Miłość
w czasach ekranów
tumblr.com |
"Żyjemy
w czasach, w których ludzie nie wyobrażają sobie życia bez komputera w równym
stopniu co życia bez drugiego człowieka. Spike Jonze w swoim najnowszym filmie
zastanawia się, czy komputer może nam zastąpić ukochaną osobę.
Niedaleka
przyszłość. Bohater filmu, będący w trakcie rozwodu Theodore (Joaquin Phoenix),
za radą znajomych kupuje sobie OS1 – najnowocześniejszy system operacyjny,
który został zaprojektowany tak, by spełniać wszystkie potrzeby użytkownika. Jego
OS1 przybiera imię Samantha i mówi kobiecym głosem (dla widza jest to głos
Scarlett Johansson). Wyręcza swojego właściciela we wszystkim – organizuje mu
plan dnia, czyta za niego maile, umawia spotkania, a jednocześnie szybko staje
się powiernikiem, pocieszycielem i najlepszym przyjacielem. Samantha z dnia na
dzień staje się Theodore’owi bliższa niż niejeden człowiek. I jakkolwiek
zabawnie to brzmi, maszyna i człowiek zakochują się w sobie z wzajemnością.
Relację tej pary Jonze
przedstawia niczym związek dwojga osób. Jest miejsce na flirt, rozmowy o
przyszłości, marzenia, wspólne wygłupy, a nawet na wirtualny seks. W świecie, w
którym żyje Theodore, taki związek nie jest zresztą niczym dziwnym. To świat, w
którym relacje międzyludzkie stały się odarte z emocji, czego najlepszym
dowodem profesja Theodore’a zajmującego się pisaniem listów miłosnych w imieniu
innych ludzi. Nie ma też podziału na świat realny i wirtualny, one się
przenikają. Związki z wirtualnymi asystentami tworzy wiele osób. Podwójna
randka – on, ona, on plus wirtualna asystentka nikogo nie dziwi. Ludzie mówiący
do małych przenośnych urządzeń przypominających puderniczki czy lusterka nikogo
nie zaskakują. Wymowna jest jednak scena, w której Theodore dostrzega, że na
ulicy wszyscy niemalże bez wyjątku rozmawiają ze swoimi komputerami, a nikt nie
odzywa się do idącego obok drugiego człowieka.[...]"
Całość do przeczytania na mediarivermagazine.pl
Moja ocena to 9/10 (w skali filmwebu, oczywiście).
Mam zamiar obejrzeć ten film. Ciekawe podejście do tematu, dobra obsada i świetny soundtrack wystarczająco mnie zachęciły. A Twoja recenzja jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że to film wart zobaczenia.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym filmie i nie zmieniłabym w nim ani jednej klatki. Gdyby to zależało ode mnie to dostałby Oscara za najlepszy film :)
OdpowiedzUsuńCudowny film. Jeszcze nie widziałam "Kapitana Phillipsa", ale to mój ulubiony film oscarowy.
OdpowiedzUsuń