24.06.2012

The Runaways (reż. F. Sigismondi, 2010)


Nie spodziewałam się tak dobrego filmu. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wiem, że na wielu widzów nazwisko Kristen Stewart może działać odstraszająco, ale uwierzcie mi – warto zobaczyć jej przemianę. W postaci, którą gra nie ma nic ze zmierzchowej Belli. To tak słowem wstępu.
 
Film jest opowieścią o zespole The Runaways, którego kariera była krótka, lecz burzliwa. Był to jednak krok milowy w historii muzyki – pierwszy zespół złożony w całości z dziewczyn, w dodatku rockowy. Sukces przyszedł bardzo szybko, dziewczyny były jeszcze nastolatkami, a połączenie kilku silnych osobowości okazało się być mieszanką wybuchową. Dzięki filmowi poznajemy ich drogę na szczyt, od momentu kiedy odkrył je producent muzyczny, poprzez pierwsze próby, wielką trasę koncertową, aż po rozwiązanie grupy. Co warte podkreślenia, reżyserka, Floria Sigismondi, znana do tej pory z kręcenia teledysków, pokazuje nie tylko blaski kariery muzycznej, ale przede wszystkim jej cienie – narkotyki, pułapkę „wody sodowej” i problemy z dogadaniem się w zespole.
 
Przedstawienie historii zespołu w sto minut bez jakichkolwiek niejasności mogło się wydawać niemożliwe, ale moim zdaniem Sigismondi zrobiła to bardzo udanie, tak że dowiadujemy się wszystkiego, co najważniejsze. Co prawda po zgłębieniu historii zespołu zaraz po obejrzeniu filmu, wiem że sporo rzeczy zostało ominiętych, ale żeby do tego nie doszło film musiałby trwać co najmniej dwa razy dłużej. Myślę, że nie o to chodziło, aby skrupulatnie przedstawić całe kalendarium wydarzeń jakie miały miejsce w historii The Runaways, a tylko naświetlić podstawowe fakty, dlatego mimo wszystko film uważam za bardzo dobry. Lat 70. siłą rzeczy (wieku!) nie pamiętam, ale wydaje mi się, że realia tego okresu zostały wiernie oddane, zwłaszcza w detalach scenograficznych. Poza tym film jest dynamiczny, wszystkie sceny są tak skomponowane, żeby widzowi nawet nie przyszło do głowy spojrzeć na zegarek.
 
The Runaways "prawdziwe"...
Główne role przypadły duetowi Kristen Stewart/Dakota Fanning, które wcieliły się odpowiednio w gitarzystkę Joan Jett i główną wokalistkę Cherie Currie.  Dziewczyny spisały się znakomicie. Dakota w moim odczuciu będzie kiedyś naprawdę wielką aktorką. Do tej pory sceptycznie podchodziłam do zachwytów nad nią, ale w tym filmie po prostu zdominowała swoje koleżanki z ekranu. Grać tak dojrzale, odważnie i przekonująco w wieku 16 lat to nie lada wyczyn. O takich ludziach jak ona chyba mówi się, że mają charyzmę. Z tego też powodu rola Stewart może zejść trochę w cień, ale i tak jest to jej najlepsza dotychczasowa kreacja, którą dane mi było zobaczyć. Stewart gra tu chłopczycę, pewną siebie dziewczynę z charakterkiem, która w niczym nie przypomina potulnej Belli. Jej wybuch złości w studiu nagraniowym to jedna z najlepszych scen w filmie, zresztą moment kulminacyjny dla całej opowieści. Aktorka jest też uderzająco podobna fizycznie do Joan Jett. I posiada świetny głos - sama wokalistka, kiedy usłyszała śpiewającą Kristen myślała, że piosenka jest odtwarzana z playbacku. Zresztą muzyka to, rzecz jasna, najmocniejsza część filmu. Wiele utworów jest oryginalnych, a część wykonywana przez Kristen i Dakotę. Soundtrack jest niesamowity, w dodatku poznajemy w filmie historię powstania niektórych piosenek, przez co jeszcze bardziej ta muzyka uderza do głowy. Kto nie zna zespołu The Runaways, po tym filmie z pewnością zapragnie to zmienić.

....i filmowe.
I jeszcze na koniec postać, której nie mogę pominąć – Michael Shannon jako Kim Fowley, odkrywca i menadżer zespołu. Ten pan był nominowany do Oscara za krótki epizod w Drodze do szczęścia i tutaj potwierdza, że nie stało się to przez przypadek.

The Runaways to solidnie zrobiony film, tym bardziej szkoda, że nie znalazł dystrybutora w naszym kraju. Zakładam, że część z Was właśnie teraz dowiaduje się, że taki film w ogóle istnieje. To, że coś nie trafia do kin, a od razu na DVD, nie oznacza jednak że jest gorsze. Polecam ten film Waszej uwadze, zwłaszcza jeśli lubicie prawdziwe historie, lub historie z rock’n’rollem w tle.

Moja ocena filmu to 8/10.

P.S. Recenzja odświeżona z filmwebu.

17 komentarzy:

  1. W takim razie muszę obejrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba coś dla mnie.
    Poza tym połączenie Dakoty ze Steward jest co najmniej ciekawe.
    Pierwsza uważam za zdolniachę (i chętnie zobaczyłabym w roli "dorosłej"), a z drugą mam złe skojarzenia.
    PS. Patrząc na Dakotę można pomyśleć: jak ten czas leci !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co racja, to racja, Dakota szybko dorosła. Tylko czekać, aż to samo stanie się z jej młodszą siostrą. Może zmienisz zdanie o Stewart po tym filmie (nadal nie uważam, żeby była aktorką wybitną, ale do takich ról akurat się nadaje).
      Zmieniłaś nick!:)

      Usuń
  3. oglądałam film dla Dakoty, bo lubię śledzić jej karierę i to, jak świetną aktorką się staje. zgadzam się z prawie wszystkim w recenzji, oprócz tego o Steward. mnie jej gra irytowała tutaj chyba bardziej niż w 'Zmierzchu', nie wiem czemu. są filmy, które lubię z nią oglądać, np. 'Mów' lub 'W świecie kobiet', ale w tym... kurczę, wiem, że taką miała rolę, ale ciągle wyglądała jakby żuła gumę lub była w innym świecie. ;) ale bardzo doceniam zarówno stylizacje wszystkich aktorek, bo naprawdę przypominały wokalistki, jak i to, że same nagrywały piosenki - lubię, gdy aktorzy się tak angażują, przez to film jest prawdziwszy. :)
    wydaje mi się, że reżyser odwalił kawał dobrej roboty, mimo wszystko - potrafił zainteresować, po obejrzeniu szukałam czegoś o zespole, bo znałam go bardzo powierzchownie. to, co się dowiedziałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. dobrze, że powstał ten film. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że dobrze, że taki film powstał. fajnie jest oglądać filmy o ludziach czy wydarzeniach mało znanych, a ważnych. I może ktoś odkrył dla siebie ciekawą muzykę ;)

      Usuń
  4. Hm, czy ja gdzieś już nie czytałam tej recenzji? :)
    Mnie Kristen chyba nigdy nie przekona swoją grą aktorską. Widziałam z nią osiem filmów i w żadnym nie zrobiła na mnie wrażenia. "The Runaways" chciałabym obejrzeć szczególnie dla Dakoty, bo bardzo ją lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osiem filmów to niezły wynik, jak na aktorkę której się nie lubi ;) Myślę, że ze Stewart problemem jest trochę jej irytujący wygląd i wyraz twarzy i to przesłania wielu widzom dostrzeżenie, że może jest w niej jakiś zalążek talentu. Ciekawe też, jak by była odbierana gdyby nie zagrała w Zmierzchu. Ale strasznie mnie zdziwiło, że jest teraz bodajże najlepiej zarabiającą aktorką.

      Usuń
    2. Mnie też jej zarobki dziwią. Zwłaszcza że głównie stara się grać w filmach mało komercyjnych. Cóż machina produkcyjna Zmierzchu swoje robi. Widziałam jeden film Kristen, zanim zagrała Bellę - już wtedy mnie nie przekonała.
      Z Julią Roberts widziałam o wiele więcej filmów, mimo że za nią nie przepadam :) Cóż, patrzę na całą obsadę oraz historię i niechęć do jednej osoby mnie nie powstrzyma ;)

      Usuń
    3. Jasne, mam tak samo - zbyt wiele byłoby do stracenia przez jedną aktorkę/aktora. I też nie przepadam za Julią - wyjątkiem jest jej rola w Pretty Woman ;)

      Usuń
  5. Swego czasu napaliłam się na ten film, ale jakoś mi przeszło. Moim wabikiem jest Dakota Fanning, która kupiła mnie rolą w "Wojnie światów". Dawno nie widziałam dziecięcej aktorki tak świadomej tego co robi (do towarzystwa dochodzi Abigail Breslin, która była cudowna w "Małej Miss" (ta scena, kiedy wyznaje dziadkowi jak boi się porażki).

    Jeszcze prysznic i włączam film. Mam jakiś mega nastrój na film, Twoje recki to potrafią człowieka zmobilizować. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje recki - akurat ;)Po prostu człowieka czasem nachodzi taka nieodparta ochota na film, zwłaszcza takie filmomaniaczki jak my ;)
      Breslin jest naprawdę świetna, muszę nadrobić z nią kilka filmów (polecam Zombieland jeśli jakimś cudem jeszcze nie widziałaś;))
      A jaki film włączyłaś? ;)

      Usuń
    2. Jak to jaki? "The Runaways"!
      O dziwo, Kristen pasowała do roli, a Dakota nie pozostawia złudzeń - staje się coraz lepsza. Film bardzo dobry. Że też nie wiedziałam kto stał za piosenką "I love rock'n'roll". o.O

      "Zombieland" to arcydzieło! Czekam na dwójkę bardzo spokojnie.

      Usuń
    3. Oo, czyli nie doceniłam jednak siły moich recenzji ;D Wobec tego cieszę się, że się nie zawiodłaś :) ja znałam tę piosenkę w oryginale tyle, że nie wiedziałam, że ta pani grała kiedyś w takim zespole :)

      Usuń
  6. Kristen S. ma ten 'zamglony' wzrok więc świetnie wpasowała się w rockowy klimat filmu, ta rola jej się akurat udała. A Dakota śpiewając "Cherry Bomb".... naprawdę szkoda że "The Runaways" nie pojawił się w polskich kinach ( w niemieckich zresztą też nie)ciekawiło by mnie jaki sukces by wtedy odniósł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, masz rację, ten zamglony, tępy wzrok tu pasował ;) Myślę, że szczególnego sukcesu film by u nas nie odniósł, bo zespół jednak słabo znany, a do tego ta nieszczęsna, nielubiana Kristen...

      Usuń
  7. to niestety nie jest dobry film. Ma potencjał ale go nie wykorzystał

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałam film z zaciekawieniem, bo znam hity zespołu i jako tako orientuję się w ich historii. Ale niestety nie podobał mi się. Sam scenariusz może nie jest nudny ale np. obsoda jak dla mnie beznadziejna. Dakota gra naprawdę dobrze, ale wizualnie zupełnie nie ta bajka ...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.