6.07.2011

Kącik polskiego filmu: Niewinni czarodzieje (reż. A. Wajda,1960)

Stare filmy mają w sobie coś niesamowitego. Historie przedstawione na biało-czarnej taśmie jakoś tak bardziej na mnie działają. I sam okres powstania takich filmów - inna epoka, inne stroje, wygląd, obyczaje, mentalność ludzi. Aktorzy, których już nie ma. Muzyka. Właśnie z tych powodów Niewinni czarodzieje mnie dosłownie oczarowali. To oznacza, że muszę się koniecznie zabrać za filmografię mistrza Wajdy. Popiół i diament zrobił na mnie wielkie wrażenie, ale nie spodziewałam się że ponownie doznam tego uczucia. Przyznam, że nie widziałam ani Człowiek z marmuru, ani ...z żelaza, Wajda to dla mnie Katyń i Pan Tadeusz. Wiem, wstyd. Ale dawny Wajda byłby chyba moim ulubionym reżyserem. W końcu jeszcze czeka na mnie Polowanie na muchy, Wszystko na sprzedaż i Ziemia obiecana. A co mogę powiedzieć o ....czarodziejach


Najpiękniejsze jest to, że nie trzeba fajerwerków by zrobić film, który od początku do końca ogląda się w napięciu i z zainteresowaniem. Akcja filmu Wajdy dzieje się przez większą część czasu w czterech ścianach mieszkania młodego lekarza Bazylego. Zaprasza on do niego dopiero co poznaną w klubie jazzowym dziewczynę, Pelagię. Ich spotkaniu towarzyszy aura tajemniczości. Film ten to trochę studium psychologiczne tych dwóch postaci. Oboje są sobą zafascynowani, ale starają się tego nie okazywać. Toczą ze sobą grę - oboje są cyniczni, jednocześnie prowokujący, ale nie chcą się przyznać, że im zależy. Przybierają maski obojętności, prowadzą ze sobą jak sami mówią "inteligentną rozmowę", przerzucając się filozoficzno-poetyckimi frazesami, które wydają się być dziś zupełnie przestarzałe, a przez to piękne. Ich dialogi są zresztą świetne, dowcipne, pełne ciętych ripost - faktycznie "inteligentne". Z drugiej strony - tego typu "zaloty" nie zestarzały się wcale, więc można odnieść ten film także do współczesności. Między bohaterami czuć erotyczne napięcie i  oglądaniu filmu autentycznie towarzyszy oczekiwanie na chociażby pocałunek. Ale o ile wydaje się, że Bazyli byłby w stanie dla Pelagii się ustatkować i zerwać z dość przedmiotowym traktowaniem kobiet, o tyle Pelagia wyraźnie broni się przed miłością. 


 Tym samym zakończenie, dokręcone podobno tylko po to, by film został dopuszczony do wyświetlania w kinach (bo pierwotne nie podobało się władzy), wydaje się początkowo dość zaskakujące, ale po chwili zastanowienia jest jednak bardziej życiowe. Ach, muszę jeszcze wspomnieć oczywiście o kreacjach głównych bohaterów. Jestem pewna, że gdyby na miejscu Tadeusza Łomnickiego i Krystyny Stypułkowskiej znaleźli się inni aktorzy, film wiele by stracił. Ta para była po prostu urocza. Wiem, że to wszystko banalne co piszę, ale moja natura romantyczki odzywa się właśnie kiedy oglądam takie bezpretensjonalne, kameralne filmy, które są tysiąc razy bardziej romantyczne niż współczesne. Aha, i niesamowitą atmosferę buduje tu jeszcze muzyka Krzysztofa Komedy. Niewinni czarodzieje to w równej mierze film o miłości co wyraz umiłowania dla jazzu. A w powietrzu unosi się jeszcze jakiś duch nihilizmu, egzystencjalizmu, dekadencji...No i myślę, że każdy chciałby przeżyć jedną taką noc...
Polecam wszystkim, którzy lubią senne, sentymentalne klimaty, wrażliwcom i romantykom, jak również po prostu ceniącym dobre kino :)


Moja ocena to 9/10.

3 komentarze:

  1. Tak stare polskie kino ma moc! Uwielbiam. Mogę oglądać w nieskończoność "Do widzenia do jutra" Morgensterna, "Pożegnania" Hasa i "Kronikę wypadków miłosnych" Wajdy. Niewinnych czarodziei też bardzo lubię:)Jeśli nie znasz tych trzech pierwszych tytułów to koniecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja chyba jestem dzieckiem nowoczesności, bo stare kino mnie odrzuca bardzo... Może przez te przyblakłe kolory i to, że kiedyś na ekranie młode kobiety miały tak bardzo podobne głosy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @papryczka

    Do widzenia do jutra - jest na mojej liście w filmów do obejrzenia, a i pozostałe natychmiast na nią wpisuję ;) Dziękuje za polecenie.

    @Nyx

    Coś jest na rzeczy z tymi głosami, faktycznie ;) Może to też wina tego, że za niektóre aktorki głos podkładał ktoś inny. A lubić takich filmów nie musisz - gdyby wszystkim podobało się to samo, byłoby nudno ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.