15.09.2012

Girls, sezon 1 (HBO, 2012 - ?)



Bez względu na to, czy się podoba czy nie, wiosenna premiera (tak, wiem, że już jesień) HBO, serial Dziewczyny, został zauważony. Stało się tak z dwóch powodów. Po pierwsze jest to całkowicie autorski twór 25-letniej Leny Dunham, która jest jego pomysłodawczynią, scenarzystką, reżyserką, producentką i jakby tego było mało, gra w nim także główną rolę. Po drugie, serial ten wyłamuje się z dotychczas panującego schematu seriali o nastolatkach. Może dlatego, że jest nie o nich. W recenzjach pojawiają się odniesienia do Gossip Girl czy innych produkcji o pięknych i bogatych dzieciakach, jednak są one nieuzasadnione z tego względu, że Dziewczyny kierowane są do innej grupy wiekowej. Oczywiście, gros widowni GG czy 90210 stanowią dwudziestoparolatki, ale generalnie seriale te są o i dla nastolatków (albo były takie na początku, w końcu bohaterowie seriali też się starzeją i to nawet szybciej od swoich widzów). Tymczasem Dziewczyny są serialem jakiego brakuje pośród niezliczonej ilości telewizyjnych produkcji. Ich bohaterkami są dwudziestokilkuletnie dziewczyny (a to zdziwienie!), które skończyły niedawno studia i rozpoczynają samodzielne życie. Telewizja bardzo rzadko poświęca seriale w całości takim osobom, zazwyczaj bohaterowie albo są jeszcze w liceum, albo zaczynają college czy studia, albo poznajemy ich w momencie, gdy mają już jakąś posadę, a ich kariera nabiera tempa, bądź właśnie przechodzi kryzys. Chciałabym przytoczyć tytuł jakiegoś serialu, który podobnie jak Girls (brawo za polskie tłumaczenie tytułu! ;)) koncentrowałby się na tym chyba najtrudniejszym etapie życia, ale niestety nic mi nie przychodzi do głowy. Czyżby dlatego, że z niczym podobnym nie mieliśmy do tej pory do czynienia?  

Od lewej: Marnie, Jessa, Hannah i Shoshanna. Pozy, jakie przyjęły tu dziewczyny, wiele o nich mówią
Muszę przyznać, że dla mnie Girls jest wydarzeniem szczególnym, bo znajduję się w bardzo podobnej sytuacji jak bohaterki serialu. Wszystkie cztery nie do końca wiedzą co zrobić ze swoim życiem, jednak postacią z którą najbardziej można się zidentyfikować jest graną przez Dunham, Hannah. To bohaterka naszych czasów, głos naszego pokolenia (straconego pokolenia?), urodzonego w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Albo jeszcze inaczej – avatar zwyczajnego człowieka. Nie jest piękna, ma nadwagę, nie ubiera się szczególnie stylowo, nie jest dobrze urodzona, a jej życie jest raczej źródłem frustracji niż sukcesów. Poznajemy ją w momencie, gdy rodzice postanawiają przestać łożyć na jej utrzymanie, co jest o tyle dotkliwe, że Hannah od roku jest na bezpłatnym stażu, więc nagle zostaje zupełnie bez środków do życia. W innym serialu Hannah  szybko znalazłaby fantastyczną pracę, którą załatwiłby jej najpewniej jakiś przypadkowy znajomy, ale nie tu. Hannah będzie bliska wszystkim tym, którzy mają wykształcenie i ambicje, co daje im pakiet nie będący dziś w cenie. Hannah uważa się za pisarkę i tak o sobie mówi, ale i my i ona doskonale wiemy, że sam fakt pisania do szuflady, literata z nas jeszcze nie czyni. No ale zawsze lepiej brzmi „jestem pisarką” niż „jestem bezrobotna”. Hannah skupia w sobie wszystkie bolączki swojego pokolenia – począwszy od braku pracy i pieniędzy, poprzez społeczną degradację i poczucie beznadziei jakie ten stan z sobą niesie, na problemach uczuciowych skończywszy. 

Refleksja Hannah nad jej własnym życiem
Ale nie ona jedna jest ciekawą postacią. Jej przyjaciółki również są dziewczynami z krwi i kości, takimi, które z łatwością odnajdziemy we własnym otoczeniu. Współlokatorką Hannah jest Marnie (Allison Williams). Marnie ma poważną pracę w galerii sztuki, jest w trwającym już kilka lat stabilnym związku z Charliem, świetnie wygląda i generalnie wydaje się mieć idealne życie. Pozornie poukładana i sympatyczna dziewczyna potrafi jednak być bezwzględnie szczera dla najbliższych i zbyt daleko posuwać się w swoim egoizmie. Jej poczucie przytłoczenia miłością Charliego może wydać nam się początkowo absurdalnym powodem do zerwania, fanaberią rozpieszczonej dziewczyny, z drugiej jednak strony wydaje się, że postać Marnie wyraża rozterki wielu młodych osób, które wahają się między stabilizacją a chęcią spróbowania jeszcze czegoś nowego, w myśl zasady, że jak nie teraz, gdy się jest młodym, to kiedy. 


W ogóle wszystkie bohaterki serialu mają specyficzne podejście do miłości i seksu. Hannah na przykład rozpaczliwie łaknie uczucia, dlatego godzi się na poniżający seks ze swoim chłopakiem Adamem, o którym tak naprawdę nic nie wie i którego tak naprawdę niewiele zdaje się obchodzić jej życie i jej uczucia. Ale seks z nim jest dla Hannah przynajmniej namiastką bliskości, daje też wrażenie normalności: „mam chłopaka, tak jak wypada w moim wieku, a więc wszystko gra”. Na przeciwległym biegunie znajduje się Shoshanna (Zosia Mamet), głupiutka i wiecznie szczebiocząca fanka Seksu w wielkim mieście, której największym powodem do wstydu, tajemnicą i czymś co chciałaby jak najszybciej zmienić, jest fakt bycia dziewicą. To właśnie nad jej łóżkiem wisi plakat do kultowego serialu o czterech przyjaciółkach z Nowego Jorku, który za każdym razem przypomina, że Dziewczyny z Seksem… niewiele mają wspólnego, choć pozornie wydają się być jego uwspółcześnioną wersją. 

W lewym górnym rogu wypatrzycie wcale nie delikatną aluzję
By zakończyć wymienianie bohaterek, trzeba jeszcze wspomnieć o Jessie (Jemima Kirke), atrakcyjnej Angielce, kuzynce Shoshanny. Jessa jest typem indywidualistki, chodzącej własnymi ścieżkami, z duszą artystki, którą wyraża m.in. barwnym, oryginalnym wyglądem. Jessa podróżuje po świecie, chwytając się dorywczo pracy opiekunki, romansując z facetami i eksperymentując z nie do końca legalnymi używkami. Ale jak to w życiu bywa za fasadą niezależności i pewności siebie, kryje się mała dziewczynka marząca o kimś, kto się nią zajmie i pokocha, a przy tym np. nie rozbije dla niej swojego małżeństwa. Jessa to chyba najbardziej intrygująca postać serialu, właśnie ze względu na szereg sprzeczności jakie w sobie łączy. 

Patrząc na to zdjęcie, widać dobrze, że to Jessa ma szansę zostać drugą Carrie
Generalnie, trzeba powiedzieć, że wszystkie postaci występujące w Girls, to tacy anty-bohaterowie. Trochę nas irytują, wkurzają, nie podoba nam się ich zachowanie w wielu kwestiach, czasami nas wręcz odpychają, ale właśnie to stanowi o ich uroku. W gruncie rzeczy są oni bowiem po prostu ludzcy, z krwi i kości, nie są kolejnymi kopiami tych samych klisz dobrze ogranych przez wiele innych produkcji. Budzą sprzeczne uczucia i to chyba najlepiej świadczy, że nie są to papierowe, jednowymiarowe postaci. co więcej, postaci te ewoluują, a wraz z nimi zmienia się nasza sympatia do nich. Z pewnością najłatwiej „zaprzyjaźnić się” z najnormalniejszą chyba Hannah i z pokręconą, ale w gruncie rzeczy twardo stąpającą po ziemi Jessą, którą fajnie byłoby mieć za kumpelę. Wątek Shosanny traktowany jest bardzo po macoszemu (toteż i grająca ją Zosia Mamet nie może się wykazać), natomiast Marnie tak bardzo nie wie czego chce, że trudną ją polubić.

O ile mówi się, że jakiś serial jest o czyichś wzlotach i upadkach, Dziewczyny są właściwie głównie o upadkach. A oglądanie takich seriali (pomyślmy np. o Skins czy Nurse Jackie) wiąże się może nie tyle z bólem – to zbyt mocne słowo – ale z pewnym poczuciem smutku. Dziewczyny są naturalne i prawdziwe na kilku płaszczyznach. Życie bohaterek nie jest sielanką, a serial nie jest widokówką z Manhattanu. Nowy Jork nie jest tu taki bajecznie kolorowy jak w Seksie w wielkim mieście, nic nie przychodzi w nim tak łatwo, a bohaterki nie odwiedzają luksusowych butików czy restauracji. Serial wyróżnia zupełnie inna estetyka niż większość współczesnych seriali, począwszy od wyglądu bohaterów, przez wnętrza, jak i sposób pokazania miasta, które jest powszechnym synonimem luksusu i sukcesu. Dziewczyny pokazują tą znacznie bardziej szarą i zwyczajną stronę NY.


Sukcesem serialu jest to, że wszystko w nim jest takie znajome i bliskie – ciuchy bohaterek (które mogą wyznaczać modę, w niektórych przypadkach), a nawet ich nieidealna często waga, rozterki uczuciowe czy nawet egzystencjalne, sytuacje, w których się znajdują, a także ich styl życia. W końcu możemy w jakimś serialu odnaleźć własne problemy i znaleźć odbicie własnej codzienności. W przeciwieństwie do wielu seriali o młodych ludziach, tu nie ma miejsca wieczne knucie intryg i spiskowanie, totalnie oderwane od prawdziwego życia. Na codzienność dziewczyn składają się bardzo prozaiczne czynności, podglądamy je zresztą w naturalnych sytuacjach takich jak golenie nóg czy robienie siku, a seks nie wygląda tu ani tak wulgarnie jak z filmu porno ani tak zmysłowo i romantycznie jak z tych wcześniej wspomnianych seriali. Scena seksu z pierwszego odcinka spotkała się z bardzo kontrowersyjnym odbiorem, a mi się wydaje, że nie ma się co oszukiwać, ale fizyczne zbliżenia między dwójką ludzi tak właśnie często wyglądają, nieatrakcyjnie dla postronnego obserwatora. Lena Dunham w swoim projekcie ucieka zatem od wszelkiej sztuczności i schematyczności. Jak przyznaje, scenariusz oparła na doświadczeniach własnych i swoich znajomych. Trzeba przyznać, że jest świetną obserwatorką i ma dystans do siebie. Co więcej, pisze świetne dialogi, Dziewczyn bardzo dobrze się słucha. Jestem przekonana, że serial może się z tego względu spodobać np. fanom Woody’ego Allena. Lena jest też zresztą najlepszą aktorką spośród całego „dziewczyńskiego” towarzystwa. Chyba nie będzie dużą nadinterpretacją stwierdzenie, że na ekranie jest ona po prostu sobą. Dorównać może jej jedynie Jemima Kirke, magnetyzująca i uwodzicielska jako Jessa. Poza tym aktorsko serial nie stoi może na wyżynach, ale nie jest też tak drewnianie jak w polskich produkcjach, no i pojawiają się takie perełki jak świetnie zagrany gej, były chłopak Hannah.


Skąd to całe zamieszanie wokół Dziewczyn? W końcu doczekaliśmy się serialu dla młodych kobiet (ale także facetów) robionego przez ich rówieśniczkę (choć nie zapominajmy że w pisaniu scenariusza do Skins też biorą udział nastolatki), co jest rzadkością. Serial bardzo wiarygodnie pokazuje, co tak naprawdę mają w głowach dwudziestokilkulatki. Jego twórczyni ustami swoich bohaterek mówi głośno o tym, co nas frustruje, wkurza, martwi, o tym jak naprawdę wygląda nasz stosunek do aborcji, homoseksualizmu, seksu…Przecież w życiu rozmawiamy otwarcie na te wszystkie tematy, dlaczego więc spojrzenie na nie w telewizji miałoby być przejaskrawione. Wymienione przeze mnie tematy tabu są już dziś coraz mniej tabu, stacje TV takie właśnie jak HBO starają się je oswajać, ale chyba robią to nadal w zbyt hollywoodzki sposób, atrakcyjny dla widza, bo pełen dramaturgii. Tymczasem Dunham mówi o wszystkim wprost. Serial przekonuje do siebie także tym, że nie jest taki stylowy  i glamour, a przecież mógłby taki być. Dunham jednak doskonale wyczuła, że młodzi ludzie mają już dość patrzenia na idealnie wyglądających, ubranych i zachowujących się ludzi, mieszkających w gustownie urządzonych apartamentach.


Pierwszy sezon Dziewczyn jest naprawdę powiewem świeżości i absolutnie wartym polecenia popkulturalnym przeżyciem. Na początku możecie jeszcze być sceptyczni, bo serial wyda wam się jakiś taki inny, specyficzny, ale potem z pewnością dacie się uwieść. Mnie, i pewnie nie tylko mnie, ciekawi w jaką stronę Lena Dunham pójdzie w drugiej serii. Wszystkie wątki właściwie zostały otwarte, więc pole do popisu jest duże. Boję się tylko, że z czasem Dunham ulegnie pewnym schematom i serial zatraci tę oryginalność, jaką dziś się może poszczycić. Przed drugą serią (która jednak dopiero na początku 2013 roku) czuję się więc jak fanka, która czeka na drugą płytę zespołu, w którego muzyce się bezgranicznie zakochała i martwi się, że nie przebije ona debiutu. Ale co do tego, jak wiemy, nie ma reguły. Na szczęście.

Girls otrzymuje ode mnie 9/10 i z kredytem zaufania ląduje na liście seriali ulubionych. 

P.S. Eksperymentuję z wyglądem bloga, więc proszę o wyrozumiałość, gdyby coś wyglądało nie tak ;)

17 komentarzy:

  1. Kurcze, tyle ciekawych seriali wciąż powstaje, a czasu na nie nie przybywa. Nawet "Dr House" jeszcze nie dooglądałam do końca. =/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja postanowiłam wyłowić coś z nowości, za którymi też nie nadążam, i po wielu pozytywnych recenzjach postawiłam na Girls. Opłacało się więc polecam ;)

      Usuń
  2. Mnie zdecydowanie pierwszy sezon Dziewczyn zaintrygował - jest inny, świeży, inteligentny; postać Hannah nieco mnie drażni, ale uważam, że nadaje serialowi charakteru; każda z dziewczyn jest inna, każda ciekawa...na pewno obejrzę drugi sezon:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaintrygowanie to dobre słowo także w moim przypadku ;)

      Usuń
  3. moje zdanie już znasz, ale z ciekawością przeczytałem Twoją recenzję. Tak sobie myślałem, że na pewno ten serial będzie inaczej odbierany przez ludzi, którzy są w podobnym wieku i podobnie patrzą na świat.
    Na pewno masz rację - to nie jest "idealny" świat i to też mi się tu podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ten serial jest rzeczywiście odpowiedzią na zapotrzebowanie ze strony mojego pokolenia. Warto żeby każda grupa wiekowa miała taki swój serial o równolatkach. Tyle że spotykam się też z głosami, że ktoś woli oglądać ten nierzeczywisty, bajkowy świat z Plotkary, właśnie po to by uciec od swojej szarej egzystencji.

      Usuń
  4. Super, właśnie takiego serialu szukałam. Bardzo podoba mi się, że bohaterki nie wyglądają jak perfekcyjnie zrobione panie z rozkładówek;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć trzeba przyznać, że Marnie i Jessa są bardzo ładne. Z drugiej strony, Jessa nie jest najszczuplejsza, a dziewczyn o urodzie Marnie są setki, więc rzeczywiście to nie są klasyczne bohaterki seriali.

      Usuń
  5. Po twojej recenzji z ciekawością obejrzałam pilot i spodobał mi się, ale jeszcze nie zachwycił. W końcu oglądałam serial, czując zrozumienie dla bohaterki. Ale też w końcu nie była to perfekcyjna lalunia z idealnie wąską talią osy i nienagannym makijażem, a jej świat to nie różowa chmurka. Z tego względu na pewno obejrze kolejne odcinki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Cię zmotywowałam :) Mam nadzieję, że serial Cie nie rozczaruje :)

      Usuń
  6. Słyszałam o tym serialu same pozytywne opinie. Mam go nawet w planach, ale nie wiem kiedy to nastąpi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, wszyscy tak słyszeli i dlatego się zabierają prędzej czy później za oglądanie ;) jeśli nie teraz to może obejrzyj na krótko przed startem drugiego sezonu ;)

      Usuń
  7. Mi nie podobał się w ogole....za dużo seksu...za płytki...irytujący, wytrzymałam 1,5 odcinka

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę, nie kolejny serial... Ja mam życie prywatne! (chociaż oglądam ostatnio taką ilość seriali, że sama zaczynam w to wątpić ;))
    Ale zachęciłaś mnie skutecznie do serialu, którego nie miałam zamiaru nawet kijem dotknąć. Ale jednak, stało się.
    Chociaż nie wiem, może mnie takie prawdziwe życie, które lubię w filmach, w serialu zirytuje... No zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. moja przyjaciółka ogląda i ciągle mnie namawia więc chyba się skuszę :)
    PS. Świetne zdjęcie w nagłówku :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Serial rzeczywiście dobry, ale na pewno nie spodoba się absolutnie wszystkim. Ma swój target, którym jest młodzież - dorośli mogą go uznać za płytki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem? Częściej spotykam się z negatywnymi ocenami tego serialu ze strony młodzieży: że Hannah brzydka, a seks całkowicie naturalistyczny (co nie równa się z 'atrakcyjny'). Wydaje mi się, że jednak trzeba do niego trochę dojrzeć.

      Usuń

Dziękuję, że zostawiasz po sobie ślad, bo to daje mi motywację do pisania. Fajnie jest mieć świadomość, że moje słowa nie trafiają w próżnię. Każdy komentarz czytam z uwagą, choć nie na każdy odpisuję. Nie widzę sensu w odpisywaniu dla samej zasady, kiedy nie mam nic do dodania. Mam nadzieję, że to rozumiesz.