6.05.2014

W roli głównej: Jared Leto

To może być mój ostatni post na blogu (nigdy nie wiesz, kiedy powiesz dość), niech więc będzie ładny. Ładny tak jak Jared Leto. Miałam go w głowie od ponad miesiąca, a dokładnie od czasu rozdania tegorocznych Oscarów. Bowiem stało się coś niespodziewanego, przynajmniej jak dla mnie. Po zdobyciu statuetki za rolę drugoplanową w Witaj w klubie, Jared Leto na kilka dni stał się ulubieńcem mediów (co ja akurat zaobserwowałam głównie na przykładzie Internetu). Czemu mnie to zdziwiło? Bo Jared w powszechnej opinii nigdy nie należał ani do wybitnych aktorów, ani do wybitnych muzyków (a nie zapominajmy, że nim także jest – a  może jest nim przede wszystkim). Jego zespół 30 Second To Mars traktowany jest raczej jako zespół dla gimnazjalistek, niewiele mający wspólnego z prawdziwym rockiem. A on sam, choć grywa w bardzo różnych, w większości ciekawych produkcjach, utożsamiany był do tej pory z ładną twarzą (ale i zamiłowaniem do kontrowersyjnych fryzur czy stylizacji), a nie z aktorskim talentem. Być może nikt się do tej pory nie wsłuchiwał w słowa Jareda i wszystko co powiedział na Oscarach oraz jego całe ujmujące zachowanie dopiero otworzyło ludziom oczy na to, jak interesującą jest on postacią. Bo pojawiły się artykuły, memy, ludzie na facebooku zaczęli sobie polecać filmiki z jego wywiadami po-oscarowymi, naprawdę kilka dni po Oscarach ten kto aktywnie poruszał się po Internecie nie mógł uniknąć „wpadnięcia” na Jareda. I nie kryję, że bardzo mnie to cieszy, bo od dawna, a dokładnie od momentu, kiedy zobaczyłam pierwszy raz Requiem dla snu (mógł to być rok 2004 albo 2005) śledzę karierę Jareda i mu bardzo kibicuję. I tak, wygląd też nie jest tu bez znaczenia, bo Leto znajduje się w mojej ścisłej czołówce ideałów męskiej urody. To tyle tytułem wstępu. Oscar dla Jareda zainspirował mnie do napisania notki na jego temat (by nie powiedzieć: na jego cześć), ale ponieważ nie mam na nią pomysłu będą to raczej luźne myśli.






Zdarza się tak, że aktor przed otrzymaniem Oscara nie miał okazji zaistnieć albo nie miał zbyt dobrych ról na koncie. Jareda Leto to nie dotyczy. W mojej opinii nominacja do Oscara należała się mu już za Requiem, ale ja jestem wobec tego filmu bezkrytyczna. Jego pozostałe role być może nie zachwycały tak bardzo, a wśród nich sporo było znajdujących się na drugim planie, gdzie Leto nie miał okazji rozwinąć swojego talentu. Nie były to role charakterystyczne. Requiem dla snu było przełomem, ale to Alexander dał Leto światowy rozgłos i wpisał go jednocześnie w kanon męskiego piękna, przylepiając łatkę ładnego chłopca. Nie widziałam jeszcze niestety wszystkich jego filmów, ale mogę wam przysiąc, że swój talent w pełni Leto pokazał w Rozdziale 27. Sam film o mordercy Johna Lennona jest niestety straszną dłużyzną (choć nie jest wcale długi), której zabrakło wciągającego scenariusza i dobrych dialogów, ale rola Leto naprawdę zapada w pamięć. I to nie tylko dlatego, że przytył do niej 30 kg (do roli w Witaj w klubie schudł natomiast 20). Poświęcenie dla roli to jedno, ale naprawdę nie trudno uwierzyć, że Leto jest swoim bohaterem. Albo inaczej – bardzo łatwo zapomnieć, że Leto to Leto. Warto zwrócić uwagę, jakie filmy wybiera Jared. To filmy ambitne, nie znajdziemy tu superprodukcji (oprócz Alexandra). Ale zdarzyło mu się też odrzucić rolę w filmach, które odniosły duży sukces – American Beauty czy Sztandar chwały i w serialu Gotowe na wszystko. Myślę, że właśnie to w jakich filmach gra i to, że właściwie gra dość niewiele sprawiło, że mimo, iż jest utalentowanym aktorem do tej pory niewiele się o nim mówiło.

Tak Jared schudł do roli w "Dallas Buyers Club"
A warto o nim mówić, bo Leto jest ciekawym nie tylko aktorem, ale i człowiekiem. Znany jest ze swojej działalności charytatywnej, jako weganin działa na rzecz zwierząt, a także wspiera osoby LGBT. Po trzęsieniu ziemi na Haiti wydał książkę ze swoimi fotografiami zrobionym na Karaibach, z której całe zarobione pieniądze przeznaczył na pomoc osobom dotkniętym tą klęską (w dzieciństwie mieszkał ponad rok na Haiti, stąd ten sentyment). Jak można się było przekonać podczas oscarowej gali czy rozdania nagród EMA 2013, Leto nie przechodzi obojętnie obok żadnych ważnych wydarzeń i wspiera ludzi, którzy tego potrzebują choćby słowem. Poza tym na wielu osobach zrobiło wrażenie to, jak bardzo oddany jest Leto swojej mamie. W oscarowej przemowie podziękował jej za trud włożony w wychowanie jego i jego brata (matka wychowywała ich przez wiele lat samotnie, w przyczepie, a Leto to nazwisko jego ojczyma).  Sam fakt, że to właśnie ją zabrał na rozdanie najważniejszych filmowych nagród już świadczy o tym, jak bardzo jest dla niego ważna. W tym miejscu mogłabym rozpisać się na temat innych kobiet Jareda, które jak się okazuje są – przyznam, że nie śledzę jego życia prywatnego i zdumiało mnie, gdy ostatnio przeczytałam, że był w związku z Cameron Diaz, a wiązano go także ze Scarlett Johansson, Britney Spears, Ashley Olsen czy nawet Paris Hilton. W tym roku mówiło się też że spotyka się z Miley Cyrus, a po Oscarach zaczęto się zastanawiać czy przypadkiem nie będzie czegoś między nim a Lupitą Nyong’o. Leto jest jednak zatwardziałym kawalerem, zmienia kobiety jak rękawiczki i jak sam mówi nie ma zamiaru się ustatkować.


Jared Leto to także Internet. Bowiem Leto nie dość, że jest technologicznym geekiem to lubi także robić sobie selfie. Pamiętacie, jak zapalił się do robienia słit foci na Oscarach? A niestety, ledwie kawałeczek jego twarzy załapał się do kadru. W mediach społecznościowych Leto jest bardzo aktywny. Czy to dobrze czy źle – nie mnie oceniać. Ale trzeba chyba przyznać, że Jared lubi się chwalić swoim wyglądem. Bo i lubi dobrze wyglądać. I do tego jest baaardzo fotogeniczny. Nie będzie przesadą powiedzieć, że to on ma najlepsze ombre ma świecie. Zresztą to właśnie jego fryzury budzą najwięcej emocji. Jego obecny look sprawia, że wizualnie Leto to dziś najlepszy kandydat do zagrania Jezusa, ale nie zawsze tak było. Ciekawy przegląd jego fryzur na przestrzeni lat znajdziecie pod tym linkiemOsobiście nie mam wątpliwości, że różowy irokez, który zagościł na jego głowie w 2010 roku, był jego największą pomyłką.



Natomiast jak ewoluował jego wygląd w kontekście ról, które grał, możecie zobaczyć tutaj.

Jeśli wolicie filmik, to poniżej możecie zobaczyć fragmenty jego ról – od pierwszej do ostatniej.


Pozostaje się cieszyć z wiadomości, która kilka dni temu obiegła media: Leto na dobre wraca do aktorstwa. Pewnie po Oscarze posypały się propozycje. Muszę przyznać, że zdecydowanie wolę Jareda jako aktora niż piosenkarza, więc mam ogromną nadzieję, że rozwinie swoje skrzydła jako aktor i wystąpi w naprawdę dobrych filmach. Mam przeczucie, że w tej branży dopiero wszystko przed nim.

P.S. Odkryłam, że w teledysku Up In The Air 30 Seconds To Mars wystąpiła „nasza” Natalia Siwiec. Co ciekawe, nie pojawiają się w nim jej wszystkie wdzięki, lecz tylko oczy i usta (na samym początku taka migawka), bo nie miała ona wówczas jeszcze pozwolenia na pracę w USA. Dała więc z siebie ile mogła, chciałoby się rzec. Nie wiem, czy jako Polacy powinniśmy być dumni, ale teledysk zawsze warto zobaczyć. Zwłaszcza, że piosenka jest niezła.



12 komentarzy:

  1. Dlaczego to może być ostatni wpis na blogu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że mało kto tego bloga czyta? ;)

      Usuń
    2. Ja czytam i dowiedzialam sie wielu ciekawych rzeczy o Leto :> Luzne mysle, ale jakie spojne. Kochana, jesli Twoje "wyniki" Cie nie zadowalaja to spojrz na moje hehe. Choc aktualnie mnie to akurat malo obchodzi i na pewno nie zniecheca. Z pewnoscia jak nie bede miec juz nic do powiedzenia to nic wiecej nie napisze, ale poki co jest inaczej.

      Usuń
    3. Dzięki za motywujące słowa :)

      Usuń
  2. Hmmm, ja wiem dlaczego tam się dzieje. To przeze mnie ;D Pamiętasz jak miałaś długą przerwę w pisaniu. I podobno ja Cię zmotywowałam do powrotu. Więc skoro teraz u mnie mało się dzieję, to i Tobie się nie chce pisać... ;)

    A tak na poważnie. 100 obserwujących osób i ponad sto tysięcy wejść na liczniku - te liczby pokazują, że ludzie czytają Twojego bloga. Nie wiem jak to wygląda w statystykach, ale skoro zaglądają, to wiedzą o czym piszesz. Z moich obserwacji, doświadczenia i przeglądania internetu wynika, że popularność blogów zależy od wzajemnych komentarzy. Więc jeśli jesteś aktywna w blogosferze, czytasz i komentujesz pisaninę innych, to i u Ciebie ktoś zostawia ślad. Ale to mozolna praca :)
    Zrób jeszcze rewolucję w szablonie i może coś ruszy.
    Ja bym Ci radziła nie kończyć tej przygody. Taki talent nie może się zmarnować :)

    P.S. Czy weryfikacja komentarzy: wypisywanie tego ciągu liczb i

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokończenie uciętej odpowiedzi: czy wpisywanie tego ciągu liter i cyfr jest koniecznie? Mnie denerwuje weryfikacja obrazkowa...

      Usuń
    2. A co do Jareda. Ja go bardzo lubię: i jako aktora, i jako muzyka.
      Ciekawe te Twoje luźne myśli :) Ale mnie jako fanki raczej nie zaskoczyłaś. Za dużo czytam :D

      Usuń
    3. Klaudyno, dzięki za słowa otuchy ;) Ale blog działa już 3 lata, ponad, więc 100 tys. na liczniku to mało, a i z tych 100 obserwujących bloga nie śledzi pewnie nawet połowa. Statystyki nie są rewelacyjne, ale nie są i tragiczne. Wiem, że aktywność w blogosferze procentuje, ale w tym właśnie nie jestem dobra ;) Z drugiej strony, trudno się dziwić, że innym się nie chce komentować, skoro mi samej się nie chce. Myślę, że na moją niechęć do pisania ma też trochę wpływ moja sytuacja życiowa, którą zresztą znasz ;) Co do weryfikacji - włączyłam ją bo dostawałam sporo spamu, ale teraz i tak ten spam przychodzi, więc nie wiem o co chodzi. Mogę ją wyłączyć i zobaczę jak będzie. A co do Jareda - wiedziałam, że Ciebie nie zaskoczę. Sama mogłabyś napisać taką notkę ;)

      Usuń
    4. Wiesz dobrze, że ja nie potrafię pisać takich długich, refleksyjnych tekstów :) Więc o Jaredzie nic bym ciekawego nie napisała.
      Musisz po prostu popracować nad aktywnością, a na pewno zobaczysz efekty :) A sytuacja życiowa nie powinna mieć na to wpływu. Ja, na przykład, najwięcej pisałam wtedy, gdy było źle. Dziś nie potrafię napisać ułożonego w głowie tekstu w szybkim czasie. Spróbuj, co Ci szkodzi?

      Usuń
  3. Jeśli zdecydujesz się odejść, będzie mi bardzo brakować Twojego bloga, gdyż czytam go już od bardzo długiego czasu, zanim zaczęłam nieśmiało udzielać się w blogosferze. Dla mnie Twoje teksty są świetne i wiele filmów obejrzałam właśnie tylko dlatego, że zostały pozytywnie ocenione na stronie. Oczywiście, szanuję Twoją decyzję.
    A Jareda jako aktora lubię, ale w roli piosenkarza do mnie nie przemawia.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe i motywujące słowa :) Nic nie jest przesądzone i chyba jednak blog zostanie :)

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że Twoja decyzja to tylko chwilowy przestój- bo ja tegoż bloga chętnie czytuję (ale nie komentuję, bo nie mam nic mądrego do powiedzenia :)).
    A co do Jareda, to damn- byłam na koncercie 30STM (miałam okazję zobaczyć ów różowy irokez na żywo) i cenię sobie jego występ chociażby w "Pan życia i śmierci".

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.