Cześć!
Mam nadzieję, że przez 4 miesiące nie zapomniałam jak się dodaje posty. To były
4 miesiące wypełnione pracą, zmęczeniem, brakiem czasu, nauką i zmartwieniami. Trudno
powiedzieć, dlaczego blog poszedł w odstawkę, ale zdecydowanie zabrakło mi motywacji
do jego pisania. Teraz, kilka dni przed końcem roku postanowiłam jednak dać mu
szansę. Ostatnio mam więcej czasu, co jest związane ze zmianami w moim życiu
zawodowym, jest więc szansa, że blog odżyję. Chciałabym tego, ale nie wiem czy
podołam. Wczoraj jednak wpadł mi do głowy pomysł na wpis, który dzisiaj chcę
zrealizować. Nic odkrywczego, ale chyba właśnie takie wpisy pod koniec roku są
najbardziej pożądane. Przynajmniej ja takie lubię czytać, a wciąż chce tego,
żeby ten blog był taki, jaki sama chciałabym czytać. A więc 5 najlepszych
książek, jakie przeczytałam w tym roku. Szczerze mówiąc, przeczytałam dużo za
mało książek niż bym chciała, ale i tak więcej niż statystyczny Polak (choć nie
wierzę że jest z nami tak źle, skoro co drugi znalazł książkę pod choinką) –
31. Okazuje się, że jest to wynik identyczny do roku poprzedniego! Może jednak
uda mi się do 31 grudnia skończyć książkę, którą obecnie czytam i wynik ten
poprawię. A najlepsze z tych 31 książek były:
- Najgorszy człowiek
na świecie – Małgorzata Halber
Niewątpliwie
mój nr 1 i jedna z najlepszych książek jakie czytałam w życiu. To książka strasznie
prawdziwa. To zabrzmi jak banał, bo ogromna ilość osób do Halber w ten sposób
pisze, ale ja poczułam, czytając tę książkę, że to jest książka o mnie – o moich
lękach, niepokojach, kompleksach, wątpliwościach. Choć nie jestem alkoholiczką,
narkomanką ani innym nałogowcem. Uważam, że każdy powinien tę książkę
przeczytać, bo doskonale opisuje współczesność i na wiele spraw otwiera oczy. Więcej
o niej napisałam tutaj.
- Artur Rojek. Inaczej
– Aleksandra Klich
To
z kolei świeżynka, którą wczoraj skończyłam czytać. Dla fanów Artura Rojka
pozycja obowiązkowa. Artur to niesamowicie ciekawy człowiek, mający wiele do
powiedzenia, mający ogromną wrażliwość. To wielka przyjemność poznać go bliżej,
nie tylko jako artystę, ale jako człowieka, co dzięki temu wywiadowi rzece jest
możliwe. Nie wiedzieć czemu książka ta mnie poniekąd wzruszyła, może dlatego,
że artysta mówi tu pięknie o miłości, rodzinie, ojcostwie, swoim dzieciństwie. Poruszane
są oczywiście także tematy związane z zespołem Myslovitz - Rojek odkrywa kulisy
funkcjonowania zespołu i kulisy jego rozpadu (czy raczej jego odejścia z grupy).
Bez kontrowersji, ale z klasą – choć nie zawsze takie książki są dobrymi
pomysłami, Rojek nie musi się wstydzić.
- Portret damy- Henry James
Udało
mi się w tym roku sięgnąć także po klasykę. Ponoć bez Henry’ego Jamesa współczesne
powieści nie wyglądałyby tak jak wyglądają. 900-stronicowy Portret damy jest
interesujący nie tylko jeśli chodzi o fabułę, ale i o sam warsztat literacki. James
jest mistrzem szkiców psychologicznych, co szczególnie widać w tej książce. Powołując
do życia Isabel Archer stworzył jeden z najbardziej wnikliwych obrazów kobiety w
literaturze. Obok jego bohaterki nie da się przejść obojętnie, jak wobec całej
powieści, którą czyta się jednym tchem. Więcej o niej pisałam tutaj.
- Paryż – Edward Rutherfurd
Inną
książką, którą czytałam w tym roku bardzo długo z uwagi na jej objętość jest
Paryż Edwarda Rutherfurda. To wielowątkowa i wielowarstwowa epopeja o Paryżu,
mieście świateł i mieście miłości. O tym jak Paryż budowano, jak się w nim żyło
różnym grupom społecznym i narodowościowym, o tym jak się w nim zakochiwano. Przeszłość
miasta poznajemy dzięki retrospekcjom – autor funduje nam ogromne skoki
czasowe. Akcję kolejnych rozdziałów dzieli czasem 200
a czasem 600 lat, co doskonale urozmaica lekturę. Rutherfurd
wymyślił sobie bardzo ciekawy koncept i gdyby nie objętość pewnie już
sięgnęłabym po jego Nowy Jork. Póki co jednak zaczekam na Londyn. Cała recenzja tutaj.
- Półbrat – Lars Saabye Christensen
Z tą
ostatnią książką, szczerze mówiąc, miałam problem bo przeczytałam raczej więcej
słabych czy średnich książek niż rewelacyjnych. Ale Półbrat akurat nie jest
zły, wręcz przeciwnie, tyle tylko, że jest to tak trudna, wymagająca powieść,
że trudno mi ją wspominać z przyjemnością. Jej przeczytanie również zajęło mi
sporo czasu, bo to kolejna cegła którą w tym roku przeczytałam (900 stron; w
sumie taka cegła to niezły powód do dumy ;)). Uważany za najważniejszą książkę w
dorobku norweskiego kandydata do Nobla, Półbrat jest pełną dramatów sagą
rodzinną, ponurą, smutną, gorzką, ale piękną. Pięknie opowiada o miłości, ale
przedstawia też dużo zła. Jest jedną wielką metaforą, dlatego aby ją zrozumieć trzeba
dużo uwagi i cierpliwości. Ale warto. Moja recenzja tutaj .
Mam
nadzieję, że w 2016 roku uda mi się przeczytać więcej książek (a na pewno nie
mniej) i odkryć podobne perełki. A w planach mam przede wszystkim:
- Coś Hemingwaya. Nie
wiem co (może podrzucicie jakiś tytuł?), ale wiem, że w końcu wypadałoby
poznać się z Noblistą, znanym mi tylko z nawiązań do niego w innych
powieściach czy z genialnego O północy w Paryżu.
- Co nas nie zabije. Czyli
czwarta część sagi Millenium, pisana przez innego autora. Jestem ciekawa
jak wyszło.
- Dziewczyna z pociągu.
Recenzje prasowe są świetne, ale ja słyszałam że wcale nie jest to tak
dobra książka. I tym bardziej zapragnęłam ją przeczytać – przed wejściem
do kin ekranizacji.
- Ciemno, prawie noc
Joanny Bator. Książka nagrodzona Nike, książka o której dużo się mówiło,
książka która jest ekranizowana. A jak w Polsce jakaś książka jest
ekranizowana to już coś znaczy. Poza tym Bator lubię za jej opowieści
japońskie.
- Książki Katarzyny
Bondy – Pochłaniacz, Okularnik. Bardzo lubię kryminały, ale opuściłam się
w ich czytaniu. Skoro Bonda jest nową królową tego gatunku w Polsce, a jej
jeszcze nie znam, trzeba to zmienić.
- Coś Gillian Flynn. Właściwie
jak wyżej – Flynn podobno świetnie pisze, a film Zaginiona dziewczyna
bardzo mi się podobał, zatem chciałabym poznać literacki pierwowzór.
- Coś Szczepana Twardocha. Jestem na bakier z polską literaturą nowoczesną i czuję, że proza Twardocha mi się nie spodoba, ale z uwagi na pozycję jaką osiągnął w tak krótkim czasie, uważam, że powinnam choćby dać mu szansę.
To
tyle o książkach. Mam nadzieję, że do końca roku uda mi się stworzyć podobne
zestawienie filmowo – serialowe.