21.04.2013

To nie to, czyli seriale, które porzuciłam


Początkowo miałam pisać o Shameless, serialu, którym jestem absolutnie zachwycona. Jednak skończyłam też oglądać pierwszy sezon Breaking Bad i pojawił się dylemat: oglądać dalej, z nadzieją, że serial jeszcze się rozkręci, czy darować sobie, w myśl, że nic na siłę. Chciałam poznać fenomen Breaking Bad, ale ten serial jest dla mnie trochę za nudny. Choć oczywiście ma momenty, które są absolutnie fenomenalne, m.in. rodzinne rozmowy. Sama ewolucja Waltera, który z trochę ciapowatego faceta pod wpływem choroby przeistacza się w mężczyznę pewnego siebie, z głową podniesioną do góry a nie wbitą w ziemię, jest najlepszym co serial ma do zaoferowania. Jednak, jak się domyślam, wiele w fabule już się nie zmieni – Walter będzie kłamać przed rodziną, wpadać w różne opresje i wdawać się w zatargi z gangsterami. Jeśli jest inaczej, wyprowadźcie mnie z błędu. W sumie, prawda jest taka, że niewiele mnie obchodzi co się stanie z bohaterami. Czy w takim wypadku, mam sobie odpuścić? Sugestia, czy powinnam dać serialowi jeszcze szansę, mile widziana. Na pewno będziecie pomocni. Dumam nad tym jakże wielkim problemem - oglądać BB czy nie oglądać - od kilku dni i przypomniałam sobie, że jest bardzo wiele seriali, których oglądanie zarzuciłam. Mój dylemat skłonił mnie więc do stworzenia listy seriali, które z różnych względów i na różnym etapie oglądania, porzuciłam. Kolejność przypadkowa, a może i nie – wszak w takiej oto kolejności przypomniałam sobie o nich.

Obejrzałam dosłownie jeden odcinek, pilot bodajże, i od razu byłam na nie. Fantastyka to nie moje klimaty. Choć słyszałam, że tej fantastyki tak naprawdę wiele tu nie ma. Z jednej strony chciałoby się GOT oglądać – bo wszyscy tylko o niej mówią. Z drugiej jednak, wolę seriale bardziej życiowe. Choć potrafię przepaść, gdy serial ma piękne kostiumy i scenografię. A tu chyba tak jest.

Porzuciłam mniej więcej w 1/3 trwania obecnego, drugiego sezonu. Pierwszy sezon podobał mi się bardziej. Oczywiście, największa w tym zasługa Zooey Deschanel, której jestem fanką (i jej strojów), choć właśnie – w drugim sezonie jej postać zaczęła mnie irytować. Poza tym, niektóre żarty w tym serialu są totalnie nie śmieszne. Oglądałam więc trochę na siłę, mając świadomość, że to tak naprawdę strata czasu. seriale komediowe nie są mi potrzebne w moim serialowym repertuarze. O czym jeszcze za chwilę.

No tu jeszcze sprawa jest otwarta. Przetrwałam poprzednich pięć sezonów, z których każdy następny był gorszy. Nadmiar absurdów pod postacią bohaterów obdarzonych coraz to bardziej wymyślnymi mocami, staje się jednak nie do zniesienia. Generalnie, nie mam zamiaru oglądać nowego sezonu, który rusza 16.06, jednak trochę mi szkoda, że nie będę już widywać co tydzień Alexandra Skarsgarda czyli Erica. Jednak z TB będę mieć zawsze dobre wspomnienia – to prawdziwa odskocznia od codzienności, serial z bardzo fajnym klimatem, a do tego bodaj najlepszą czołówką w historii.

Po obejrzeniu kilku odcinków piątego sezonu (czyli obecnego) stwierdziłam, że mój czas jest zbyt cenny, żeby marnować go na ten gniot. Okej, 90210 to świetny odmóżdżacz  - nie ukrywajmy, fajnie jest popatrzeć na ładne ciuchy, ładnych ludzi i słoneczne Beverly Hills (dlatego być może dokończę ten sezon w wakacje, kiedy będę pływać we własnym pocie i umierać z gorąca, nie mając chęci na żadne bardziej racjonalne zajęcie). Ale zarówno realia w jakich żyją bohaterowie jak i ich problemy są tak bardzo dalekie od prawdziwego życia, że nie wiem, jaką rację bytu ma ten serial. Oglądać można go chyba tylko ze względu na kolejne intrygi, jednak właściwie wszystko już było i każde zagranie twórców jest łatwe do prześwietlenia. Twórcy 90210 nie są w stanie mnie już niczym zaskoczyć. Zamiast trzymać widzów w napięciu, zawsze podają niby tylko delikatne sugestie i aluzje, po których jednak od razu można się domyśleć, kto za czym stoi.

Z serialami typu „procedural” mam od zawsze problem. W każdym odcinku mamy tu inny problem/zagadkę do rozwiązania. To ona jest w danym odcinku najważniejsza. Relacje między bohaterami nie zajmują wiele miejsca, choć oczywiście z każdym kolejnym odcinkiem ewoluują. Z każdym następnym odcinkiem danego bohatera poznajemy bliżej, dowiadujemy się o nim więcej, mamy wgląd w jego życie. Żeby serial nie nudził ci głównie bohaterowie muszą być ciekawi, charyzmatyczni. Tak było w Housie, którego uwielbiałam. W Castle niby tytułowy bohater też jest fajny, ale jednak – podobnie jak w wypadku seriali komediowych – doszłam do wniosku, że moje życie nie ucierpi jeśli sobie ten serial odpuszczę. To serial jakich wiele, tak naprawdę, i trochę mi na niego szkoda czasu.

Nie przeczę, ten serial jest naprawdę zabawny i to w sposób jaki lubię – czyli w sposób inteligentny (co nie dziwi, zważywszy na to kim są bohaterowie). Postaci są naprawdę fajnie napisane i zagrane. No ale jak to z serialem komediowym bywa – nie chodzi tu o nic więcej, jak o rozrywkę. Więc ponownie – trochę mi szkoda czasu. Wiem, to może być dziwne, w końcu seriale, telewizja, filmy – one mają nam dawać rozrywkę. Jednak ja wolę spędzać czas w świecie, który jakoś mnie dotyka, porusza, skłania do myślenia. No cóż, już tak mam.

Zdecydowałam się o nim wspomnieć, bo wiązałam z nim duże nadzieje. Obejrzałam trzy odcinki i powiedziałam: dość. Serial nierealistyczny, nudny i w dużej mierze, słabo zagrany. Nie zmusiłam się nawet dla Piotra R. Zresztą to taki serial, którego tematyka absolutnie mnie nie interesuje.

Kolejny serial komediowy. Kultowy, brytyjski, z akcją dziejącą się w księgarni. Teoretycznie powinien mi się podobać. Ale chyba wyrastam z brytyjskiego humoru. Wcale tak dużo się na nim nie śmiałam. Ale sama księgarnia – urocza.
  
Podobał mi się pierwszy sezon tego serialu BBC. Duża w tym zasługa obsady, ale i miejsca akcji – bohaterowie pracują w telewizji. no i czas akcji też nie jest bez znaczenia – lata 60. XX wieku. Twórcy uknuli do tego całkiem wciągającą intrygę szpiegowską. Miałam duży apetyt na sezon drugi. Już, już miałam zacząć oglądać, gdy okazało się, że to już koniec. Trzeciego sezonu nie będzie, a drugi pozostawił wiele niedomówień. No i wobec tego, czy jest sens oglądać coś, co nie przyniesie żadnych odpowiedzi? Jak tak można urwać serial? I dziwne, nie miał oglądalności? Przecież to taki brytyjski Mad Men, a z Mad Men jak jest, każdy wie…Szał.

Opowieść o grupce nastolatków obdarzonych supermocami, z sezonu na sezon nabierała kolorów. Niestety, część pierwotnej obsady (moi ulubieni bohaterowie!) opuścili serial. A ja nie widzę już powodów dla których miałabym go oglądać. Choć ponoć nowa seria nie jest zła.

Miał być dobry serial kostiumowy, skończyło się na jednym sezonie, który był niewypałem. Szczerze, już nie pamiętam, co mi się w nim nie podobało. W każdym razie, serialu nie uratowała Eva Green ani śliczniutki Jamie Campbell Bower. Coś nudny ten serial był, tyle wiem.

Pamiętam, jak wszyscy w serialowym światku byli podekscytowani premierą TWD. Kolejny komiks na małym ekranie, to miało być wydarzenie. Zombie to nie moje klimaty, gdyby nie medialny szum do głowy nie przyszłoby mi oglądać choćby jeden odcinek, jednak uległam i obejrzałam pierwszy sezon. To było męczące przeżycie. Bo po pierwsze, serial jest nudny, po drugie jest nudny, po trzecie nie przypadli mi do gustu bohaterowie.

Właściwie ten sam casus co Castle.

Tu chciałam być wytrwała, bo Patrick Jane to taki bohater, którego nie da się nie lubić. W dodatku, choć każdy odcinek to inna zagadka kryminalna, Patrick ma też swoją własną, prywatną zagadkę do rozwiązania i to czyniło serial znacznie ciekawszym od innych procedurali. No ale w konkurencji z innymi serialami, Mentalista musiał polec.

Właściwie nie wiem do dzisiaj czemu nie zabrałam się za drugi sezon, bo serial bardzo mi się podobał, zwłaszcza, że lubię seriale medyczne. Ten wnosi do tematu coś nowego, świeżego. Do tej pory antybohaterami byli faceci, tutaj jest kobieta, na co dzień żona i matka, ale mająca drugie oblicze i drugie życie. Kto wie, może wrócę kiedyś do tego serialu.

Tutaj musiałam już odpuścić, bo serial, który od początku nie był niczym ambitnym i wyróżniającym się, przerodził się w przewidywalną, ckliwą obyczajówkę.

Swego czasu było o nim głośno, więc zabrałam się za oglądanie, ale ani to śmieszne, ani wciągające.

Odpuściłam chyba po drugim sezonie, gdy scenarzyści zaczęli już za bardzo kombinować. Ale dwa pierwsze są świetne. Oglądałam je jeszcze w telewizji, więc czekanie cały tydzień na kolejny odcinek, kiedy scenarzyści zostawiali nas z ogromnym cliffhangerem, to były katusze. Ale jak się wtedy czekało na niedziele. Dzisiaj niedziel bardzo nie lubię. Bardziej od poniedziałków. Do poniedziałków właściwie nic nie mam. Zwłaszcza odkąd wrócił Mad Men.

Co Wy na taką listę? Może spróbujecie mnie przekonać, żebym do jakich seriali jednak wróciła? A jakie są Wasze doświadczenia? Jakie seriale Was do siebie nie przekonały?

20 komentarzy:

  1. Napisz o tych, na rzecz których je porzuciłaś! ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z wszystkich przez Ciebie wymienionych znam tylko kilka. Na pewno bym się nie poddawała przy Grze o tron i spróbowała jeszcze kilka odcinków, a może coś zaskoczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może to lepiej, że nie spodobała mi się Gra o tron - przynajmniej oszczędzę sobie uzależnienia ;)

      Usuń
  3. Jedyny serial do którego powrotu bym cię przekonywała do Castle, ale rozumiem, że dla kogoś kto nie jest szaleńczo zakochany z Firefly i nie płacze [do dziś] na myśl o jego kasacji, Rick będący wypisz/wymaluj kopią Kapitana Malcolma może nie wywoływać takich emocji. Ja kocham ten serial głównie za nieustanną, udaną zabawę konwencjami i dzięki niemu jakoś uczę się radzić ze smutkiem po KM :)

    Ps. spróbuj Orphan Black - niesamowicie trzymający w napięciu thriller :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powrotu do Castle nie przewiduję. Ale poczytałam trochę o Orphan Black i to może być naprawdę całkiem ciekawy serial, inny od wszystkich. Kto wie ;)

      Usuń
  4. a ja się pokuszę o serial True Blood i Misfits;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy temat :) Z wymienionych kojarzę:
    *Breaking Bad [ ja zrezygnowałam po paru odcinkach, ale tylko ze względu na późną porę emisji];
    *Castle, dla mnie większość seriali o kryminalnych intrygach wieje nudą [wyjątek CSI LV, tylko to jestem jeszcze w stanie obejrzeć]

    Oglądałam też Prison Break, jak dawno w 2007 r [!], widziałam chyba 2 sezony [jak Ty], wcale nie czuje, że go porzuciłam, bo zdołałam wytrwać tyle odcinków. O ile mnie pamięć nie myli faktycznie scenarzyści się pogubili w tym wszystkim.

    PS. Nie przypominam sobie serialu, którym bym obejrzała w całości, tj. wszystkie sezony. Zawsze oglądałam kilka pierwszych, a później sobie odpuszczam, bo albo robi się kiepsko, albo ja zaczynam się nudzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, to znaczy, że chyba po prostu nie jesteś fanką seriali. A oglądałaś Mad Men? To jest serial, który nie powinien się znudzić. Ja kilka z tych wymienionych seriali ciągnęłam trochę na siłę, bo "może jeszcze się poprawi". Ale na ogół się nie poprawiał. Może powinnam napisać o serialach których wszystkie sezony widziałam do końca.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  6. Mi się pilot 'Gry o Tron' z początku w ogóle nie spodobał. Wyłączyłam 1 odcinek i długo do niego nie wracałam. Dopiero po jakimś czasie dałam mu kolejną szansę i się wkręciłam. Wszystko zależy od osobistych preferencji jak widać;p A u siebie nie wróciłam nigdy do "Castle'a" i "Bones", choć z powrotem zaczęłam oglądać "Buffy". A z PB miałam identycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może bym się wkręciła w Grę o tron, po jednym odcinku ciężko wyrokować. Ale z drugiej strony dobrze mi być takim "serialowym hipsterem", który Grze o tron mówi: Nie! ;D

      Usuń
  7. A ja bym jednak radziła wrócić do The HOur, po pierwsze, być może będzie trzeci sezon, po drugie The Hour to jednak nie Mad Men, po trzecie drugi sezon jest bez porównania lepszy niż pierwszy. I wcale nie ma tak wiele niedomkniętych wątków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, no to może, może wrócę. W końcu to serial na dwa dni. Tym bardziej, jeśli drugi sezon jest lepszy od pierwszego. Kurczę, zwierz na moim blogu, miło mi ;)

      Usuń
  8. Chodzi ci o ten amerykański Shameless? Ja widziałem pierwszy sezon i rzeczywiście całkiem fajny. Chociaż jak to bywa z produkcjami Showtime'u ma w sobie sporo momentami męczącej soft pornografii i niesmacznego humoru.

    Ja zdecydowanie polecam Breaking Bad, ale mówię to jako zagorzały fan. Dla mnie ten serial jest obecnie najlepszą rzeczą jaką emituje telewizja i w sumie byłem na tak od samego początku. Masz trochę racji co do swoich prognoz. Walter będzie dalej wiarygodnie ewoluował w obranym przez siebie kierunku i nastąpi eskalacja w kontaktach ze światem przestępczym. Ale kłamstwa Waltera będą miały znacznie bardziej dramatyczne konsekwencje dla niego i jego najbliższych niż to się z początku wydaje i nie trzeba na te konsekwencje jakoś specjalnie długo czekać. A przynajmniej nie tak długo jak w Med Menach (to jest dopiero powolny serial). Bardzo ładnie rozwiną się też postacie Skyler, Jesse'ego i Hanka, no i dojdzie kilku fajnych bohaterów ze świata przestępczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie, amerykański. Wkrótce postaram się o nim napisać. Mnie nic w nim nie męczy, choć potzrebowałam kilku odcinków, żeby się do tych pokazanych realiów przyzwyczaić.
      Breaking Bad - kurczę, sama nie wiem, bo jedni mówią że to być może najlepszy serial w historii. Ale jakoś po pierwszym sezonie tego nie widzę. Co prawda, trochę mnie zachęca Twoja wypowiedź, ale chyba jednak nie wrócę.

      Usuń
  9. Ja bym polecała bardzo come back do Siostry Jackie. Ja też obejrzałam dwa sezony te, które leciały w tv. Potem o niej zapomniałam. Wróciłam (już na kinomaniaku, potem na zalukaj) na kilka odcinków i znów zapomniałam. A potem jak ruszyłam, to wciągnęłam do końca i teraz muszę czekać na najnowszy sezon. Breakin Bead obejrzałam ze dwa odcinki, ale zabrakło mi cierpliwości na serial na TVN z reklamami. Ale może jeszcze wrócę. "Castle" i "Mentalista" widziałam po jednym odcinku i coś mnie w nich strasznie irytowało. Prisona także sobie odpuściłam jak zaczęły się kombinacje (ach cóż to była za fascynacja te kilka lat temu!-ja wcześniej nie serialowa tylko Przystanek Alaska, Cudowne lata i Twin Peaks), Gry o tron się nie podejmuje póki co, ale kto wie. The bing...dałam sobie spokój, nie byłam w stanie przeskoczyć tych śmiechów z offu (chociaż w Różowych latach 70-tych mnie nie drażni), "Misja Afganistan" wciągnęłam całość w bardzo szybkim tempie. Nie było to jakieś specjalnie kręcące tematycznie, ale muszę przyznać, że się wkręciłam (aż się sama zaskoczyłam)drażnił mnie Małaszyński, źle grał Rogucki, coś wiecznie zgrzytało, a ja jednak obejrzałam całość. Myślę jednak, że gdyby tych sezonów było więcej już bym sobie odpuściła. Ja tak naprawdę zaczynam być mocno serialowa teraz dzięki Kinomaniakowi. Można popłynąć:)
    Acha mam tak dziwnie z Mad Manem, że oglądam zrywami. A i kiedyś zarzuciłam "Gotowe na wszystko". Może jeszcze wrócę. Szczerze wierna, od pierwszego sezonu to teraz na bieżąco jestem Chirurgom. Są nierówni, ale jestem tak związana, że póki będą lecieć ja będę oglądać:)

    Ze swoich odkryć polecam wybitnie mocno "House of Cards" z Kevinem Spaceyem (szczerze mi dupsko za przeproszeniem urwało), z polskich "Krew z krwi" z genialną Agatą Kuleszą (mini serial 8odc.). Kończę pierwszy sezon "Zakazanego imperium" czasy prohibicji, gangsterzy. Lubie te klimaty. Trochę się długo rozkręca, ale jak zatrybiło to myślę już się nie oderwę od niego tak łatwo. No i wczoraj trafiłam na serial angielski kryminalny Broadchurch"-niezły klimacik i ten piekny język! Polecam i pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz, mam dokładnie tak samo z Chirurgami. Poziom już nie ten, ale przyzwyczajenie robi swoje. Darzę ten serial ogromnym sentymentem :) A co do Twoich propozycji - wszystkie mam w planach. To znaczy "House of Cards" nawet już oglądam, jestem w połowie i powiem, że na razie mi jeszcze tyłka nie urwało, ale podoba mi się bardzo. O Broadchurch słyszę zewsząd, więc jest następne w kolejce. Potem chyba właśnie Zakazane Imperium, bo jednak Breaking Bad chyba sobie odpuszczam. A Tobie polecam wrócić do Gotowych na wszystko, bo to jest bardzo odstresowujący serial ;) Pozdrawiam również :)

      Usuń
  10. 90210 oglądam z czystego przyzwyczajenia :P do Walking Dead na pewno nie wrócę, za dużo tam tego patosu i gadania o niczym, niedługo chciałam się do Breaking Bad zabrać, zobaczymy czy nei okaże się to czymś na wzór przereklamowanego serialu o zombie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.