej kariery. Teraz jej
twórczość nie jest już tak jednoznacznie popowa, stała się bardziej oryginalna
i umyka klasyfikacjom. Ania robi krok naprzód, a jednocześnie pozostaje
niezmiennie wrażliwa i elegancka. Nie zmienia się też jej ciepły, aksamitny
głos, którego z równą przyjemnością można by słuchać nawet a capella.
Ja
po pierwszym przesłuchaniu Bawię się
świetnie (podczas jazdy pociągiem – a jest coś mistycznego w słuchaniu
muzyki podczas jazdy pociągiem) wiedziałam, że będę chciała do tej płyty wrócić
jak najszybciej i rozłożyć ją na czynniki pierwsze, bo jest czymś niezwykle
rzadkim na polskim rynku muzycznym. Nie sztuką byłoby przybliżyć Wam dziesięć
młodych rewelacyjnych wokalistek brytyjskich. Ale znaleźć jedną taką na własnym
podwórku nie zdarza się często. A jestem pewna, że gdyby Ania urodziła się na
Wyspach, to ze swoim talentem zaszłaby naprawdę daleko.
Moi faworyci na płycie: Nadziejka,
Sublokatorka, Bez nadziei, Na oślep, Jeszcze ten jeden raz, Kiedyś mi powiesz,
kim chcesz być
Lubię piosenki Ani Dąbrowskiej. Co prawda, niektórych mogłabym słuchać cały czas, a za innymi nie przepadam. Jeśli chodzi o tę płytę to do gustu przypadły mi: "Bez cienia nadziei", "Jeszcze ten jeden raz", "Na oślep", "Dorosłość oddać musisz albo niepewność", a i "Kiedyś mi powiesz, kim chcesz zostać" klimatyczne i piękne... Warto nabyć tę płytę, bez dwóch zdań.
OdpowiedzUsuńWarto, choć ja chyba nie trafiłem w odpowiedni swój nastrój
OdpowiedzUsuńhttp://notatnikkulturalny.blogspot.com/2012/11/bawie-sie-swietnie-ania-dabrowska-czyli.html#more
uwielbiam Anię dlatego strasznie nie mogę się doczekać by posłuchać jej nowych kompozycji, cieszy mnie że wyszło jej to całkiem dobrze
OdpowiedzUsuńBardzo lubię muzykę Ani Dąbrowskiej, najlepsze są moim zdaniem jest angielskie piosenki. Płyta jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuń