30.06.2012

Czas Honoru (2008 - )


Pewnie nie byłoby tego wpisu gdyby nie Mój Osobisty Historyk, który kocha Czas Honoru od pierwszego obejrzanego odcinka. Dałam się namówić na obejrzenie kilku odcinków – w końcu nic tak nie łączy jak wspólne uwielbienie dla serialu ;) Choć byłam nastawiona sceptycznie, bo jakoś nie mam wiary we współczesne polskie seriale, obejrzanych odcinków przybywało i nim się obejrzałam skończyłam czwarty czyli ostatni z dotychczasowych sezonów. I nie żałuję, a wręcz uważam, że to jeden z moich najlepszych popkulturalnych wyborów.

Czas Honoru jest opowieścią o grupie młodych polskich oficerów, wyszkolonych w Wielkiej Brytanii do podjęcia w kraju konspiracyjnej walki z Niemcami, tzw. „cichociemnych” (choć zdaje się, że ta nazwa nie pada oficjalnie w serialu).  Główni bohaterowie to Bronek (Maciej Zakościelny), Janek (Antek Pawlicki) oraz bracia Władek (Jan Wieczorkowski) i Michał (Jakub Wesołowski). Oprócz nich śledzimy też losy ich rodzin, narzeczonych czy przyjaciół. Akcja serialu zaczyna się w roku 1941.

Serial skonstruowany jest tak, żeby każdy widz, bez względu na wiek i płeć znalazł coś dla siebie. Są więc wątki damsko-męskie, są codzienne zmagania Polaków z okupantami (bieda, głód, łapanki itd.), są, i tych jest najwięcej, wątki polityczno-wojskowe, służba w konspiracji, akcje militarne, zamachy, skoki na banki itd. Samych scen batalistycznych, czy jak by je nazwać, jest niewiele, a przedstawienia działań wojennych na froncie nie ma w ogóle, co niektórzy hejterzy lubią wytykać, ale umówmy się – nie płacimy abonamentu, a więc nie ma takiego budżetu, który byłby w stanie to sfinansować. Mi to absolutnie nie przeszkadza, wystarczy mi w zupełności, że od czasu do czasu pokażą jakąś większą strzelaninę. I z tego co wiem, facetom też się podoba. Do wspomnianych strzelanin zastrzeżeń mieć nie można – nie jest tak, że „zabili go i uciekł”. A jeśli nawet coś jest nieidealnie, załóżmy trzymają karabin nie tak jak powinni, to czy należy się czepiać? Czy to ma naprawdę tak wielkie znaczenie dla widza? Może dla historyka czy pasjonata tamtego okresu tak, ale dla zwykłego widza?


Nie wiem, czy Czas Honoru przedstawia dokładne realia życia w czasie wojny, bo zwyczajnie wtedy nie żyłam. Krytycy tego serialu, bo ku memu zdziwieniu ich nie brakuje, narzekają, że nie odzwierciedla on prawdy. Ale wiadome jest, że serial rządzi się swoimi prawami, a do tego bynajmniej nie rości sobie praw do bycia świadectwem czegokolwiek czy dokumentem. Nie chodzi w nim też o edukację. To nie jest serial historyczny. Powiedziałabym raczej, że to serial sensacyjno-obyczajowy z akcją osadzoną w czasie II wojny światowej. Jak sam tytuł wskazuje, przedstawia życie w tamtych czasach, co nie znaczy, że musi się odwoływać przez cały czas do wydarzeń historycznych. Z pewnością może zachęcić za to do zgłębienia wiedzy o tym okresie. Jest to połączenie świetnej rozrywki z odrobiną historii. Historii, która dla Polski nie była łaskawa, więc należy się nastawić na dużo emocji nie do końca radosnych. Pokazane jest okrucieństwo, z jakim traktowano więźniów, sadystyczne wręcz przesłuchania, oddana jest atmosfera strachu, w jakiej żyli ludzie, mający świadomość, że w każdej chwili może ich spotkać łapanka…Wiele, wiele aspektów życia w tamtych czasach, które z pewnością nie zostały ani zmyślone ani zafałszowane. Dowiadujemy się jak podrabiano dokumenty, czemu na łączników wybierano kobiety, jak kombinowano by coś zarobić albo porozumieć się z kimś, z kim kontaktować się nam nie było wolno. Oglądamy dramaty rozdzielonych rodzin czy zakochanych. Losy poszczególnych bohaterów poruszają i skłaniają niejednokrotnie do postawienia sobie pytania: co ja zrobiłabym na ich miejscu? Jak bym sobie poradziła, jak przetrwała tyle okrucieństwa? I jakkolwiek banalnie to zabrzmi, takie seriale czy filmy zawsze sprawiają, że przypominam sobie jakie to szczęście, że nie przyszło mi żyć w tamtych czasach.

Świetnym zabiegiem zastosowanym przez twórców jest wplecenie oryginalnych, czarno-białych zdjęć z czasów wojny. Przypominają one, że wszystko co widzimy na ekranie nie wzięło się znikąd, nie jest tylko fikcją, lecz ma swoje odzwierciedlenie w historii. Zdjęcia te przenikają obraz bardzo płynnie, nie ma się wrażenia, że zostały na siłę doklejone. Jestem pod wrażeniem doboru miejsca kręcenia poszczególnych scen. Co prawda, da się zauważyć, że te same lokalizacje „udają” czasami dwa różne miejsca, ale trudno się dziwić, biorąc pod uwagę, że adaptacja budynków na potrzeby serialu jest i kosztowna i pewnie skomplikowana formalnie. Nie można jednak mieć zastrzeżeń czy to do scenografii czy stylizacji. W tym drugim przypadku trzeba nawet przyznać, że ubrania bohaterów, zwłaszcza płci żeńskiej, są jak spod igły a czasem nawet jak z żurnala i być może nawet dziś niejedna z pań nie pogardziłaby taką vintagową bluzeczką czy sukieneczką i jeśli ktoś lubi modę tamtych lat, to będzie mu miło popatrzeć.


Mocną stroną serialu są cliffhangery czyli po prostu zawieszanie akcji w dramatycznym, pełnym napięcia momencie. W serialu w sumie ciągle coś się dzieje, nie ma dłużyzn, akcja jest dynamiczna. Napięcie buduje muzyka, która poprzez swoje pojawienie się nadaje dramaturgii scenom, które bez niej pewnie nie wywoływałyby w widzu aż takich emocji. Jednak kiedy pojawia się ta dramatyczna muzyka – widzu, wiedz, że coś się dzieje.

Każda seria to inny wątek przewodni, a co za tym idzie, inni bohaterowie drugoplanowi, chwilowi, na jedną serię. To nadaje serialowi różnorodności. Przez te cztery dotychczasowe sezony przewija się plejada bardzo znanych aktorów – zarówno tych z najwyższej półki, jak i tych znanych wyłącznie z seriali. Nie mniej za każdym razem, gdy trafiałam na znajomą twarz było mi przyjemnie patrzeć, jak dana osoba sobie radzi w roli, w której nie spodziewałam się jej zobaczyć. Spotkać można też aktorów dawno nigdzie nie widzianych, jak np. Matylda Damięcka. Podziwianiu znanych towarzyszy też odkrywanie zupełnie nowych twarzy. Aktorami, którym chciałabym życzyć udanej kariery są np. Piotr Żurawski, grający Romka, Julia Wyszyńska (Klara), Łukasz Konopka (Ryszkowski) czy epizodycznie występujący Leszek Lichota. Oglądając Czas Honoru trudno oprzeć się wrażeniu, że występ w tym serialu każdy aktor chce mieć w swojej filmografii. Weronika Rosatii pojawia się tu w kilku odcinkach, przy czym ma rólkę tak niewielką, że ogranicza się do wypowiedzenia góra dwóch słów. Stosunkowo niewielką rolę ma też choćby Danuta Stenka. Miejsce w obsadzie choć na chwilę zapragnęli też zagrzać panowie znani z nieco innej działalności: Robert Kozyra i Hubert Urbański. I nawet wypadli lepiej niż mogłoby się wydawać. Niewątpliwie jednak najjaśniejszą gwiazdą z podstawowej obsady jest Piotr Adamczyk, który jest znakomitym Obersturmführerem Larsem Rainerem. To człowiek, którego wypadałoby nie lubić, ale Adamczyk nie do końca jednoznacznie kreuje tę postać i jest w tej roli tak dobry, że trudno go nienawidzić. Fenomenalny jest też Krzysztof Globisz w roli profesora osadzonego niesłusznie wraz z rodziną w getcie. Jego aktorski popis rozkręca się w trzecim sezonie, kiedy profesor zaczyna tracić zmysły. Spośród „wielkich” znajdziemy tu też Englerta i Olbrychskiego. Z czwórki głównych bohaterów najlepiej spisuje się Jan Wieczorkowski. Odejście z Klanu było zdecydowanie jego najlepszym posunięciem w karierze. Aż dziw bierze, że nie upomina się o niego kino, bo gra naprawdę dojrzale i ma zadatki na dobrego aktora dramatycznego. A dramatów jego Władek unosi na swoich barkach wiele. Zaskakująco dobrze wypada Krystian Wieczorek, znany raczej z seriali mniej ambitnych (stworzony do roli zimnego niemieckiego majora), podobnie jak Agnieszka Więdłocha (hmm, mam obawy, że te nazwiska i tak niewiele Wam mówią…). Nie sposób ich wszystkich wymieniać, ale musicie mi wierzyć, ze aktorsko ten serial stoi na poziomie, do którego naprawdę nie można mieć zastrzeżeń, patrząc na popisy chociażby w takim „Klanie”. A dla mnie wisienką na tym torcie jest epizodyczna, acz systematyczna obecność na ekranie wokalisty mojego ukochanego zespołu czyli Comy, Piotra Roguckiego – nie mogę o tym nie wspomnieć. Roguc nawet jako sprzedawca bułeczek potrafi przykuć uwagę ;)


Nie jest Czas honoru jednak pozbawiony wad. Denerwować mogą dwie rzeczy. Po pierwsze, przedstawiona w serialu grupa przyjaciół działających w konspiracji, choć nieraz znajdowała się w tarapatach, zawsze wychodzi z nich cało (zobaczymy jak rozwiąże się sprawa z zakończenia serii czwartej, ale pewnie wielkiego szoku nie będzie). Cichociemni byli oczywiście świetnie wyszkoleni, ale ci tutaj są wręcz za bardzo bohaterscy, odnoszący wręcz same sukcesy i zawsze spadający na cztery łapy. To z jednej strony fajne i uzasadnione – główni bohaterowie filmów czy seriali nigdy nie umierają, ale z drugiej strony – ileż razy można się ocierać o śmierć i zawsze się jej wywinąć. Widzów takie coś po jakimś czasie zaczyna kłuć w oczy, choćby nie wiem jak bardzo lubili te postaci. Druga sprawa nie do końca udana to brak przedstawienia losów zwykłych, naprawdę zwykłych ludzi. No bo spójrzmy na pochodzenie czy zawody głównych bohaterów: synowie lekarki, syn właściciela fabryki, aktorka, profesor i jego rodzina…Po drodze spotykamy ludzi pracujących w urzędach, restauracjach, studiujących, gościmy w mieszkaniach ludzi, którym może i teraz powodzi się gorzej, ale kiedyś na biedę z pewnością nie narzekali. No i są w to w większości ludzie zaangażowani – w wojnę, w konspirację, w podziemie. Brakuje mi w tej galerii postaci ludzi naprawdę biednych, pracujących ciężko fizycznie, tych którym i przed wojną nie żyło się najlepiej. Ludzi, którzy z trudnością wiązali koniec z końcem, ale trzymali się z dala od polityki i raczej zostawiali te sprawy lotniejszym od siebie. Nie oznacza to przecież, że ich losy byłyby z tego powodu nudne i nieatrakcyjne dla widza.


Mimo drobnych niedociągnięć, ten serial jest bardzo dobry, a już zwłaszcza w porównaniu z innymi produkcjami jakie oferują nam polskie stacje tv. Powiedziałabym wręcz, że pośród polskich seriali to największa perełka ostatnich lat. Choć co do misyjności TVP mam wiele zarzutów, ten akurat serial jest najlepszym, czym ta instytucja może się obecnie pochwalić. Tym bardziej, że rzadko się zdarza, żeby seria trzecia i czwarta (wciąż jeszcze nie ostatnia) były lepsze od dwóch pierwszych. W przypadku tego serialu właściwie im dalej, tym lepiej. Scenarzyści mają coraz lepsze pomysły, które czynią z Czasu Honoru naprawdę bardzo wciągającą produkcję, której oglądania nie trzeba się wstydzić. Bohaterowie nie stoją w miejscu, ewoluują, naraz prowadzonych jest bardzo wiele wątków, które nierzadko się zazębiają. Do tego udaje się przez cały czas zachowywać idealną równowagę między wątkami sensacyjnymi i czysto obyczajowymi. Ostatni sezon jak zwykle zakończył się odcinkiem stawiającym więcej pytań niż odpowiedzi, więc z niecierpliwością czekam na jesienną premierę kolejnego. A Wam w tym czasie polecam nadrobić dotychczasowe pięćdziesiąt dwa odcinki.

Moja ocena to 9/10.

9 komentarzy:

  1. Żeby obejrzeć ten serial, muszę zaopatrzyć się w odcinki - bo na telewizję nie mam co liczyć. Mama (osoba bardzo wrażliwa)skutecznie odmawia prawa do oglądania takich produkcji, więc żyję w poznawczej niewiedzy. Ale nie zaprzeczam, serial bardzo mnie ciekawi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie często spotykam się ostatnio z tym, że to rodzice, w tym mamy, oglądają ten serial i bardzo sobie chwalą. Tam nie ma w sumie aż tak wielu drastycznych scen, ale np. kiedy maltretują ludzi na Pawiaku to rzeczywiście co wrażliwsze osoby mogą to zbyt mocno przeżywać. Na szczęście z odcinkami w internecie nie ma problemu, jest także online, więc zachęcam :)

      Usuń
  2. Przyznam, że nie widziałam ani jednego odcinka. Poniekąd brak czasu, poniekąd byłam zwyczajnie zniechęcona częścią obsady. Zresztą nie oglądam telewizji, także odcinki musiałabym zdobywać jakoś na okrętkę ^^ Cóż, zainteresowałaś mnie, rozejrzę się za serialem i kto wie, może się wciągnę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę niezmiernie zadowolona jeśli dzięki mnie grono fanów CH się powiększy :)

      Usuń
  3. widziałam pilota i chyba kilka późniejszych odcinków, aczkolwiek były to czasy w których "z zasady" omijałam wszystko co polskie, bo wydawało mi się "bee"; ale to kolejna pozytywna recenzje blogrollkowicza, dlatego chyba się w końcu skuszę, wakacje, mnóstwo czasu, może się uda!

    ps. łączę się w miłości do Comy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, czyli miałaś tak jak ja - polskie czyli z góry złe. A naprawdę w tym wypadku jest zupełnie inaczej. Na wakacje jak znalazł. ja też zresztą planowałam zostawić go sobie na wakacje, ale tak mnie wciągnął, że nie mogłam przystopować i obejrzałam już wszystkie sezony ;)
      Jesteś pierwszą osobą z odwiedzających bloga (a na pewno z komentujących), która podziela moją miłość do Comy! Bardzo się cieszę, że trafiłam na fankę :) W takim razie nie masz wyboru i koniecznie musisz obejrzeć CH, by kolejne odcinki oglądać z nadzieją, że może pojawi się Roguc w swojej uroczej czapeczce^^Pasuje do tej roli jak nikt ;)

      Usuń
  4. Mnie od tego serialu odstraszali główni męscy bohaterowie, których bynajmniej nie uważam za zbyt dobrych aktorów. Ale może uda mi się w końcu pokonać te uprzedzenia;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mnie też oni właśnie odstraszali najbardziej, a już szczególnie Zakościelny i Wesołowski. Okazuje się jednak, że ci dwaj są do zniesienia, Pawlicki gra naprawdę porządnie, a Wieczorkowski jak wspomniałam, wręcz swietnie. Także może warto się przełamać i obejrzeć przynajmniej kilka odcinków. Przy czym jak napisałam - serial rozkręca się z sezonu na sezon, więc jeśli komuś by się pierwszy nie spodobał, czego jednak sobie nie wyobrażam, to i tak radziłabym kontynuować ;)

      Usuń
  5. Jak zaczełam ogladać pierwszy sezon to mnie nudziło, ale zrobiłam drugie podejście i bardzo mnie wciągnął :) czekam na piąty sezon juz po wakacjach..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.